Recenzja Drug Dealer Simulator

Drug Dealer Simulator e1586944238692

Czego to Polacy nie wymyślą – MovieGames oraz PlayWay (powiązane ze sobą spółki) prześcigają się na coraz to oryginalniejsze pomysły, tworząc symulatory z większą werwą niż kiedyś niemieckie studio Astragon. To jest prawdziwe tempo karabinu maszynowego, co kilka tygodni wypuszczane są kolejne zwiastuny gier. Mamy więc w produkcji symulator księdza, papieża, pracownika stacji benzynowej, nauczyciela, a nawet żula. MovieGames stawiało wcześniej na inne gatunki, a poziom wydanych gier był przy tym bardzo różny – od słabego 303 Squadron: Battle of Britain po świetny horror The Beast Inside. Z symulatorami też jest tylko nieźle, raczej nie było warto zostawać poszukiwaczem skarbów, prędzej mechanikiem samolotowym. Nie są to jednak kuszące propozycje również pod względem pomysłu – oczka się jednak święcą, gdy MovieGames wraz z Byterunners Game Studio proponują nam zostać…dilerem narkotyków.

Drug Dealer Simulator (3)
Spolszczenie pozostawia trochę do życzenia…

Jak to Policeman przeszukuje mnie?

Nie mam wątpliwości – Drug Dealer Simulator to będzie hit sprzedażowy. Promocja gry stoi na niezłym poziomie – autorzy wpadli na pomysł wypuszczenia tzw. „darmowej próbki” na początku kwietnia, zawierającej kilkadziesiąt minut rozgrywki. Ponoć dobry diler zawsze pierwszą działkę daje za darmo, choć oczywiście nie znam tego z własnego doświadczenie. Dobra, macie mnie – nie znałem się, dopóki nie przyszło mi stanąć twarzą twarz z przeznaczeniem w Drug Dealer Simulator i przyjąć ofertę od pewnego mężczyzny o imieniu Eddie. Eddie wprowadza nas w tajniki handlu narkotykami i przez kolejne godziny będziemy od niego zamawiać towar oraz przynosić w zębach zarobiony utarg z całego miasta. Miejscowość podzielona jest na kilkanaście dzielnic, w których musimy wywalczyć swoje wpływy. Dodatkowo przez centrum miasta przechodzi wielki mur, przy którym stoją patrole policji i sprawdzają każdego przechodzącego na jego drugą stronę. Sprawa nie wydaje się więc ciekawa, zwłaszcza, że godziny policyjne w nocy oznaczają wzmożone patrole i mandaty. A jak będziesz miał przy sobie narkotyki, to dopiero będzie bieda. Gracz staje więc przed wyzwaniem, ale niekoniecznie niemożliwym do wykonania. Schemat rozgrywki jest powtarzalny – zakupy w laptopie u Eddiego, przejęcie towaru w jakimś miejscu (szyb wentylacyjny, kosz na śmieci), a następnie czekanie na wiadomości od klientów i latanie po całym mieście z plecaczkiem i rozprowadzanie dragów. Kolejne minuty spędzają więc na pewnym grindowaniu, które jest ubarwiane przez autorów na kilka sposobów.

Akcję obserwujemy z pierwszej osoby. Gdy goni nas policja, to mamy małą namiastkę Mirror’s Edge, choć nasz bohater nie jest tak wysportowany jak Faith, ale i nie ma tylu przeszkód po których można byłoby uprawiać parkourowe szaleństwo. Jesteśmy jednak w stanie zwiększyć atrybuty dzielnego dilera, jeśli tak go można nazwać. Zbierając kolejne punkty doświadczenia otrzymujemy możliwość rozwinięcia kilku cech, takich jak wytrzymałość, szybkość biegu, czy umiejętności sprzedażowe. Złapanie przez policję to często kosztowne (zwłaszcza na początku) mandaty, ale i rekwirowanie narkotyków. Na szczęście możemy wyrzucić plecak w krzaki i pójść po niego po wyjściu z komisariatu. Niestety, choć jest ten dreszczyk emocji, gdy goni nas policja, tak nie zawsze AI stoi na dobrym poziomie. Policjanci owszem, działają na pewnych algorytmach (większa szansa na zainteresowanie się nami, gdy mamy większy plecak, gdy biegniemy itd.), ale są często głupi. Potrafią się zaklinować w jakimś miejscu, my nie zdajemy sobie o tym sprawy i nagle, gdy myślimy, że już po wszystkim, wyskakują przed nami i rażą paralizatorem. Jeśli czegoś mi w tym aspekcie brakuje, to z pewnością większych możliwości ucieczek – nie możemy uciec do mieszkania i np. bronić się przed obławą. Brakuje też możliwości uratowania nas przez kogoś lub prób przekupienia kogoś wyżej. Policjanci blokują się też czasem przy przejściach na drugą stronę miasta – sprawdzając nas po dwa razy.

Drug Dealer Simulator (1)
Porządek na stole musi być.

Przecież mam prawo nosić to, co chcę

Nie jesteśmy zdani tylko na siebie w przypadku dystrybucji. Wraz z postępem gry, nasi klienci z chęcią będą prosić o możliwość dilowania dla nas. Oznacza to znacznie większe zamówienia, a później zbieranie hajsu od dilerów, gdy już sprzedadzą wszystko. Brzmi jak MLM, ale my przynajmniej coś z tego wyciągamy. Od Eddiego dostajemy czyste narkotyki, ale nie musimy sprzedawać wszystkiego w 100% jakości. Supermarket, czy apteka tylko czekają na nasze zamówienia. Dlatego w naszych kryjówkach możemy urządzić sobie laboratorium i mieszać co chcemy. Najprościej kupić tackę do mieszania i dodać do narkotyków trochę cukru, czy ibuprofenu. My oszczędzamy na towarze, a klienci wcale nie muszą poczuć różnicy. Ten wątek ekonomiczny się całkiem dobrze sprawdza. My możemy podnosić ceny dragów za 1 gram, a jednocześnie jeszcze tworzyć swoje chemiczne składy, które pozwolą nam na oszczędzaniu materiału. Jedna rzecz, która trochę psuje ten biznesowy model, to system respektu poszczególnych dzielnic. Otóż, za każdą akcję – sprzedanie dragów, rozdanie nieznajomym „darmowej próbki”, czy niewspomniane wcześniej malowanie po ścianach naszego symbolu – dostajemy punkty doświadczenia i szacunek.

Problem polega na tym, że on cały czas spada o małą wartość, więc to wymusza na nas ciągłe dbanie o klientów z poszczególnych dzielnic. Jeśli więc zbyt długo będziemy zapuszczać się po mieście lub nie będziemy realizować konkretnych zadań, to spadną nam te liczby i np. nie będziemy mogli trzymać wysokich cen na dragach. Rozumiem intencje autorów, ale może dałoby się system szacunku po prostu zmienić na znacznie wolniejsze przyrosty i brak spadków? Grindowanie jest czasem przyjemne, ale z większą ilością dzielnic, robi się to męczące.

Drug Dealer Simulator 2

To, co moje jest moje, co jara mnie

Będę jednak szczery, że wirtualne dilowanie wciąga (tak, żart zamierzony) bardzo szybko. Drug Dealer Simulator robi dobre pierwsze wrażenie – błyskawiczny wzrost naszej narkotykowej firmy jest satysfakcjonujący. Autorzy chcieli jeszcze dodać kilka dodatków, by nas nie zanudzić – dzięki temu, w nasze komórki, w których przechowujemy i wytwarzamy narkotyki, możemy zainwestować elementy dekoracyjne, jak łózko, kanapy, czy inne dywany. Ja to raczej z tych lubiących surowość, mi wystarczył sam stół i narzędzia, ale jeśli ktoś chce? Takie pierdoły, wraz z dziwnymi imionami i nazwiskami naszych klientów, napisami na ścianach, muralami, czy specyficznym słownictwem, sprawiają, że Drug Dealer Simulator to przyjemny relaksator, pozbawiony powagi produkt, który jak już wspomniałem na samym początku – będzie hitem sprzedażowym. I dobrze, jeszcze tego brakowało, żeby ktoś tu silił się na poważną fabułę ze smutną historią w tle jakiegoś chłopaka, zbierającego hajsy z dragów na operację narzeczonej.

Oprawa audiowizualna stoi na przyzwoitym poziomie. Jakość modeli nie powala, nad nimi, jak i nad teksturami, czy animacjami można było bardziej przysiąść, ale całość broni się dobrą płynnością rozgrywki oraz szczegółami. Starano się żeby poupychać trochę detali i odróżnić w jakikolwiek sposób dzielnice. Dzięki pewnym charakterystycznym elementom wiedziałem którymi ścieżkami najlepiej uciekać przed policją, więc jednak te rzeczy miały sens. Gorzej jednak, że czasem gra lubiła wyrzucić mnie do pulpitu. Starłem się sejwować jak najczęściej, ale zapisywanie rozgrywki było możliwe tylko w kryjówkach, zatem czasami kilka minut poszło na zmarnowanie i musiałem powtarzać od zapisanego momentu.

Drug Dealer Simulator (4)
W shadyComm spędzicie masę czasu, bo czego się nie robi dla klientów?

W razie co nie wiem przecież jak i gdzie…

Ciężko ocenić Drug Dealer Simulator. To produkcja, która ma wiele zalet, nie tylko mowa tu o świeżości, pomysłach, czy klimacie. To pod wieloma względami dobry tytuł, który bez wątpienia spodoba się wielu graczom. Rozwijanie swojej sieci kontaktów, uciekanie przed policją, coraz większe wyzwania – dzieje się tu całkiem sporo i nawet pomimo czasem upierdliwego grindowania, potrafi przykuć do komputera na dłużej. Zabrakło moim zdaniem lepszego AI stróżów prawa i dopracowania tytułu (bugi, spolszczenie, blokowanie postaci). Drug Dealer Simulator powinien dorównać sukcesowi House Flipper i być kolejnym udanym na wielu płaszczyznach tytułem w portfolio MovieGames. Więcej takich tytułów, mniej Wanking Simulator i będzie jeszcze lepiej.

Plusy
  • niezwykle prosta, ale wciągająca rozgrywka
  • dużo opcji - własne receptury, wynajmowanie dilerów
  • klimat i humor
Minusy
  • błędy AI (policji)
  • momentami za dużo grindowania
  • lubi wyrzucić do pulpitu
7.5
Ocenił Kasjan Nowak
Recenzja PC

Recenzja powstała w oparciu o rozgrywkę z PC

Recenzje gier OpenCritic