Recenzja Kangurek Kao. Czy to już pierwsza liga platformówek 3D?

Kangurek Kao
Kangurek Kao

Po blisko 17 latach od premiery trzeciej części Kangurka Kao, kultowa platformówka 3D od rodzimego studia Tate Multimedia, powraca z nową odsłoną. Cuda się zdarzają, ale tym razem to nie cud nad Wisłą, tylko odpowiedź deweloprów na głośną w mediach społecznościowych akcję BRING KAO BACK!

Na fali popularności odświeżania kultowych platformówek z serii Crash Bandicoot czy Spyro, przyszedł w końcu czas na powrót naszego polskiego torbacza. Czy usatysfakcjonuje on milenialsów spragnionych nostalgicznej podróży do czasów młodości? A może tym razem Kao wyjdzie z cienia wąsatego hydraulika, fioletowego smoka i innych jamrajów pasiastych i odciśnie mocny ślad w świadomości zagranicznych graczy? Mam nadzieję, że tak się stanie, bo ma na to papiery.

Nowy Kangurek Kao to nie remaster czy też remake pierwszej odsłony, ale zupełny restart serii. Zadowoleni z tego faktu powinni być wszyscy, gdyż sterujemy młodym kangurkiem wyruszającym w swoją pierwszą przygodę, ale również nie brakuje postaci znanych ze starszych gier jak, chociażby pelikana Gadżeta.

Jak to w grach tego typu, fabuła nie jest zbyt skomplikowana. Kao mieszka na wyspie Hopallo wraz ze swoją matką, ale pewnego dnia przyśniło mu się, że jego siostra Kaia jest w niebezpieczeństwie. Postanawia więc wyruszyć w podróż, podczas której ma również się dowiedzięć, co się stało z jego zaginionym wiele lat temu ojcem. Kao jednak nie jest sam i w walce z Mrocznym Wojownikiem i jego siłami towarzyszy mu duchowo mentor Walt oraz gadające Wieczne Rękawice, które w przeszłości należały do ojca Kao. Młodzian ma jednak z nimi niezwykłą więź, dzięki której widzi i wchodzić w interakcje z rzeczami z Wiecznego Świata. Motyw ten jest także istotnym elementem poszerzającym arsenał umiejętności Kao i wzbogacający rozgrywkę. Tak w telegraficznym skrócie prezentuje się zarys historii, w trakcie której kangurek przemierza opanowane przez mroczne siły krainy i rozprawia się z ich bossami.

2

Fabuła choć prosta, to sprawnie posuwa się do przodu, tworząc przyjemne tło dla rozgrywki. Widać i również słychać, że twórcom zależało na zaspokojenie potrzeb graczy w każdym wieku. Dialogi są proste i odrobinę infantylne, co zadowoli młodszych graczy, ale sporadycznie Kao wypowiada kwestie będące puszczeniem oczka w stronę dojrzałego gracza, jak chociażby nieśmiertelne – ciemność, widzę ciemność, z filmu Seksmisja. Ostatecznie jednak dialogi nie rzucają na kolana, Kao, choć generalnie wzbudza sympatię, bywa czasami irytujący, żarty są czerstwe jak tygodniowa bagietka, a nawiązania do współczesnych zjawisk, to niekiedy trochę taki delikatny cringe. Ale być może takie były założenia twórców, gdyż z czasem nabiera to nawet swoistego uroku.

Jednak to nie fabuła i sposób prowadzenia narracji są głównymi elementami Kangurka Kao jak i zresztą każdej platformówki trójwymiarowej. Kwintesencją tego gatunku jest przemieszczanie się pomiędzy platformami, pokonywanie przeszkód i ciekawie zaprojektowane poziomy. I te elementy w Kao the Kangaroo, wyszły twórcom bezsprzecznie rewelacyjnie. Skakanie i przemieszczanie się jest precyzyjne i responsywne, postać porusza się dynamicznie, a za każdy nasz błąd winić możemy tylko siebie. Programistom z Tate Multimedia udało się zachować ducha oryginału, jednocześnie wprowadzając sterowanie do współczesnych standardów i to tych najwyższych. Również walka wypada całkiem atrakcyjnie. Starcia są dynamiczne i w pojedynkach ze sporą grupą przeciwników możemy błyskawicznie przełączać się pomiędzy oponentami. Do dyspozycji otrzymujemy tradycyjny cios prawym prostym, uderzenie o ziemie zadające niewielkie obrażenia obszarowe oraz cios ogonem z wyskoku. Dodatkowo, gdy wykonamy odpowiednio długą sekwencję ciosów bez otrzymywania obrażeń, dostajemy możliwość wykonania potężnego uderzenia powalającego nawet kilku przeciwników.

4

Jeśli chodzi o eksploracje i elementy zręcznościowe, to deweloperzy nie postanowili wymyślać koła na nowo. Mamy masę rozwiązań z pierwszego kangurka i przede wszystkim z Kangurek Kao: Runda 2, choć nie zabrakło też nowości. Rozbijamy więc wszelakie beczki i skrzynie, by zbierać legendarne dukaty, rzucamy bumerangiem, a do przemieszczania się możemy także wykorzystywać nasze długie uszy. Są to motywy dobrze znane fanom serii, choć tym razem znajdziek i mechanik jest znacznie więcej. W każdej lokacji znajduje się wiele alternatywnych przejść czy ślepych uliczek, w których czekają na nas ukryte skarby, cenne diamenty, ćwiartki serduszek, które zebrane w całość na trwałe wzmacniają nasze zdrowie, rozsiane po każdej lokacji literki naszego imienia, czy też jedno całe życie. Warto nadmienić, że zbieranie wszystkich elementów, nie jest celem samym w sobie. Dukaty bowiem są środkiem płatniczym. W hubie każdej z czterech dostępnych w grze krain znajduje się sklep, w którym możemy zakupić, dodatkowe życie, ułamek wzmocnienia dla zdrowia oraz elementy garderoby. Te ostatnie odblokujemy, chociażby poprzez zebranie wszystkich literek składających się na imię KAO w konkretnym etapie.

Jednak kluczowym obiektem pożądania, który ma uzasadnienie fabularne, są runy z Wiecznego Świata. To ich odpowiednia ilość umożliwia nam odblokowywanie kolejnych poziomów.

5

Generalnie motyw Wiecznego Świata, ma olbrzymi wpływ na rozgrywkę i determinuje nowości w gameplayu. W końcu to właśnie z tej mistycznej krainy pochodzą rękawice, którymi Kao rozprawia się z przeciwnikami. Wraz z postępem gry otrzymują one dodatkowe moce: ognia, lodu i wiatru, które pozwolą nam dotrzeć do nowych miejsc oraz rozwiązywać proste zagadki środowiskowe. Kolejnym motywem są fioletowe kryształy, których rozbicie czy to za pomocą rękawic, czy też bumeranga, umożliwia przez ograniczony czas korzystać z dodatkowych platform z Wiecznego Świata oraz haków do bujania się na linie.

To jeszcze nie wszystko. W każdej misji ukryte są zazwyczaj dwie Wieczne Studnie. Są to dodatkowe etapy o różnych charakterze, w których w jak najkrótszym czasie musimy dotrzeć do celu, zbierając po drodze dukaty oraz kryształy. Jak więc możecie zauważyć nowy Kangurek Kao ma całkiem urozmaicony gameplay, w którym nie nie sposób narzekać na nudę. Szkoda więc, że gra kończy się zaledwie po kilku godzinach, bo różnorodność, którą twórcy zaoferowali, wystarczyłaby spokojnie na kilka dodatkowych godzin zabawy. Zwłaszcza ostatni kraina, która pod względem artystycznym najbardziej przypadła mi do gustu, dostarcza nam najmniej zawartości i cała gra kończy się jakby w pośpiechu.

Na wydłużenie czasu gry z pewnością nie ma dużego wpływu poziom trudności. Kangurek Kao jest bowiem zdecydowanie mniej wymagającym tytułem niż starsze części, w których poprzeczkę podnosiła w dużej mierze drewniana mechanika. Obecnie młodzi gracze nie są przyzwyczajeni do wymagających platformówek, stąd, chociażby nowy Crash cieszy się głównie popularnością wśród graczy, którzy pamiętają jeszcze odsłony z pierwszego PlayStation. Nowy Kao jest grą przystępną, która poziomem trudności przypomina mi nieco New Super Lucky’s Tale, choć produkcja Playful Studios zapewniała odrobinę dłuższą zabawę. Nawet walki z bossami, choć zmyślnie zaprojektowane i kilkuetapowe, z każdą kolejną zdobywaną krainą nie są bardziej wymagające. Wręcz przeciwnie, najwięcej problemów sprawił mi pierwszy boss, z którym starcie musiałem dwukrotnie powtórzyć. Każda kolejna potyczka, w tym finałowe starcie nie stanowiły już dla mnie większego wyzwania. Nie ma to jednak istotnego wpływu na odbiór rozgrywki, gdyż pojedynki są naprawdę ciekawe. Szkoda tylko że twórcy postanawiają nam rzucać koła ratunkowe, chociażby w postaci słabszych wrogów, których pokonanie odbudowuje nasz poziom zdrowia. Ciężko mi zrozumieć, dlaczego nie zdecydowano się na wprowadzenie dodatkowego poziomu trudności, choć być może, zostanie on w przyszłości zaimplementowany popremierową aktualizacją.

1

Oprawa graficzna Kangurka Kao to absolutny top wśród platformówek i stylistyką najbliżej jej do odświeżonych gier z serii Spyro. Projekt świata oraz postaci robi bardzo dobrze wrażenie, a dzięki świetnym animacją, gra w ruchu prezentuje się rewelacyjnie. Każda kraina to spora otwarta lokacja z przejściami do nowych misji, posiadająca zupełnie nowy charakter, jednocześnie zachowując pewne cechy charakterystyczne świata gry. Sprawia to, że nawet przez chwilę nie mamy wrażenia wtórności lokacji i odkrywanie kolejnych zakamarków sprawia nam olbrzymią przyjemność. Choć w sumie muszę się do czegoś przyczepić. Bardzo eksploracyjny charakter nowego Kangurka sprawia, że dosłownie wszędzie widzimy ukryte przejścia i miejsca, w których może znaleźć się coś ciekawego. Ta nasza ciekawość niestety nierzadko wiedzie nas na manowce i zderzamy się z niewidzialną ścianą lub tracimy życie, bo miejsce, które zdawać by się mogło na wyciągnięcie ręki, okazuje się dla nas nieosiągalne. Nie psuje to jednak bardzo pozytywnego odbioru przebywania w świecie wykreowanym przez Tate Multimedia i zdecydowanie chciałbym do niego móc jak najszybciej powrócić.

Świetna warstwa wizualna Kangurka Kao współgra z przyzwoitą oprawą dźwiękową. Nie wyróżnia się ona niczym szczególnym, ale spełnia swoją rolę jako tło dla dynamicznej rozgrywki i dopełnia się z klimatem poszczególnych krain. Na przyzwoitym poziomie stoi także rodzimy dubbing, który, jak wspomniałem wcześniej, musiał mierzyć się z dość słabymi dialogami.

Niestety Kangurek Kao nie był przed premierą grą w nienagannym stanie technicznym. Zdarzały się pojedyncze bugi czy glitche, choć nie było one na tyle nagminne, by psuć pozytywne odczucia płynące z gry. Największy błąd przytrafił mi się pod koniec zabawy, dokładnie chwilę przed ostatnim starciem, kiedy gra wywaliła się do systemu, a po jej ponownym uruchomieniu, utraciłem postęp całego rozdziału i ostatnią krainę musiałem zacząć od początku. Szczęściem w nieszczęściu, że jest to najkrótszy z czterech głównych fragmentów gry i jego powtórzenie zajęło mi niespełna godzinę. Kolejnym mankamentem jest praca kamery. W starciach czy podczas fragmentów platformowych nie mogę jej nic zarzucić, działa responsywnie i nie sprawia psikusów. Jednak w wąskich korytarzach czy na niewielkich przestrzeniach, ma ona tendencje do przenikania przez ściany, a biorąc pod uwagę, że Kangurek Kao zachęca do eksploracji i zaglądania w każdy kąt, takie sytuacje zdarzają się dość często. Jeśli jednak chodzi o płynność, nie mam zastrzeżeń. Grając na Xbox Series X, nawet przez chwilę nie odczułem spadków klatek na sekundę.

6

Tate Multimedia to niewielkie studio, któremu udało się w krótki czasie stworzyć trójwymiarową platformówkę na światowym poziomie. Kangurek Kao nie ma się czego wstydzić przez uznanymi przedstawicielami gatunku i mam nadzieję, że jego premiera odbije się szerokim echem nie tylko w Polsce. Jest to urocza gra, która w ciągu zaledwie kilku godzin zaskoczy nasz mnogością mechanik i różnorodną rozgrywką pełną strać z licznymi wrogami, dynamicznymi ucieczkami, ryzykownymi zjazdami oraz wymagającymi precyzji skokami. Choć gra nie jest długa, to biorąc pod uwagę jej cenę na premierę (niespełna 150 zł), fakt ten nie może negatwynie wpłynąć na ocenę końcową. Po prostu z chęcią zapłaciłbym więcej za więcej, bo nowy Koa to apatyczna porcja świetnego platformera.

Zdecydowani polecam. Kangurek Kao to pozycja obowiązkowa dla każdego miłośnika gatunku, bez względu na wiek. No i nie czekajcie na promocję – cena na premierę jest niezwykle atrakcyjna, a ja chcę jak najszybciej nowego i większego Kangurka.

Plusy
  • Różnorodna rozgrywka
  • Ładna oprawa graficzna
  • Projekty lokacji
  • Cena
Minusy
  • Słabe dialogi
  • Drobne bugi i glitche
8.5
Ocenił Kamil Kościelniak
Recenzja gry na Xbox Series X

Recenzja powstała na podstawie rozgrywki z konsoli Xbox Series X

Recenzje gier OpenCritic