Cel, jaki przed premierą No Man’s Sky postawił przed sobą pomysłodawca projektu Sean Murray, po części udało się osiągnąć. Zgodnie z pierwotnym założeniem, gra zapisała się na kartach gamingowej historii, a w chwili debiutu była na ustach wszystkich graczy. I co z tego, że komplementy i słowa pochwały raczej to nie były? Produkt końcowy całkowicie rozjechał się z założeniami i obietnicami twórców. Tytuł bombardowany był negatywnymi recenzjami, a oszukani gracze domagali się zwrotu wydanych pieniędzy. I w momencie, w którym wszyscy pogrzebali No Man’s Sky niczym słynne kartridże z E.T., wydawca,Hello Games, nie schował głowy w piasek i podjął próbę naprawienia swojej produkcji. Po niezliczonej ilość łatek, kilku większy dodatkach i kolejnych miesiąc prac, No Man’s Sky zbliżało się do postaci z pierwotnych wizji.
A gdyby…
Można zaryzykować stwierdzenie, że No Man’s Sky po ponad dwóch i pół roku od premiery jest inną grą. Poprawek doczekała się szata graficzna i optymalizacja. Kolejne dodatki wprowadziły nową, uatrakcyjniającą rozgrywkę zawartość. W końcu do gry zawitał świetnie przywitany tryb multiplayer. No i co Hello Games, dało się? Pewnie, że tak! Patrząc na rozwój produkcji odnoszę wrażenie, że ekipa właśnie tak widziała swój projekt na papierze. Z pewnością pomysłów im nie brakuje, a dzięki systematycznemu rozwijaniu produkcji są w stanie przyciągnąć i utrzymać graczy. Warto pamiętać o tym, że No Man’s Sky nie jest grą dla wszystkich. Jeśli lubcie mięsistą, trzymającą w napięciu akcję, to już po kilku chwilach będziecie mieć dość. Niebo niczyje stawia na nieskrępowaną eksplorację oraz mozolny crafting. Często po kilkugodzinnej sesji ma się wrażenie, że nie zrobiło się żadnego postępu.
Nie takie znowu niczyje
Niestety pod względem fabuły No Man’s Sky nie zrobiło na mnie większego wrażenia. Historia sprawia wrażenie sztucznej, a będące jej częścią elementy dodano na siłę. Nawet jako otoczka do prostych misji czy wprowadzeń w poszczególne mechaniki mogłaby być ciekawsza. Do gustu nie przypadły mi także bełkotliwe dialogi, z których ciężko jest cokolwiek wywnioskować. Wizyty na stacjach kosmicznych i rozmowy z jej mieszkańcami w celu pozyskania jakiś bonusów były dla mnie przykrym obowiązkiem. Bądźmy jednak szczerzy, nie po to mamy do dyspozycji całą galaktykę, żeby rozmawiać o pogodzie. Przemierzając kolejne układy i odwiedzając masę różnorodnych planet, możemy poczuć się jak prawdziwy odkrywca. Oczywiście, na taką beztroskę pozwolić możemy sobie podczas zabawy w trybie kreatywnym, gdzie nie jesteśmy ograniczani brakiem surowców, a całą zawartość No Man’s Sky mamy na wyciągnięcie ręki.
Home sweet home
Nie będzie jednak tak łatwo, gdy zdecydujemy się na grę w trybie standardowym. Zdobywanie surowców czy rozbudowa bazy pochłonie nas na wiele godzin. Podobało mi się bycie kosmicznym, zaczynającym od zera wyrzutkiem. Pierwszy kontakt z No Man’s Sky jest niezwykle przyjemny. Później toporność niektórych mechanizmów daje się we znaki, ale to poniekąd uwarunkowane jest specyfiką gatunku. Im bardziej zaawansowane rzeczy chcemy wytworzyć, tym więcej czeka nas biegania w poszukiwaniu składników. W plecaku czy magazynie zawsze brakuje miejsca i dość łatwo jest tutaj popaść w frustrację. Bez pracy nie ma kołaczy, a to jak bardzo dużą i ekstrawagancką bazę chcemy sobie wybudować, zależy tylko od nas. Często pierwsze skrzypce odgrywać tu będzie cierpliwość i samozaparcie. W produkcji Hello Games w dużej mierze to właśnie sam gracz musi wyznaczyć sobie cel, do którego dąży.
Ewolucyjny miszmasz
A tym celem może być na przykład odkrywanie nowych planet i zamieszkałych na nich gatunków flory i fauny. Wewnętrzni architekci będą się cieszyć z możliwości budowania coraz to większych i bardziej złożonych baz. Zbieranie rzadkich zasobów, a następnie ich sprzedaż, pozwoli nam na nabycie coraz to lepszego sprzętu, statków, a nawet pokaźnych rozmiarów frachtowców. No i do tego dochodzą wszechobecne, piękne krajobrazy. Niezależnie od tego czy będziemy eksplorować świat pieszo, przy użyciu łazika, czy będzie to mroźna, pokryta śniegiem kraina czy podwodne królestwo, to No Man’s Sky niezmiennie robi wrażenie. Przez kilkanaście pierwszych godzin gry chęć odkrycia tego, co przygotowali twórcy była głównym czynnikiem napędowym moich działań.
Naprzód załogo!
Sprawnie działający tryb multiplayer był tym, co dało No Man’s Sky drugie życie. Ten gatunek jest idealny do wspólnej zabawy i najlepiej, żeby naszymi kompanami byli znajomi. Przemierzając kosmos w doborowym towarzystwie z łatwością możemy sprawić, że nawet wszechobecny grind stanie się atrakcyjniejszy. Nie spodziewajcie się jednak zbyt wiele jeśli chodzi o system walki. Dotyczy to zarówno kosmicznych starć z piratami, jak i walk naziemnych. Ten element jest bardzo uproszczony, a jego obecność można tłumaczyć tym, że po prostu wypadało taką mechanikę umieścić. Jeśli szukacie więc spokojnego, nastawionego na eksplorację i crafting sandboxa, w którym łatwo jest przepaść na wiele godzin, to będzie to trafiony wybór.
Lepiej późno niż wcale
Konkluzja może być tylko jedna. No Man’s Sky w obecnej formie jest grą taką, jaką powinno być w dniu premiery. Jeśli kiedykolwiek produkcja od Hello Games was zaintrygowała, a stroniliście od niej ze względu na jej mroczną przeszłość, to jest to dobry moment, by w końcu dać jej szansę. Fajnie, że twórcy nie załamali się po tak makabrycznym starcie i koniec końców dostarczyli graczom to, co obiecywali. Ponadto dla tej gry ciągle jest miejsce na rynku, a jeśli zdecydujecie się na rozpoczęcie przygody teraz, to kompletnie nie odczujecie tych minionych lat. Gdybym teraz miał pokusić się o wystawienie oceny, to oscylowałaby ona w granicy 7-8 oczek, co daje naprawdę solidny wynik. Mam też cichą nadzieję na to, że Hello Games nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa, a Niebo Niczyje ponownie mnie zaskoczy.
Grę dostarczył Kinguin.net. Dziękujemy!