Naprzód – recenzja filmu

Naprzód1
foto: Disney/Pixar

Co wyjdzie z dodania jednego nieśmiałego dzieciaka, szczypty anarchii, kapki magii i połowy taty? Wielu, jak Dom Toretto czy Wade Wilson odpowiedziałoby, że rodzina. Dla Pixara to jednak za mało, więc czym prędzej szykujcie chusteczki i nastawienie, na przeżycie pełnej przygód historii ze wzruszającym twistem fabularnym. Naprzód do kina!

Kiedyś świat był pełen magii, ale rozwijająca się technologia wyparła wszelkie nieporęczne zaklęcia i czary. Wróżki przestały latać, centaury biegać, a magiczne laski w najlepszym razie trafiły na strych. W miejsce niewielkich wiosek, powstały ogromne metropolie. Na przedmieściach jednej z nich mieszka nastoletni Janko (Tom Holland), wraz z matką (Julia Louis-Dreyfus) i nieco starszym bratem Bogdanem (Chris Pratt). Gdy chłopak jest tym ułożonym, grzecznym i introwertycznym synem, tak drugi popada w kłopoty przez jego anarchistyczne poglądy, chociażby ratując zabytki przed wyburzeniem. W dniu szesnastych urodzin, Janko otrzymuje od dawno zmarłego ojca prezent, który przez te wszystkie lata bezpiecznie na niego czekał. Cennym podarunkiem okazuje się czarodziejska laska, wraz z magicznym kamieniem oraz zaklęciem, którzy przywróci tatę chłopca na jeden dzień i jedną noc. Wątpiący w siebie Janko, ale posiadający talent do czarowania, przywraca jedynie dolną połowę swojego rodziciela. Wraz z Bogdanem i nogami taty wyrusza w pełną niebezpieczeństw podróż odnalezienia innego kryształu, aby przywrócić resztę ojca do życia.

Naprzód2
foto: Disney/Pixar

Na pierwszy rzut oka Naprzód przypomina familijną wersję Netfliksowego Bright, gdzie mamy do czynienia ze zderzeniem współczesnej technologii z fantastycznym, pełnym magicznych stworzeń świecie. Elfy, skrzaty, czy centaury, żyją w cywilizowanych, pozbawionych pierwotnych niebezpieczeństw miastach, całkowicie zapominając o swoich magicznych korzeniach. Majestatyczne jednorożce stały się grzebiącymi w śmietnikach szkodnikami, zaś małe smoki znalazły swoje miejsce w przytulnych domach w roli zwierzątka. Gdyby nie pełna paleta kolorów odcieni skóry, szpiczaste uszy, czy przeróżne wymiary ciała, można byłoby w filmie Dan Scanlon przejrzeć się jak w lustrze. Nasi bohaterowie nie znają świata sprzed technologii. Młodemu Janko jest wszystko jedno, jako zagubiony chłopak, wychowany jedynie przez matkę, próbuje po prostu dostosować się do współczesnego świata. To Bogdan jest tym lubującym się w magicznej historii, który poza ratowaniem zabytków, uwielbia grać w papierowe oraz karciane gry RPG – jak sam często powtarza – opartych na faktach. Starszy z braci staje się więc teoretykiem oraz przewodnikiem dla uczącego się korzystania z magii Janko.

W filmie dominują więc dwie płaszczyzny. Z jednej strony zachęta twórców, do powrotu do korzeni, choć chwilowego porzucenia technologii, na rzecz odkrycia własnej natury i życia zgodnie z nią. Choć postęp i jego owoce bardzo ułatwiają codzienność, tak czasem warto o niej całkowicie zapomnieć i przypomnieć sobie, jak to dawniej było. Zanim zarzucicie reżyserowi boomerskość, trzeba mu oddać, że uczciwie podszedł do tego tematu – bez rewolucjonistycznych haseł, czy pokazywania złego wpływu technologii. Wprost przeciwnie, pokazuje zalety zarówno jednej, jak i drugiej strony, oraz ich koegzystencje, jednocześnie skłaniając do przemyślenia roli technologii we współczesnym świecie i tego, czy miejscami nie ogranicza naszej natury.

Naprzód3
foto: Disney/Pixar

Drugim jest oczywiście rodzinna, który to wątek zawsze Pixarowy służy jako główny budulec do opowiedzenia historii. Celem Janko i Bogdana jest spędzenie jak najwięcej czasu z ojcem. Choć de facto z nim spędzają, a raczej z jego połówką, to dla młodszego z braci jest to jedyna okazja, aby poznać swojego tatę. Idealizuje go, pragnie stać się takim, jakim zna go z opowieści rodziny i znajomych ojca. Wreszcie będzie mógł zrobić rzeczy z ojcem, których nigdy nie mógł, jak porzucanie piłki, czy nauka prowadzenia samochodu. Muszą się jednak śpieszyć, bo droga do magicznego kamienia jest długo i kręta, szczególnie, jeśli rozzłości się pewną Mantrykorę, czy motocyklowy gang nielatających wróżek. W całą aferę wmiesza się również policja, na czele z nowym chłopakiem mamy – centaurem Bronco.

Podróż przebiega jednak dosyć schematycznie, łatwo dając przewidzieć niektóre rozwiązania fabularne. Aż szkoda, że twórcy nie odeszli od mało skomplikowanej formuły kina dla widza w każdym wieku, bo mogliby lepiej wykorzystać całą otoczkę wokół papierowych czy karcianych gier RPG, bawiąc się konwencją kina fantastycznego. Jeżeli ktoś liczy, że Janko, Bogdan i połowa taty, będą niczym w RPG-ach, odhaczać kolejne zadania, lokacje i pokonywać przeszkody w postaci bossów czy zagadek, ten szybko się zawiedzie. Wszystkie te elementy są obecne, ale nie zostały one wykorzystane w taki sposób. Szczególnie, że wątek braci przeplata się z wątkiem przybywającej im na ratunek matki, który szybko zaczyna nudzić i dopiero pod koniec dodaje nieco więcej energii całej historii. Siłą Pixara jest jednak zwrot akcji, który niejednego widza doprowadza do płaczu ze wzruszenia. Nie inaczej jest w Naprzód, gdzie pod koniec mamy dwa rozczulające momenty, które pozwalają nieco inaczej spojrzeć na bohaterów. Może to nie poziom wzruszenia z Coco, gdzie najtwardsi twardziele musieli przełknąć, że z ich oczu lecą łzy, ale jest na tyle ujmująco, że obok tej niesamowitej lekcji, ciężko przejść obojętnie.

Naprzód4
foto: Disney/Pixar

Bardzo żałuję, że wciąż filmy od Disneya są dostępne w kinach jedynie z dubbingiem. Choć polska obsada spisała się bez zarzutów, to w niektórych sytuacjach, aż prosiło się o oryginalne głosy Toma Hollanda i Chrisa Pratta, które z pewnością brzmiały o wiele lepiej, pogłębiając charaktery postaci obu braci. Janko i Bogdan to bohaterowie wyraźnie stworzeni z myślą o tych dwóch aktorach i już nie mogę się doczekać, aż film trafi na Disney+ i będę mógł obejrzeć z oryginalną ścieżką dialogową.

Po doskonałych trzech ostatnich filmach Pixara, Naprzód potrafi lekko zawieść. Szczególnie w pierwszej połowie, w której ma się uczucie, że twórcy nie wykorzystują w pełni potencjału wykreowanego świata. Na szczęście studio zawsze na koniec trzyma asa w rękawie, który po raz kolejny działa z taką siłą, że trudno nie patrzeć na Naprzód z sympatią. Film Dana Scaloniego to po prostu wysokiej jakości kino przygodowo-fantastyczne. Pixar przyzwyczaił nas do czegoś więcej, ale w porównaniu z konkurencyjnymi animacjami, Naprzód wciąż pozostawia je daleko w tyle. Chętnie wróciłbym do tego magicznego świata, czy to w pełnometrażowej kontynuacji, czy w serialu na Disney+.

Recenzja Naprzód
Naprzód potrafi lekko zawieść. Szczególnie w pierwszej połowie, w której ma się uczucie, że twórcy nie wykorzystują w pełni potencjału wykreowanego świata. Na szczęście studio zawsze na koniec trzyma asa w rękawie, który po raz kolejny działa z taką siłą, że trudno nie patrzeć na Naprzód z sympatią.
8
Ocenił Radosław Krajewski