Pierwsza połowa lat 90 to magiczny okres w historii gier wideo. Wtedy dochodziło do gigantycznych przełomów i ewolucji gatunków. Praktycznie co chwilę czekało graczy coś świeżego i rewolucyjnego. Jedną z niezwykle ważnych gier z tamtego okresu jest System Shock. Dziejący się na stacji kosmicznej klasyk zainspirował wiele gier znanych jako immersive sim i odpowiada za stworzenie jednego z najlepszych wrogów, jacy pojawili się w grach wideo. Czy wydany właśnie remake tej produkcji ma szansę na przywrócenie blasku legendarnemu tytułowi?
Kept you waiting?
System Shock to powstający w bólach reamake produkcji z 1994 roku. Nowa wersja tytułu zaczęła swój żywot od kampanii Kickstarter w 2016 roku i miała pojawić się już pod koniec 2017. Jednak po burzliwym okresie produkcji i wielokrotnym przekładaniu daty premiery System Shock w końcu ukazuje się na rynku za sprawą Nightdive Studios i Prime Matter. Gra ląduje na komputery osobiste i w przyszłości na konsolach Xboks i PlayStation.
Człowiek kontra maszyna
W grze wcielamy się w hakera, który stara się wejść w posiadanie danych potężnej korporacji TriOptimum. Nasza próba wirtualnego włamania do sieci zostaje wykryta, a my jesteśmy pojmani przez najemników firmy. Jeden z szefów korporacji de nam propozycję nie do odrzucenia. W zamian za otrzymanie drogocennego implantu mamy zhackować komputer na stacji badawczej korporacji. Naszą misją jest zdjęcie blokad etycznych z AI znanego jako SHODAN. Nie był to zbyt dobry pomysł, bo zostajemy wykiwani i po jakimś czasie budzimy się na stacji w kosmosie. SHODAN pozbawiona blokad zabawiła się eksperymentowanie na ludziach i praktycznie wszyscy stali się okropnymi potworami lub cyborgami kontrolowanymi przez okrutne AI. Jedyne co nam pozostaje to walka o przetrwanie i ucieczka z tego przeklętego miejsca. Nie będzie to zbyt łatwe, ale nasze umiejętności hakowania, sporo broni i amunicji, a także ołowiana rura, którą będziemy okładać wszystko, co się rusza, pozwolą nam stawić walkę SHODAN.
System Shock to idealny przykład klasycznej opowieści w klimatach cyberpunk. Mamy skorumpowane korporacje, zabawę w hakowanie, nieetyczne ekskrementy, maszyny i mutantów. Atmosfera zostaje nam świetnie przybliżona już od samego into, ukazującego nam skrawek świata, w którym toczy się akcja gry. Historia opowiadana jest nam na dwa sposoby. Z jednej strony pchamy akcję do przodu i naprzykrzamy się SHODAN. Z drugiej strony poznajemy tragiczne wydarzenia na stacji, których to nie mieliśmy okazji doświadczyć. Robimy to za pomocą zapisków i nagrań znajdowanych przy ciałach różnych badaczy i załogi stacji. Ten znienawidzony przez wielu styl prezentowania opowieści przez audiologi miał swoje początki właśnie przy tytułach takich jak System Shock. Dlatego też remake po prostu musiało skorzystać z tej samej drogi. Wiem, że nie każdemu pasuje takie rozwiązanie, ale w wypadku tytułu z lekką nutką horroru, którego akcja rozgrywa się na stacji w kosmosie, znajdywanie nagrań załogi tylko dodaje klimatu.
Duch retro
W kwestii rozgrywki nowy System Shock stara się zachować ducha oryginału, ale także sprawić by gameplay był bardziej współczesny. Każdy, kto grał w wersję z 1994 roku lub wydany kilka lat temu remaster wie jak nieintuicyjne i skomplikowane było sterowanie gry i to, że z 70% ekranu zajmowane było przez interfejs, co na pewno odstraszało sporo graczy. Teraz jest znacznie bardziej przystępnie i gra wpisuje się w kanon rozwiązań znanych choćby z Bioshock.
System Shock to taka bardziej rozbudowana gra FPP, gdzie należy pilnować amunicji, dobrze badać nasze otoczenie i zbierać wszystko jak leci z ciał pokonanych wrogów. W końcu nigdy nie wiadomo czy puszka napoju zebrana ze zwłok szkaradnego mutanta nie uratuje nam życia za pół godziny.
Naszym celem jest przetrwanie i pokonanie Shodan. Wskazówki co do tego drugiego zdobywamy, wysłuchując nagrań audio zmarłych ludzi i kontaktując się z ludźmi z korporacji będącymi poza stacją. Im też chodzi o powstrzymanie szalonego AI i czasem zarzuca wskazówką na temat tego co robić dalej. Nie ma tutaj typowych znaczków na mapie czy strzałek prowadzących nas do celi. Przemierzamy korytarze, pokonujemy wrogów i rozwiązujemy różnego rodzaju zagadki blokujące drzwi i inne elementy otoczenia. Co jakiś czas natrafimy się na coś, co pchnie akcję do przodu i pozwoli ruszyć na kolejne piętra w poszukiwaniu kolejnych rzeczy potrzebnych do wydostania się z naszej okropnej sytuacji. Wszystko to przychodzi bardzo naturalnie i w trakcie eksploracji po prostu natykamy się na coś ciekawego, co może okazać się przydatne na dłuższą metę.
Obok tego mamy sporo strzelania i nawalania naszą rurką. Wynika to z tego, ze mutantów i robotów jest tutaj cała masa i wszystko chce nas zabić lub zamienić w kolejnego sługę szalonego AI. Walka nie jest zbytnio rozbudowana ani skomplikowana, ale spełnia swoje zadanie całkiem dobrze.
Żywot hakera
Cześć zabawy w System Shock polega na hakowaniu różnych systemów, by uzyskać dostęp do kolejnych sekcji Cytadeli lub odblokować jakieś zamki czy drzwi na piętrze. Robimy to w stylu iście cyberpunkowym z przełomu lat 80 i 90. Hakowanie polega bowiem na lataniu po wirtualnej przestrzeni i strzelaniu do jakichś programów wyglądających jak bakterie i wirusy. Do głowy od razu przychodzą mi takie tytuły jak Kosiarz umysłów, Hakerzy czy niesławny Ripper.
Z początku jest to zabawne i całkiem przyjemne. Jednak sekcje te na dłuższą metę potrafią nużyć i ciągną się ciut zbyt długo. Niby jest to jakieś urozmaicenie rozgrywki, ale nie daje ono zbyt wiele.
Błąkam się
Mapa w System Shock szybkos taje się podstawą. Wynika to z tego, że kilkupoziomowa stacja badawcza w kosmosie to istny labirynt. Przemieszczanie się po piętrach jest koszmarem. Na dodatek backtracking wymaga cofania we wcześniej odwiedzone miejsca. Nie jest to zbyt łatwe ani oczywiste. Spokojnie można stracić sporo czasu na błąkaniu się po kolejny piętrach naszpikowanych wrogami i pułapkami. Z pomocą przychodzi wspomniana już mapa. Bez niej trudni jest nawigować bardzo podobne do siebie korytarze.
Pewnie brzmi to trochę jak narzekanie. Jednak taki jest urok produkcji z tamtych czasów. Większość gier FPP stawiała na dziwaczne labirynty, po których trzeba było się poruszać. Teraz już trochę się od tego odzwyczailiśmy, ale taka rozgrywka ma swój urok. Z czasem nawet można się do tego przyzwyczaić i nie przeszkadza zbytnio.
Udało się wiele
System Shock wciąga jak za dawnych, dobrych lat. Twórcom z Nightdive Studios udało się stworzyć atmosferyczną produkcję, która całkiem sprawnie łączy klasyczne rozwiązania z wymaganiami współczesnych graczy. Przynajmniej tak wydaje się staremu koniowi, który pamięta granie w oryginalną wersję jako dziecko. Nowa wersja zachowuje ducha oryginału i dostarcza rozgrywki na solidnym poziomie, co jest chyba najważniejsze przy remake gry. Oczywiście nie obyło się bez drobnych potknięć, ale wynikają one właśnie z próby zachowania ducha oryginału, który nawet lata temu wyróżniał się od norm gatunku. Ja jestem usatysfakcjonowany tym, że nie stworzono typowej korytarzówki z zaznaczonymi punktami na mapie czy listą celów do wykonania. Nie przeszkadza mi błądzenie po piętrach i strzelanie, które jest trochę sztywne.
Zabawne stworki
Graficznie nowy System Shock stawia na ciekawe połączenie starego i nowego. Interfejs jest zrobiony we współczesnym stylu i na pierwszy rzut oka, z odpowiedniej odległości gra wygląda jak typowa strzelanka, jakich cała masa na rynku. Dopiero gdy przyjrzymy się dokładniej ekranowi, zobaczymy archaiczne wręcz piksele i tekstury z dawnych czasów. Z początku jest to dziwne i zastanawiałem się, czy gra ma jakieś problemy techniczne lub coś nie doczytuje się do końca. Okazało się, że to takie rozwiązanie stylistyczne. Mamy do czynienia z grafiką, która udaje lub przypomina nam tytuły z lat 90.
Ogólnie wychodzi to bardzo dobrze. Jednak w pewnych momentach oprawa graficzna zawodzi. Mamy trochę mniejszych i większych problemów technicznych i przeciwników zacinających się na różnych miejscach czy sytuacje, gdy spadamy będąc w windzie itd. Jednak to, co mnie najbardziej boli to wygląd mutantów. Nasz podstawowy przeciwnik z gry wygląda trochę komicznie. Nie wiem, czy to efekt oświetlenia twarzy bestii, czy tego jak się poruszają, ale coś strasznego teraz przypomina mi nieporadne pijane ludki. Pewnie to tylko kwestia preferencji, ale ten element wpłynął odrobinę negatywnie na atmosferę gry. Jest to o tyle dziwne, że inni przeciwnicy wyglądają solidnie i nie mam powodu, by się o nich czepiać.
Krzyk w ciemności
W przypadku audio jest znacznie lepiej. Soundtrack i dźwięki towarzyszące nam podczas gry są pierwsza klasa i mają tę atmosferę horroru w kosmosie, która czyni System Shock tak wyśmienitym tytułem. Potwory i cyborgi mają jeszcze resztki człowieczeństwa i od czasu do czasu usłyszymy krótkie teksty, które powodują ciarki na plecach. Audiologi są solidne i fajnie budują atmosferę gry. Wszystko w kwestiach audio jest co najmniej przyzwoite i świetnie spełnia swoją misję.
Udany remake
System Shock to solidny remake kultowej i legendarnej gry. Tytuł wypełnia misję przeniesienia produkcji z 1994 roku do czasów współczesnych w naprawdę dobry sposób. Mamy wiele ułatwień i usprawnień, ale atmosfera pierwowzoru zostaje zachowana. Puryści pewnie będą trochę niezadowoleni z tego, że interfejs jest teraz bardziej prymitywny i gra jest zbyt przystępna. Moim zdaniem warto zapłacić taką cenę, za to by jedna z najciekawszych gier pierwszej połowy lat 90. mogła dotrzeć w ręce większego grona graczy. Jeśli kiedykolwiek byliście zainteresowanie tym tytułem, który przyczynił się do powstania Bioschock czy dobrych produkcji Arkane, to nie ma lepszej okazji, by odwiedzić stację badawczą opanowaną przez Shodan.