My Brother Rabbit – recenzja

My Brother Rabbit
My Brother Rabbit

Zabrzańskie Artifex Mundi określiłbym mianem bardzo specyficznego studia. Ten działający od 2006 roku i mający na koncie kilkadziesiąt tytułów deweloper jest paradoksalnie mało znany we własnym kraju. Oczywiście, ma pewną ilość wiernych fanów, ale jakoś nigdy nie przebił się do świadomości mainstreamu, pozostaje w cieniu i pokaźniejszego grona jego sympatyków należy raczej szukać poza naszym podwórkiem. Dlaczego? Wszystko z powodu przyjętych przez studio założeń, co do produkowanych przez nie gier. W katalogu Artifex Mundi znajdziemy bowiem głównie gry HOPA.

Czyli Hidden Object Puzzle Adventure, jeśli rozwiniemy ten skrót. Wiecie, takie proste przygodówki ze statycznymi grafikami, na których musimy odnaleźć dane przedmioty i tym samym popchnąć całość do przodu. Ot, często typowe tytuły dla starszych, zabieganych i niemających tyle czasu na granie osób. W szczególności kobiet, gdyż one z jakiegoś powodu bardzo się w HOPAch lubują. Jeśli mam być tutaj szczery, to nie bardzo przepadam za tym rodzajem przygodówek i niestety z tego powodu niezbyt było mi dotychczas po drodze z grami od Artifex Mundi. Aż do teraz.

My Brother Rabbit 1

Jeszcze w obecnym roku studio zapowiedziało, iż w najbliższym okresie zamierza trochę poeksperymentować z formułą rozgrywki w swoich grach i skręcić na moment w stronę klasycznych point and clicków. A konkretniej, wydając dwa tytuły – My Brother Rabbit i Irony Curtain. Ten pierwszy właśnie ukazał się na rynku i znając mój zapał do klasycznych przygodówek, nie mogłem przejść obok niego obojętnie. Jak autorzy produkcji z rodzaju HOPA sprawdzili się w tym podejściu do gatunku? Sprawdźmy sami!

Opowieść w My Brother Rabbit zaczyna się w momencie, gdy nieznana nam z imienia dziewczynka zapada na ciężką chorobę. Gdy rodzice rozpaczliwie szukają dla niej odpowiedniej pomocy medycznej, jej starszy brat postanawia działać na własną rękę. Korzystając z pomocy ulubionej maskotki rodziny – pluszowego królika i siły własnej wyobraźni, zaczyna snuć fantastyczne opowieści, które mają podnieść rodzeństwo na duchu. Dzięki temu przykute do łóżka dziecko, wtulone w swego pluszaka, przenosi się do niesamowitej i baśniowej krainy.

My Brother Rabbit 2

Tam jednak dzieją się straszliwe rzeczy. Okolice nawiedza dziwna plaga, przez którą zaczynają obumierać rośliny. W tym jedna szczególna – Kwiatuszka, czyli przyjaciółka znanego nam dobrze Królika. Od tego momentu zadaniem odważnego kicusia będzie odnalezienie lekarstwa na chorobę bliskiej mu osoby. Jednak by to zrobić, czeka go długa droga przez niemal całą krainę. Od gracza zależy, czy opowieść rodzeństwa dotrze do swego finału.

Jak sami widzicie, fabuła w My Brother Rabbit jest dosyć prosta i na pewno nie powiedziałbym, że porusza odkrywczy temat. Z jednym dzieckiem jest źle, drugie opowiada mu bajki, w ich wyobraźni dzieją się fajne rzeczy. Na polu growym podobny motyw widzieliśmy już w, chociażby Silence, ale wiecie co? To żaden problem! Choć powszednia, historia w swej prostocie potrafi chwycić za serce. I co ważne, jest to gra dla każdego. Zarówno dla dzieci, jak i osób starszych, które chcą obudzić w sobie, być może od dawna zapomnianą cząstkę dzieciństwa.

My Brother Rabbit 3

W formie ciekawostki warto wspomnieć, że oprócz etapu samouczkowego, cała opowieść w My Brother Rabbit odbywa się właściwie bez pomocy słów. Przypomina to nieco styl czeskiego studia Amanita Design, twórców Machinarium lub Samorostu, czy The Tiny Bang Story od Colibri Games. Taki ruch jak najbardziej pasuje do konwencji, ale to nie jedyne porównywalne elementy Króliczego Brata do wcześniej wymienionych tytułów. Również na polu rozgrywki dzieło to uczyło się od najlepszych.

Nie oznacza to jednak, że My Brother Rabbit jest pewnego rodzaju kopią stylu autorów Botaniculi. Co to, to nie – Artifex Mundi nie porzuciło w pełni swego HOG-owego rodowodu, dzięki czemu otrzymaliśmy ciekawy i dosyć unikalny miks klasycznego point & clicka z typową HOPĄ. Oznacza to, że podczas samej rozgrywki nie mamy możliwości sterowania Królikiem, a przeszukujemy ekran w celu znalezienia elementów interaktywnych.

My Brother Rabbit 4

Gdy już na takowy natrafimy, wyświetli nam się lista przedmiotów, które musimy odszukać, by rozwiązać daną zagadkę. Niech za przykład posłuży pierwsza łamigłówka w grze: drabina do króliczej nory nie ma kilku szczebelków, więc mamy za zadanie przejrzeć całe mieszkanie wzdłuż i wszerz, by znaleźć dla nich zamienniki. Jak ktoś mógłby się trafnie domyślić, wiąże się to z lekkim pixel huntingiem, gdyż sporo przedmiotów jest ukrytych za różnymi liśćmi, kamieniami i innymi obiektami otoczenia. Ale skompletowanie ekwipunku to jeszcze nie koniec zagadki! To byłoby oczywiście zbyt proste.

Gdy powtórnie klikniemy element interaktywny, załączy nam się minigierka. I tu należy pochwalić autorów. Minigierek w Króliku jest mnóstwo i dopięto, by były zrealizowane na odpowiednim poziomie. W My Brother Rabbit twórcy wykorzystują tak klasyczne gry, jak memory, rury, okręgi, czy łączenie kolorów. Co prawda znamy już ich schemat na pamięć, ale tutaj dobrze komponują się one w świat i aż chce się je wykonywać. Także nie zapominając o najważniejszym – każda z nich jest unikalna i nie wystąpi po raz kolejny podczas zabawy. Podejście to cieszy, bo wielu mogłoby po prostu wziąć kilka minigierek i powtarzać je do bólu, zwiększając jedynie stopień trudności.

My Brother Rabbit 5

Niestety z tym systemem związane są też drobne wady. Po pewnym czasie może wkraść się tu lekka schematyczność, gdyż na dobrą sprawę pierwsze stadium każdej zagadki rozwiązujemy w ten sam sposób. Przelatujemy plansze i wypatrujemy przedmiotów, by później użyć ich i odblokować minigierkę. Zdecydowanie zabrakło mi tu większej ilości klasycznej dla przygodówek zabawy ze zbieranym ekwipunkiem. Wiecie, łączenia przedmiotów, by utworzyć z nich jakiś inny, a później użyć go w ciekawy, często niecodzienny sposób.

Bo zamiast kompletować dziesięć takich samych klamotów i po prostu kliknąć nimi na element interaktywny, wolałbym zebrać jeden, a później zastanawiać się, w jaki sposób mogę go wykorzystać. Głupio też, że nawet gdy widzimy coś ciekawego, nie możemy tego podnieść od razu i musimy poczekać z popchnięciem fabuły do przodu, by potem się do tego miejsca cofnąć. Niby logiczne, bo po co zbierać śmieci, ale z drugiej strony przygodówkowe kompletowanie manatków na zapas bierze nade mną górę. Powoduje to także, że gra jest liniowa i zdecydowaną większość zadań wykonujemy w określonej przez autorów kolejności.

My Brother Rabbit 6

Mimo wszystko, oprócz tych wymienionych powyżej wad, nie mogę się jakoś bardzo przyczepić do rozgrywki w My Brother Rabbit. W ten tytuł gra się po prostu przyjemnie, a powstałe uproszczenia są zrozumiałe z racji dostosowania produkcji pod autentycznie każdego odbiorcę. Jak już pisałem, odnajdą się tu zarówno osoby młode, jak i stare. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że Królika można pokazać nawet ludziom, którzy dotychczas mieli szczątkową lub nawet żadną styczności z grami. Nie powinni się zgubić.

A nawet jeśli, to mozolne przeszukiwanie lokacji wynagradza w stu procentach baśniowa, śliczna oprawa graficzna. Nie bez przesady powiem, że jak na ten moment jest to dla mnie jeden z najładniej wyglądających tytułów tego roku. Gra kolorami sprawia, że w My Brother Rabbit czuć ten niewinny, dziecięcy klimat nieskrępowanej wyobraźni z lekką nutą melancholii w tle.

My Brother Rabbit 7

Być może zabrzmi to teraz infantylnie, ale autentycznie robi się smutno, gdy wszystko wokół mieni się barwami, a na twarzy chorej Kwiatuszki widzimy smutną minę. Twórcom nieźle udało się oddać ten kontrast, a nastrój na dodatek buduje jeszcze bardzo dobra ścieżka dźwiękowa. Choć nie ma jej zbyt wiele, to jak najbardziej tworzy klimat i oddaje aktualny stan, w jakim znaleźli się bohaterowie.

Niestety gra jest krótka. Jej przejście zajęło mi zaledwie trzy godziny i aż chciałoby się, by pobyt w krainie wyobraźni potrwał nieco dłużej. I jako że pragnę więcej tego samego, to chyba muszę przyznać, że ludziom z Artifex Mundi udał się ten romans gier HOPA z point and clickami. My Brother Rabbit to bardzo dobra gra! Oczywiście z pewnymi niedociągnięciami, ale idę o zakład, że część mniej wymagających odbiorców w ogóle ich nie dostrzeże i będzie się świetnie bawić. Deweloperzy pokazali, że potrafią odnaleźć się w point and clickach, a ja z jeszcze większą ciekawością oczekuję premiery Irony Curtain!

PS. Mam nadzieję, że w formie gadżetów autorzy wyprodukują kiedyś pluszowe wersje króliczego bohatera, bo aż się o to prosi!

Plusy
  • Udane połączenie gry HOPA z point and clickiem
  • Różnorodność minigier
  • Budująca atmosferę otoczka audiowizualna
Minusy
  • Lekko schematyczna, liniowa rozgrywka
  • Dosyć krótka
8.5
Ocenił Robert Chełstowski
Recenzja PC

Recenzja powstała w oparciu o rozgrywkę z PC

Recenzje gier OpenCritic