Mr. Robot (sezon 4)
Kacper: Mr. Robot zawsze porywał mnie klimatem. Mrok, niepewność, przerażenie i problemy psychiczne bohatera sprawiały, że nie mogłem oderwać się od monitora, a przeszywające mnie co chwilę ciarki, tylko potęgowały to wrażenie. Serial Sama Esmaila to czysty majstersztyk ze wspaniale wykreowanym światem i fenomenalnie napisanymi bohaterami – tutaj każda postać coś ukrywa, każdy ma swoje problemy, mroczną przeszłość, którą stara się zataić. Wszystko tutaj budzi niepokój, a w pewnym momencie nie wiemy, co jest prawdą, a co jedynie wymysłem głównego bohatera. Czwarty sezon jest tak samo jakościowy, jak wszystkie poprzednie, pozostawia taki sam mętlik w głowie po każdym epizodzie. Mindfuck jest tutaj normą. Najnowsza seria przedstawia wydarzenia po nieudanym zhakowaniu E Copr. W końcu nadszedł czas na to, na co wszyscy czekali – Elliot i Mr. Robot łączą się w jedną osobowość, a ich celem jest pozbycie się tego 1% najpotężniejszych osób, które kontrolują życie reszty ludzi z ukrycia. Świetny klimat, wspaniała fabuła, jeszcze lepszy Rami Malek w roli głównej. Bezdyskusyjny must-watch. Łzy cisną się do oczu, że sequelu już nie będzie.
Mroczne materie
Radek: Niezbyt długo musieliśmy czekać na serial, który z powodzeniem zastąpi Grę o Tron w ramówce HBO. Nie pod względem liczby oglądających, ani też skali wydarzeń, ale to produkcja, która może stać się flagowym serialem dla stacji. Ma w sobie wszystkie cechy serialu wielkiego, począwszy od doskonałych efektów specjalnych i ogólnej warstwy wizualnej, przez porywającą historię młodziej dziewczyny wyruszającą w podróż ku jej przeznaczeniu, aż po zdjęcia, montaż i reżyserię każdego odcinka. Ta przygodowa produkcja urzeka od pierwszych minut, a z każdym kolejnym odcinkiem fabuła robi się coraz ciekawsza, a to za sprawą plejady charyzmatycznych i interesujących postaci na czele z Iorekiem i Lee Scoresby. Seriali fantastycznych na podstawie książkowych oryginałów powstaje wiele, ale Mroczne materie to chlubny wyjątek, że da się z nich zrobić ambitną produkcję.
Nasza planeta
Radek: Nudzą was programy przyrodnicze? Macie do nich wstręt po lekcjach biologii w szkole? Jeżeli choć raz odpowiedzieliście twierdząco, Netflix ma dla was propozycję, która zmieni wasze postrzeganie tego typu produkcji. Serial Nasza planeta nie tylko olśniewa doskonałymi zdjęciami, świetną narracją wykreowaną wokół ukazywanego zwierzęcia, ale również pesymistyczną wizją niszczycielskiej siły ludzkiej natury, które destrukcyjnie wpływa na przyrodę na całym globie, doprowadzając zwierzęta do desperackiej próby ratowania nie tylko siebie, ale również przetrwania gatunku. Jeżeli chcecie być bardziej samoświadomi w kwestii globalnego ocieplenia i jego wpływu, Nasza planeta jest obecnie najlepszą propozycją. Szkoda tylko, że moralny kac i wyrzuty sumienia tak długo po seansie się utrzymują. Ale to też dobry moment, aby samemu przyczynić się do oczyszczania Ziemi z negatywnego wpływu człowieka.
Peaky Blinders (sezon 5)
Radek: Serial Stevena Knighta zdążył nas już przyzwyczaić, że w krótkiej, sześciogodzinnej formie jest w stanie przedstawić interesującą historię tytułowego gangu. Nie inaczej jest w piątym sezonie, który po nieco słabszym, ale wciąż bardzo dobrym czwartym sezonie, powraca do najwyższej formy, prezentując kolejne przeszkody na drodze Tommy’ego i jego rodziny. Już pierwszy odcinek wskazuje nam, że walka o wpływy będzie wyjątkowo brutalna, a finał sezonu wyznacza kierunek dla kolejnego, którego już wyczekuję z wypiekami na twarzy. Żaden inny serial o gangsterach nie ma w sobie tyle przebojowości, ekscytującej akcji i wysokiej jakości produkcyjnej. Piątym sezonem ten serial stał się jeszcze lepszy.
Seria niefortunnych zdarzeń (sezon 3)
Radek: Od samego początku wiedzieliśmy, że ponure i przygnębiające losy rodzeństwa Baudelaire’ów zakończą się na trzecim sezonie. Ten okazał się niestety najsłabszy z całej serii, ale nie oznacza to, że nie trzymał wysokiego poziomu od początku, do samego końca. Z zapartym tchem można śledzić kolejne trudności rezolutnej Wioletki, mądrego Klausa i radzącej sobie w tarapatach Słoneczka, przez którymi stawiają ich niepomyślne okoliczności. Sam finał, jak cały zresztą serial, pozostawia słodko-gorzki posmak, ale już w pierwszym sezonie byliśmy ostrzegani, że to historia pozbawiona szczęśliwego zakończenia. Warto docenić Neila Patricka Harrisa jako Hrabiego Olafa, który doskonale czuje się w tej roli, bawiąc się nią.
Sex Education
Kacper: Sex Education to serial, o który nikt nie prosił, a jednak wszyscy go potrzebowali. Wbrew wielu głosom, nie jest to dzieło opierające się wyłącznie na żartach o seksie i narządach płciowych – wręcz przeciwnie. Sex Education młodych ludzi może sporo nauczyć o ich ciele i seksualności, pokazać skutki niektórych działań, o których często się nie myśli. Wszystko to widzimy z różnych perspektyw, bohaterów o różnych osobowościach, którzy mają inne problemy, światopogląd i charaktery – Otis jest zamknięty i przestraszony, dostaje wręcz drgawek na myśl o kontakcie z kobietą, Maeve pozornie jest charyzmatyczna, pewna siebie i przebojowa, Adam skrywa wielką tajemnicę i nakłada wieczną maskę, Eric całkowicie różni się od reszty i napotyka przez to wiele problemów… i tak dalej, i tak dalej. Serial Netflixa to „taki lepszy WDŻ”, będąc jednocześnie wielką kopalnią frajdy, świetnego humoru i wspaniałej gry aktorskiej. Do tego, co warto zaznaczyć, serial jest pięknie nakręcony i mnóstwo ujęć robi wielkie wrażenie, ale akurat pod tym względem serwis streamingowy z wielkim N w logo już nas rozpieścił i przyzwyczaił. Drugi sezon Sex Education zadebiutuje już 17 stycznia 2020 roku, także jeśli nie widzieliście pierwszej części, lećcie jak najszybciej nadrobić ten świetny serial. Jest tu miejsce na śmiech, rozpacz, żarty oraz smutek.
Stranger Things (sezon 3)
Kacper: Czas leci, dzieci rosną jak na drożdżach, rodzice nadal piękni i młodzi, demony przeszłości nie odchodzą i nadal możemy natknąć się na demogorgony w ciemnym lesie, obok wielkiego laboratorium… ups, chyba nie tak to leciało. Miasteczko Hawkins już prawdopodobnie nigdy nie będzie normalne i chociaż po wydarzeniach z poprzednich dwóch sezonów byłem wręcz pewien, że nie można wymyślić już niczego nowego, tak muszę przyznać, że srogo się myliłem. Bracia Duffer stanęli na wysokości zadania, stworzyli wspaniałą historię, która tym razem opiera się na podstępnych Rosjanach i wielkim stworze, który rośnie w siłę każdego dnia. Historia ta jednak nie jest prosta i oklepana – jest w niej wiele pobocznych, ciekawych wątków. Dzieciaki dojrzewają, hormony zaczynają buzować, chłopcy znajdują sobie dziewczyny i jedynie Will nadal kocha się wyłącznie w D&D. Rodzice zaś zaczynają za wszelką cenę dbać o swoje pociechy, stają się zazdrośni o ich drugie połówki i robią wszystko, aby to dzieci wolały spędzać z nimi czas – tak, w tle wszystkich wydarzeń z drugiego wymiaru rozgrywają się tu dramaty rodzicielskie, problemy wychowawcze i miłosne perypetie nastolatków. Trzeci sezon Stranger Things jest przepiękny, nakręcony wspaniale, a dzieci na planie wykazują się coraz lepszą grą aktorską. Na specjalne wyróżnienie zasługuje trójka dorosłych aktorów – od 3., do 1. miejsca – Winona Ryder (Joyce Byers), Brett Gelman (Murray Bauman) i, oczywiście, David Harbour (Hopper). Warto również wspomnieć o Alecu Utgoffie, który wcielił się Dr. Alexeia – postać, która skradła serca całej widowni. Muzyka jest po prostu świetna, lecz do tego przyzwyczaiły nas już poprzednie dwa sezony. Stranger Things to dzieło sztuki i po prostu nie mogę doczekać się czwartego sezonu.