Dwa dni temu studio CD Projekt Red ogłosiło, że gracze niezadowoleni ze stanu technicznego gry Cyberpunk 2077 na konsolach poprzedniej generacji, mogą domagać się zwrotu pieniędzy. Okazuje się, że studio nie skonsultowało tego posunięcia z głównymi partnerami, czyli Sony i Microsoftem. Nie została również do tej pory opracowana odpowiednia instrukcja dotyczącej zwrotów, przez co cały bałagan został zrzucony na barki sklepów.
Największe problemy ze zwrotami cyfrowymi mają posiadacze wersji na PlayStation 4. Japońska firma dość restrykcyjnie podchodzi do tematu i według jej polityki, gracze mogą oddać grę nieaktywowaną bądź zepsutą. Do tej pory roszczenia o zwrot gotówki były często pozytywnie rozpatrywane, jednak twórcy niechcący sprawę skomplikowali. CD Projekt Red na wczorajszej konferencji z inwestorami obiecali, że Cyberpunk 2077 na konsolach PS4 i Xbox One zostanie naprawiony styczniowymi i lutowymi aktualizacjami, w związku z tym gry nie uważa się już za „zepsutej”.
Dlaczego Cyberpunk 2077 zaliczył premierową wtopę?
Nieco lepiej sytuacja wygląda w obozie zielonych. W przypadku zamówień przedpremierowych na konsolę Xbox zaleca się odwiedzenie strony pomocy technicznej Microsoft Store w celu uzyskania informacji o rozpoczęciu procesu zwrotu pieniędzy.
O ile refund za wersje cyfrowe jest możliwy, tak otrzymanie gotówki od sklepu za grę w edycji pudełkowej graniczy z cudem. Zdarzają się co prawda pojedyncze przypadki satysfakcjonującego dla konsumenta rozwiązania sprawy, ale najczęściej gracze są odsyłani do producenta. Sklepy najzwyczajniej nie chcą zwracać pieniędzy za odpakowany, co w przypadku gry oznaczy, zużyty towar.
Firma CD Projekt Red znalazł się w wyjątkowej dla siebie sytuacji. I trzeba przyznać, że o ile w czasach chwały potrafiła wykazać się profesjonalizmem, tak tym razem gaszenie pożaru nie wychodzi jej najlepiej. Zaskakujące jest to, jak słabo CD Projekt radzi sobie z konsekwencjami nieudanego uruchomienia gry. Najwyraźniej studio nie brało pod uwagę takiego obrazu popremierowej rzeczywistości.