Recenzja Chorus. Kosmiczna przygoda na zimne, grudniowe wieczory

Chorus art

W zeszłym roku recenzowałem Star Wars: Squadrons, przyjemną pozycję, ale paradoksalnie bardziej dla fanów X-Wing, niż Gwiezdnych Wojen, gdyż rozgrywka zdecydowanie górowała nad fabułą. W produkcjach, które znajdują się w jakimś popularnym uniwersum, chcielibyśmy widzieć też intrygującą historię. I dla tych, którzy zawiedli się Squadrons, Chorus powinien być na radarze. Po wielu godzinach spędzonych z tym tytułem, mogę stwierdzić, że broni się i historia, i arcade’owa rozgrywka.

Chorus screen 2
Szukanie wspomnień to ciekawy element nieszablonowej historii w Chorus

Być może jest tak dlatego, że za Chorus nie wzięli się debiutanci, ale doświadczeni programiści, którzy od kilku lat rozwijali swoje mobilne kosmiczne latadełka jako seria Galaxy on Fire. Studio Fishlabs, bo o nim właśnie mowa, zostało dzięki swojej pracy zauważone i przejęte przez wydawcę Deep Silver. Ze znacznie większym budżetem, spokojem i możliwościami, mogli dostarczyć nam produkt o wysokiej jakości.

Historia Chorus skupia się na kosmicznej przyszłości, w której rządzą kultyści – mroczne bractwo siejące spustoszenie w galaktyce. Główną bohaterką jest Nara, niegdyś genialna pilotka Kręgu, spełniające diabelskie życzenia swojego dowódcy – Proroka. Jednak w pewnym momencie postanawia przejść do ruchu oporu i postawić się sekcie. Chociaż uczyniła wiele zła, chce odkupić swoje winy – w tym celu broni domu uchodźców – Enklawę. Odparty atak na niewiele się jednak zdał, więc po pierwszych kilkudziesięciu minutach gry poznajemy tajną broń Nary, która jest w stanie pomóc rebelii w wojnie przeciwko Kultowi. Jest to myśliwiec Opus wyposażony w sztuczną inteligencję, który zna się z Narą jeszcze z jej mrocznych czasów.

W fabule Chorus podoba mi się to, że przez większość czasu jest to scenariusz, który wciąga i nie jest zbyt pompatyczny, nie ma przesadzonej dramaturgii i scen absolutnie zbędnych. Dobrze nakreślono postać Nary, która ma swoje uczucia, cel, ale jednocześnie wątpliwości w trakcie, dotyczących nie tylko jego realizacji, ale również motywów za nim stojącym – jest więc po prostu bohaterką, a nie robotem. Łatwiej z kimś takim jest nam się zżyć.

Chorus screen 1
Siedzę im na ogonie, nawet nie wiedzą co ich czeka!

Chorus to gra z otwartym światem – przemierzając różne części galaktyki możemy wykonywać zadania główne, ale nie zabrakło też pobocznych aktywności. Nara oprócz walki z Kultem, może więc brać udział np. w misjach eskortowych (no tak, w takich grach muszą być misje eskortowe…) i nawet jeśli czasem zdarzy się jakaś perełka – to pewnie można było rozwiązać kwestię otwartego świata lepiej. Misje główne są jednak bardzo dobre – spędzicie więc tych kilkanaście godzin na naprawdę dobrze zrealizowanych zadaniach z wciągającą historią i świetnie napisaną bohaterką w tle. Dodatkowo, wiele minut spędzimy rozwijając nasz myśliwiec – Nara ma wiele okazji na ulepszanie broni, czy konkretnych elementów statku. Na to niestety potrzebne są pieniądze, z których większość zdobędziemy na zadaniach pobocznych.

Sama historia, potężny atut Chorus, byłaby jednak niczym bez porządnie przemyślanej rozgrywki. Może się wydawać, że space shooter to dosyć prosty gatunek – ważne żeby było „piu, piu, piu”, jest przestrzeń, lasery, bajery i samograj. Nie do końca – nieważne czy mówimy tu o symulacji, czy o arcade, to jednak na końcu ważne jest to żeby czuć było moc naszego statku, prędkość i epickość walk. Są owszem niedociągnięcia, które pewnie, mimo uznanego wydawcy, wynikają z budżetu – liczba modeli statków itd., ale nie wpływają one aż tak bardzo na odbiór rozgrywki jako takiej.

Kosmiczne potyczki w Chorusie wzbogacone są o ruchy naszego myśliwca, nazwane tutaj Rytuałami. Opus potrafi np. dryfować, więc zachowując odpowiedni rozpęd, może się swobodnie obracać. To pozwala nie gonić się jak w berka z przeciwnikiem, a to często bywa w wielu latadełkach, tylko ustawić się zaraz za nim. Zresztą, później pojawia się rytuał, który pozwala po prostu teleportować się za przeciwnikiem, więc sprawa jest już w ogóle ułatwiona. Myśliwiec prowadzi się bardzo dobrze i gdy tylko poznamy wszystkie jego tajniki, możemy bawić się w siewcę kosmicznej śmierci.

Chorus screen 4
W tej grze co chwila coś wybucha – z rebelią nie ma żartów!

Niektórym może jednak nie przypaść do gustu to, że gra chce nas koniecznie wszystkich trików nauczyć. Są momenty, gdy poznajemy Opusa, że musimy wykonać dosyć trudną technicznie sekwencję z pomocą dryfu, by przejść dalej. Z początku, będąc jednak odzwyczajony od takich gier ostatnio, miałem problemy żeby pokonać ten kawałek misji. Nie ma tutaj znaczenia poziom trudności jaki się wybiera, więc jeśli nie dasz rady sekwencji wykonać, będziesz się męczył i męczył… no chyba, że stracisz cierpliwość i rzucisz padem, a Chorus odinstalujesz z dysku.

Jasną stroną Chorus jest również oprawa audiowizualna. Bardzo dobry voice-acting to mus w tego typu grach i udało się to zadanie wykonać. Graficznie również dzieło studia Fishlabs radzi sobie porządnie – na uwagę zasługują solidnie wykonane modele statków, efekty laserów, wybuchów i dobrze skonstruowany świat. Galaktyka jest bardzo różnorodna i dzięki temu, przemieszczając się między kolejnymi jej strefami, nie wynudziłem się.

Chorus screen 3
Prędkość warpowa, no i nara!

Kończąc mój niedługi wywód. Chorus to ciekawa produkcja, w którą warto zagrać. Dostaliśmy od Deep Silver Fishlabs przyjemne strzelanie oraz wciągającą historię i ogólnie dobrze napisaną, bez sztampowego podziału na dobro i zło jak w Star Wars Squadrons. Jeśli nie macie nic konkretnego w tym momencie do ogrania, polecam demo Chorus na Steamie – sprawdźcie, wyróbcie swoją własną opinię. Stawiam na to, że przypadnie Wam do gustu, tak jak i mi.

Plusy
  • Dobrze napisana historia
  • Świetna oprawa audiowizualna
  • Mechanika latania
  • Starczy na wiele godzin
Minusy
  • Sztampowe misje poboczne
  • Konstrukcja niektórych zadań głównych, które mogą być za trudne
8
Ocenił Kasjan Nowak
Recenzja PC

Recenzja powstała w oparciu o rozgrywkę z PC

Recenzje gier OpenCritic