Recenzja Evil West

Evil West
Evil West

Gry o dzikim zachodzie mają się ostatnio całkiem dobrze. Zwłaszcza te mieszające klimaty rewolwerowców z horrorem. Teraz do grona produkcji wpisujących się w ramy gatunku znanego jako weird west dołącza kolejna polska produkcja. Czy Evil West zasługuje na miano hitu?

Evil West to trzecia po Shadow Warrior 3 i Trek to Yomi gra rodzimego studia Flying Wild Hog, która trafia na konsole i komputery w ostatnich miesiącach. Nowa produkcja to gra akcji z perspektywy trzeciej osoby, gdzie na dzikim zachodzie mierzymy się z mrocznymi siłami armii wampirów. Tytuł kojarzył mi się trochę z naprawdę przyjemnym Darkwatch: Curse of the West, które także oferowało podobne połączenie.

Wampiry i rewolwery

Bohaterem gry jest Jesse Rentier. Twardy i doświadczony kowboj należy do rodu specjalizującego się w eksterminacji wampirów. Mężczyzna działa w organizacji noszącej jego nazwisko i wykonuje misje dla amerykańskiego rządu. Sytuacja bohatera zmienia się w chwili, gdy krwiopijcy przechodzą do ofensywy i atakują bazę organizacji. Jesse wraz z niedobitkami muszą przegrupować siły i zmierzyć się z największym zagrożeniem w swojej karierze. Okazuje się bowiem, że pewna sekta wampirów odkryła pradawny sekret dający im niezwykłą moc.

Evil West 8
Evil West

Niestety fabuła Evil West nie powala. Nie jest tragicznie, ale czeka nas dosyć standardowa historyjka z przewidywalnymi zwrotami akcji i nieskomplikowanymi postaciami. Nie ma w tym nic złego. Jednak trochę męczy, że twórcy bombardują nas scenkami przerywnikowymi i pogadankami między bohaterami. Spokojnie można połowę tego wyciąć i gra nic nie straci, jeśli chodzi o historię. Nawet śmiem twierdzić, że wyszłoby to produkcji Flying Wild Hog na dobre.

TPP na dzikim zachodzie

Evil West to gra akcji, gdzie głównym elementem jest pokonywanie fal przeciwników pojawiających się na arenach, które odwiedzamy. Mamy więc formułę klasycznych slasherów jak Devil May Cry z odrobinę sztywniejszym systemem walki. Schemat jest więc prost i po każdej walce, otrzymujemy korytarzową sekcję ze skakaniem i szukaniem znajdziek w postaci kasy, by trafić do kolejnej areny z grupkami przeciwników. Powtarzamy to przez kilkanaście poziomów, po czym obserwujemy napisy końcowe.

Walcz

W starciach z przeciwnikami wykorzystujemy broń palną i ataki wręcz. Nawalamy wrogów za pomocą jednego przycisku, mamy też kopniak pod innym i blok, który z czasem zostaje wykorzystany zarówno do parowania, jak i robienia swego rodzaju elektrycznego wślizgu w wampiry czy chwytania je na odległość. Obijanie potworów sprawdza się całkiem ok, z widowiskowymi finisherami i ciosami, które sprawiają wrażenie potężnych. System jest co prawda odrobinę ociężały i brak mu płynności Devil May Cry, Bayonetty czy Metal Gear Rising.

Giwery stanowią ważną część rozgrywki, bo pozwalają nam na zdejmowanie wrogów na odległość, celowanie w ich słabe punkty czy przerywanie wykonywanego ataku, zanim nas trafi. Do tego każda z broni w naszym posiadaniu sprawdza się lepiej w danych sytuacjach czy przy konkretnym przeciwników. Miotacz ognia pozwala na szybkie poradzenie sobie z grupką zbitych przeciwników, podczas gdy karabin świetnie strąca odległych wrogów strzelających do nas.

Evil West 11
Evil West

Upgrade

Spore znaczenie ma tutaj nasz ekwipunek i umiejętności. W trakcie gry odblokowujemy nowy sprzęt i kolejne giwery dla naszego bohatera. Jesse zaczyna z rewolwerem, później w jego ręce wpada karabin, strzelba, kusza, miotacz ognia, magiczny krzyż czy rękawice napędzane prądem. Każda z broni ma kilka ulepszeń do wykupienia za kasę rozsianą po planszach. Dodatkowo mamy jeszcze system levelowania z odblokowaniem umiejętności za przyznawane nam punkty. Ciągle zdobywamy coś nowego i stajemy się silniejsi czy to za sprawą nowych pukawek, czy też ulepszeń już dostępnego sprzętu.

Dzięki temu rozgrywka nie jest nużąca i co chwile odkrywamy nowe sposoby eksterminacji potworów, których także przybywa z kolejnymi rozdziałami kampanii. Wszystko jest całkiem solidnie rozłożone i dopiero pod koniec gry dostajemy dostęp do pełnego arsenału naszego rewolwerowca.

Trochę się dzieje

Walka z przeciwnikami urozmaicona jest dodatkowymi sekcjami w stylu pędzenia w wagoniku kolejowym czy rozwiązywania prostych zagadek i puzzli. Nie ma tego może strasznie dużo, ale takie przerywniki od nawalania potworów sprawdzają się dobrze.

Evil West 7
Evil West

Gameplay nie jest może przesadnie rozbudowany i tak dynamiczny jak najlepsze gry tego typu, ale jest tu okazja do wykorzystania wszystkich umiejętności w arsenale naszego bohatera. Do tego gra nie jest straszenia łatwa i wymaga od nas trochę planowania i umiejętnego korzystania ze wszystkich zdolności. Takie podejście do starć z wampirami wychodzi tytułowi na dobre, bo mordobitki na arenach nie nudzą się tak szybko, jak mogłoby się wydawać.

Trochę problemów

Mimo wszystko Evil West czegoś mi brakowało. Jeszcze więcej różnorodności lub chociaż bardziej rozbudowany system walki w zwarciu wyszedłby grze na dobre. Wtedy nawalenie przeciwników byłoby jeszcze bardziej satysfakcjonujące i nie służyło jedynie do nabijania paska energii do wykonywania ataków specjalnych.

Mamy też okazję pograć w trybie co-op. Niestety opcja ta jest raczej dodana na doczepkę i niezbyt przemyślana. Największym problemem jest to, że tylko osoba hostujaca grę zdobędzie postępy w kampanii. To skutecznie zniechęca do grania z innymi i działa na niekorzyść Evil West.

Jestem też trochę zawiedziony korytarzową częścią gry. Chodzenie pomiędzy arenami nie jest zbyt ciekawe. A elementy pseudoplatformowe ograniczają się do klepania przycisku, by nasz bohater wykonał jakąś akcję. Brakuje tutaj rozmachu i dopieszczenia tych fragmentów. Można się poszwendać w poszukaniu kasy, ale monety nie są specjalnie ukryte, więc trwa to jedynie chwilę.

Migające bronie

Jeśli chodzi o oprawę graficzną, to muszę pochwalić wygląd i różnorodność lokacji, jakie odwiedzimy. Mamy mieszankę typowych ulic w samo południe rodem z westernów, ale także trochę zaskakujących miejscówek w horrorowym klimacie. Niestety trochę gorzej jest z postaciami i animacjami. O ile design postaci i bestii jest ok, a lekko przejaskrawiony styl otoczenia pasuje do zakręconej historii, tak podczas akcji jest już nieco gorzej. Ekwipunek naszego bohatera przenika przez różne tekstury, w tym jego plecy. Pojawia się trochę bugów i glitchy, które potrafią wytrącać z immersji. Mnie najbardziej drażniła strzelba, która co jakiś czas ot, tak sobie migała i odciągała mój wzrok od akcji.

Evil West 10
Evil West

Do trzech razy sztuka?

Flying Wild Hog udało się wydać trzy naprawdę różnorodne gry reprezentujące różne gatunki, style i pomysły. To naprawdę niezłe osiągniecie i dowód talentu polskich deweloperów. Jednak muszę przyznać, że Evil West jest dla mnie najsłabszą z trzech wydanych produkcji. To dobra gra, jednak trzymanie się schematów liniowych bijatyk i slasherów nie pozwala w pełni wykorzystać potencjału świata i uzbrojenia naszego bohatera. Seria walk na arenach jest całkiem przyjemna, ale przydałoby się znacznie więcej, różnorodnych elementów by tytuł mógł w pełni rozwinąć skrzydła.

Evil West
Evil West

Zły zachód

Evil West to solidna produkcja powracająca do epoki niezłych tytułów AA, które nie mają ambicji do bycia megahitem. Zamiast tego gra dostarcza prostej i przyjemnej bitki i strzelania z perspektywy trzeciej osoby. Podobnych produkcji było sporo na poprzednich generacjach konsol, lecz w obecnych czasach nie ma zbyt wiele tytułów tego typu. Ja bawiłem się nieźle, choć nie jest to tytuł dla graczy oczekujących jakości najlepszych gier A. Na dodatek trochę problemów i niedoróbek sprawia, że gra nie wykorzystuje w pełni swojego potencjału.

Plusy
  • Świetny klimat
  • Solidny system walki
  • Sporo umiejętności do zdobycia
Minusy
  • Nudna fabuła
  • Trochę glitchy
  • Sekcje korytarzowe są przeciętne
6.5
Ocenił Tomek Piotrowski
Recenzja gry na Xbox Series X

Recenzja powstała na podstawie rozgrywki z konsoli Xbox Series X

Recenzje gier OpenCritic