Doskonale zdaję sobie sprawę, że jesteśmy jako społeczeństwo uzależnieni od telefonów do tego stopnia, że co niektórzy mogą odczuwać jego wibracje, pomimo że wcale go w kieszeni nie mają. Granie w symulator telefonu może być zatem uznane za kompletnie nienormalne. Mimo to ten podgatunek gier tekstowych znajduje swoją niszę i co rusz swoją premierę mają tytuły pokroju Bury Me, My Love czy też SIMULACRY . Jako, że ta druga wydana została właśnie na konsole, warto sprawdzić czy ma ona na platformach domowych jakikolwiek sens.
Nie ma co owijać w bawełnę, produkcje mające na celu symulowanie systemu telefonu najlepiej sprawdzają się właśnie na Androidzie bądź iOS. Ani komputer, ani konsola nie zapewni Wam tego samego doświadczenia, co komórka. Najzwyczajniej nie jest możliwe totalne zanurzenie się w świecie tego typu gry, kiedy bezustannie o „growości” danego tytułu przypominają nam na ekranie wypełniacze po bokach pionowego „wyświetlacza” telefonu.
Dodatkowo zdecydowanie mniej wygodne jest sterowanie w wersji konsolowej. Żeby nie było, nie jest wykonane źle, bo to na dobrą sprawę zwyczajne przeskakiwanie po menusach, ale jednak krzyżak na padzie nie jest w stanie przebić zwyczajnego smyrania palcem po ekranie. Nieco lepiej wypada tutaj wersja switchowa, ponieważ konsola w trybie przenośnym oferuje sterowanie dotykowe, choć z jakiegoś nieznanego mi powodu nie działa to zbyt dobrze. O ile samo klikanie i przesuwanie okna czatu jest jak najbardziej okej, o tyle już próba wybrania opcji dialogowej to syzyfowa praca. Każde przesunięcie palcem po ekranie kończy się wyłączeniem pola tekstowego. Toteż zdecydowałem się pozostać jednak przy krzyżaku.
Nie była to sytuacja idealna, bo w grze nie raz i nie dwa będziemy musieli wpisać coś po prostu na wirtualnej klawiaturze. SIMULACRA opiera się bowiem na zgłębianiu tajemnic skrywanych w pamięci znalezionego przez nas telefonu, stopniowo uzyskując dostęp do kolejnych jego zakamarków. W tym celu skanujemy rozmowy SMS, maile, tweety, a nawet bajerki przesyłane nam przez facetów na growej wersji Tindera w celu znalezienia informacji mogących nam się przydać w śledztwie. W międzyczasie podszywamy się też pod poprzednią właścicielkę telefonu, dowiadując się tym samym co nieco o jej życiu miłosnym.
Może się to dla wielu wydawać dość niepokojącym zachowaniem typowym dla zboczeńca lub stalkera, ale spokojnie. Robimy to w dobrej wierze, bowiem wygląda na to, że Anna, główna bohaterka gry oraz właścicielka telefonu, została uprowadzona, a jej życie jest zagrożone. Zatem w komitywie z jej byłym oraz niedoszłym facetem próbujemy ją uratować, czemu nie sprzyja fakt, że telefon, który mamy w ręce zdaje się być nawiedzony. Na tweeterowy profil Anny co jakiś czas wrzucane są jej zdjęcia, a sama komórka glitchuje się, ukazując przy tym obrazki wyjęte prosto z koszmaru.
SIMULACRA jest bowiem horrorem i grając w to w środku nocy w ciemnym pomieszczeniu można się wystraszyć, ale nie jest to raczej zasługa gęstego klimatu towarzyszącego produkcji. Gra straszy bowiem raczej tanimi sztuczkami Głośne dźwięki i straszna morda na ekranie nie należą w końcu do zbyt ambitnych sposobów budzenia strachu. Z resztą nawet dzwonek ustawiony w telefonie ma na celu wywołanie zawału i jest to na tyle irytujące oraz bezcelowe, że spędziłem trochę czasu szukając opcji jego zmiany. Niestety bezskutecznie. Zdarzają się jednak fajniejsze motywy, jak choćby rozbrzmiewające niekiedy pukanie do drzwi, lecz niestety jest to zdecydowana mniejszość. Możliwe, że SIMULACRA wypada pod tym względem nieco lepiej na komórce, o ile tylko zatracimy się w grze i uwierzymy, że nasz telefon opętało jakieś zło.
Zależnie od naszych wyborów i tego, jak traktowaliśmy bohaterów tej historii trafimy nie tylko na różne zakończenia, ale również sam przebieg gry będzie wyglądał nieco inaczej. Zatem warto zastanowić się czasem, czy na pewno chcemy powiedzieć to, co zamierzamy, czy może lepiej to sobie przemyśleć. Opowieść sama w sobie jest naprawdę niezła, dość trafnie, choć niekoniecznie subtelnie, komentująca obecną internetową rzeczywistość. Jeżeli miałbym się do czegoś pod tym względem przyczepić, to do gry aktorskiej, która po prostu boli. Wiem, że to nie są profesjonalni aktorzy, ale sztuczność i swego rodzaju „serialowość” wypowiadanych kwestii, skutecznie wybijała mnie z rozgrywki.
To jednak tylko drobnostka. Całościowo SIMULACRA to naprawdę dobra produkcja warta wydania na nią pieniędzy, o ile tylko lubicie symulatory telefonów. Historię śledzi się z zainteresowaniem, snując teorię na temat losu Anny oraz motywacji postaci drugoplanowych. Gra sprawdza się też na domowych konsolach, więc jeżeli taki sposób grania preferujecie – możecie zabierać się za nią bez wahania, choć osobiście polecałbym sięgnąć po wersję na telefon. W końcu z definicji nie ma lepszej metody na doświadczenie tego rodzaju tytułu.