Po prezentacji na Gamescom’ie w 2014 roku byłem przekonany, że Quantum Break, najnowsza produkcja studia Remedy Entertainment, znanego z pierwszych dwóch Max Payne’ów oraz Alan’a Wake’a będzie istną petardą na rynku, system seller’em dla Xbox One’a i solidnym ekskluzywnym rywalem dla konkurencji. Po Dwóch latach od wspomnianej prezentacji przyszło mi osobiście zmierzyć się z wyczekiwanym tytułem. Niestety, fajerwerków odpalać nie będziemy.
Jack Joyce jest(…) No właśnie, tego na początku nie wie nikt, choć szczątkowe informacje o nim możemy znaleźć w notatkach rozsianych po levelach. Na początku rozgrywki dowiadujemy się, że głównych bohater Quantum Break jest bratem William’a – naukowca pracującego w U.S. Riverpoint University, gdzie prowadzone są badania nad manipulacją czasem. Jest też znajomym Paul’a Serene’a z dzieciństwa, który owe badania w wyżej wymienionym przybytku nadzoruje. Wezwany przez swojego dawnego przyjaciela, przyjeżdża aby pomóc w „przełomowym odkryciu”, które ostatecznie prowadzi do katastrofy w wyniku której oboje zyskują moc kontrolowania czasu. Jack, mimo iż twarzy oraz głosu użyczył mu Shawn Ashmore (Iceman z X-men’ów) i od strony artystycznej jest całkiem dobrze to sprawia wrażenie wepchanego w całą sytuację na siłę. Poletko świetnie spisujących się aktorów jest nieco większe. W starszego brata Jack’a – William’a wcielił się Dominic Monaghan (Hobbit Merry), rola Paul’a Serene’a przypadła Aidan’owi Gillen’owi (Littlefinger z Gry o Tron). Jest też między innymi Lance Reddick w grze wcielający się w Martin’a Hatch’a.
Atrakcyjność tej historii w sporej mierze będzie zależała od indywidualnego gustu gracza, nie da się jej natomiast wybaczyć niedomówień i notorycznego łamania swoich własnych założeń.
Nie raz natknąłem się na drzwi, których Jack nie potrafił otworzyć bo „Ten klucz do tych drzwi nie pasuje” i „Trzeba znaleźć inną drogę” a następnie widzę jak w innym miejscu jest wstanie cofnąć czas na wybranym obszarze aby…drzwi które wcześniej były zamknięte, pozostały otwarte.
Gra uczy nas również na samym początku, aby wskakiwać na rzeczy których krawędzi może dosięgnąć protagonista. Choć nie zawsze jest to takie oczywiste. Podczas gry natkniemy się na sekwencję z dwoma samochodami o dokładnie takiej samej wysokości. Z wskoczeniem na jeden z nich młodszy Joyce nie będzie miał żadnego problemu, by poradzić sobie z drugim musimy najpierw cofnąć się w czasie aby odjechał dosłownie 3 metry, by móc spokojnie pokonać przeszkodę.
Wizualnie jest dobrze, choć nierówno. Modele postaci są wyraźnie solidniej wykonane niż niektóre elementy otoczenia. Cut-scenki posiadają delikatnie podbite detale, mimo to prawie w całości są na bieżąco renderowane i płynnie przechodzą na właściwy silnik gry. Nie inaczej jest w przypadku czwartej części Uncharted. Dzięki filtrom wszystko nabiera filmowego feeling’u, podobno bez nich gra nie prezentuje się aż tak zacnie. Ostatecznie, całość ogląda się bardzo przyjemnie.
Gra ma strukturę nieco różniącą się od sposobu podania innych tytułów, do którego de facto przyzwyczailiśmy się na przestrzeni lat. Jest to kolejny element sporny, bo jednym się spodoba (jest to coś nowego), inni z kolei powiedzą, że taki zabieg psuje immersję i potrafi przeszkadzać.
Produkcja dzieli się na trzy etapy w każdym akcie. Grę właściwą – trzecioosobową, dynamiczną strzelaninę z elementami kontrolowania czasu i prostych sekwencji zręcznościowych. Po niej dostajemy możliwość wyboru jednej z dwóch dostępnych dróg – Co ma wpływ na dalsze wydarzenia. Ostatecznie, przed rozpoczęciem kolejnego aktu, mamy do obejrzenia 20-paro minutowy odcinek pełnoprawnego serialu. Odcinki co prawda można pominąć, wtedy jednak umkną nam istotne informacje fabularne. Serial jest nakręcony nawet nieźle, przeszkadza nieco brak spolszczenia, ale co najgorsze kompletnie wybija z rytmu. Pierwszy raz w życiu mój pad wyłączył się, jakby nie patrzeć podczas grania. Nie lepiej byłoby zrobić podobnie jak Ubisoft z The Division? Stworzyć serial wprowadzający do fabuły gry, a nie rozwijający jego treść? Poza tym, chętnie wziąłbym udział w pewnych wydarzeniach mających miejsce w serialu, jak choćby pościg samochodowy, a nie jedynie go oglądał , ale tę kwestię do rozpatrzenia, które do oceny pozostawię Wam.
Serial stremowany jest bezpośrednio z serwera, Microsoft zapewnia że całość obejrzymy płynnie, bez ikon ładowania czy zerwanych klatek, i jest to prawda, za co należą się brawa. Gdybyśmy jednak utracili połączenie z internetem, wszystko znajduje się na płycie, sporo waży, ale jest i śmiało można zapisać na dysk.
Największe wrażenie w Quantum Break wywarły na mnie sceny w których czas zaczyna się łamać a my poruszamy się między przykładowo: bardzo dynamicznie zmieniającą się porą dnia lub walącymi się elementami budowli zapętlonymi w chwili destrukcji – W takich okolicznościach przyjdzie nam pokonywać proste etapy zręcznościowe, wykorzystując w nich również powierzone nam moce. Niektóre sekwencje przejdziemy podczas całkowitego zatrzymania się czasu – co też wygląda świetnie. Ciała pchnięte przez eksplozje lub zastygłe w powietrzu pociski i elementy otoczenia, iskry z kombinezonów oponentów naprawdę potrafią zachwycić.
Moce których przyjdzie nam użyć w skórze Jacka Joyce’a nie robią już tak dużego wrażenia. Możemy między innymi nałożyć na siebie ochronną kulę w której przez chwilę jesteśmy bezpieczni, jeśli podczas jej wytworzenia w pobliżu znajduje się przeciwnik, zostanie na chwilę wytrącony z równowagi. Jest też granat. Jack w jakiś sposób kumuluje…hmm…czas, który…wybucha, a nawet jeśli nie (bo ciężko określić zjawisko które tam następuje) to sprawia takie wrażenie, bo rozrzuca w niby-eksplozji znajdujących się w polu rażenia oponentów. Od czasu do czasu, kiedy gra na to pozwoli, przyjdzie nam cofnąć zburzone elementy do stanu pierwotnego – co pomoże w rozwiązaniu prostych zagadek logicznych, bądź stworzy potrzebne nam przejście.
Poza supermocami, Jack z jakichś powodów bardzo sprawnie posługuje się bronią palną i nie ma wyrzutów sumienia eliminując chordy napastników. Rodzajów broni mogłoby być trochę więcej, gdyż dostępny arsenał skupia się w okół trzech rodzajów pistoletów z nieograniczonym zapasem amunicji, dwoma rodzajami karabinów, strzelbą, snajperką oraz jednym ciężkim karabinem maszynowym.
Quantum Break posiada też system upgrade’ów. Na każdym etapie gry znajdziemy punkty, które może rozdawać między mocami panowania nad czasem, co wpływa na ich efektywność. Wystarczy je po prostu znaleźć, pomaga w tym jedna z umiejętności Jack’a, podświetlająca elementy z którymi możemy wejść w interakcje.
Płynność animacji oraz fizyka w grze zasługują na duży plus. Szczególnie fizyka! Elementy poddane akcji reagują fenomenalnie, czy to konstrukcja podczas destrukcji, czy ciało przeciwnika które po śmiertelnym strzale zastyga w momencie opadania.
Podsumowując – Quantum Break to tytuł z którym warto się zapoznać. Wiele aspektów gry jest mocno umownych i długo można by polemizować czy działają one na plus czy nie – Jak choćby wsadzenie między aktami wspomnianych odcinków. Gra się przyjemnie, tyle że krótko, tytuł posiada 5 Aktów – w tym 4 odcinki serialu po nieco ponad 20 minut każdy. Parę elementów nie zostało dopracowanych, jak na przykład Cover system – który niby jest, ale działa arcy irytująco. Bohater intuicyjnie, kiedy znajdzie się blisko osłony samodzielnie z niej korzysta – bardzo często nie chciałem opuszczać bezpiecznego miejsca ani wstawać, tylko zmienić pozycję, ale Jack Joyce był innego zdania. Najlepszym elementem gry są anomalie czasowe, bardzo często widowiskowe i robiące duże wrażenie. Rodzajów i modelów broni mogłoby być nieco więcej – a różnice między nimi mogłyby być bardziej odczuwalne – nie czuć przysłowiowego „kopa”. Największym przewinieniem gry jest nie trzymanie się własnych założeń. Jak na grę stawiający mocny nacisk na fabułę – Gra zamknęła ogromną ilość informacji w pobocznych dokumentach i notatkach na które możemy się natknąć podczas eksploracji pomieszczeń.
Spodziewałem się po najnowszej grze Remedy czegoś więcej. Gry bardziej przemyślanej i całościowo dopracowanej. Quantum Break raczej nie stanie się system sellerem, a brak polskiej lokalizacji na pewno w tym pomoże – mimo wszystko warto zapoznać się z tytułem, ale poczekajcie aż nieco stanieje. Osobiście, czuje się trochę zawiedziony.