Lust for Darkness – recenzja

Lustfordarknessdemo
Lustfordarknessdemo

To niezwykle ciekawy przypadek, gdy dwie polskie produkcje o bardzo podobnej tematyce debiutują niemalże w tym samym okresie. Mowa oczywiście o Agony i Lust for Darkness – dwóch horrorach podejmujących wątki erotyczne i przenoszących gracza do innych wymiarów leżących gdzieś na pograniczu piekieł. Ten pierwszy, czyli Agony, miał swoją premierę 29 maja i łagodnie rzecz ujmując, szału nie narobił. Trochę ponad dwa tygodnie później dostajemy Lust for Darkness i pewnie wielu oczekujących zjada ciekawość, jak to jest z tym tytułem?

Cóż, na pewno lepiej niż z Agony, tyle mogę z czystym sumieniem stwierdzić. Produkcja Movie Games daleka jest jednak od ideału. Ale tutaj się zatrzymajmy, gdyż w ubiegłym roku miałem przyjemność ogrywać demo tego tytułu. I wtedy… podobało mi się. Lust for Darkness autentycznie zapowiadało się według mnie bardzo ciekawie. Jednak przypomnę, że ten udostępniony fragment był bardzo krótki i dosyć ubogi pod względem mechanik. Oczekiwałem więc, że jest to zaledwie koncept dla kickstarterowców, który zapowiada założenia fabularne i wprowadza w klimat, którego doświadczymy w finalnym produkcie. Jednak nie, nic się nie zmieniło – dostaliśmy to samo, tylko w odrobinę dłuższej formie.

Lust for Darkness 1

W Lust for Darkness wcielamy się w Jonathana Moona, którego żona już od roku uważana jest za zaginioną. Niespodziewanie otrzymuje on od niej list, z treści którego wynika, że Amanda Moon przetrzymywana jest w enigmatycznej posiadłości, do której w celu jej uratowania, musi udać się bohater. Na miejscu trafia on jednak na ślad okultystycznego i perwersyjnego kultu, który przeprowadza rytuał otwierający bramy do świata zwanego Lusst’ghaa. Chcąc nie chcąc, również i my musimy przejść przez portal.

Co z tego wynika? Ano niezbyt wiele. Po ograniu dema oczekiwałem większej intrygi i stopniowo odblokowywanych kolejnych elementów układanki, a w pełnej wersji dostałem w sumie parę wycieczek do Lusst’ghaa, kilka ucieczek przed głównym złym i dwa twisty, z czego jeden nic nie wniósł do historii, a drugi dało się bez problemu przewidzieć. Nie ma tu większego ciągu przyczynowo-skutkowego. Na domiar tego historia jest bardzo krótka i zanim autorzy pozwolą jej się rozwinąć, to już oglądamy napisy końcowe. Przejście gry zajęło mi dwie godziny, ale do finału da się dotrzeć szybciej. Okej, wiem, można zbierać notatki pogłębiające wiedzę o świecie, ale nawet i one nie naprawią słabo rozbudowanego głównego wątku.

Lust for Darkness 2

I to jest problem, bo odpada jeden z potencjalnych głównych atutów tego produktu. Gra niby jest horrorem, ale ja traktuję ją jako swoisty symulator chodzenia. Oprócz kilku jump scare’ów i ucieczek przed potworami, właściwie nie ma ona zbyt wiele elementów straszących. Do tego typu zabawy zachęcać więc może fabuła, ale jeśli i ona niedomaga, to co pozostaje? Erotyka? No takowe elementy są, jednak nie oczekujcie zbyt wiele. Po szufladach porozrzucano gadżety, a gdzieś w tle postacie… robią swoje. Czasem też w dialogach przewinie się jakaś kwestia, ale te momenty mogę podsumować jednym angielskim słówkiem: cringe. Chociaż sprawiedliwości trzeba oddać zadość, bo jedna z rzeźb z przymrużeniem oka, jest mistrzostwem świata.

Mimo wszystko gra pozostawia pewien niedosyt. Nie, żebym oczekiwał jakiegoś mocnego nastawienia na erotykę, ale gra jest tym reklamowana i niektóre osoby mogą się poczuć zawiedzone. Na pewno fajnym elementem są za to podróże do innego wymiaru. Lusst’ghaa silnie inspiruje się lovecraftowymi potworami, czy twórczością Beksińskiego. To również w tej krainie czekają nas nieco bardziej skomplikowane zagadki, ale i na tym polu nie należy oczekiwać wiele. Na przykład w pewnym momencie gry dostajemy maskę pozwalającą widzieć ukryte rzeczy, ale pomysł ten w ogóle nie został wykorzystany. Wszystkie „łamigłówki” z maską polegają na tym schemacie: załóż, przejdź przez widzialny w danej chwili most, zdejmij. Dosłownie w kilku miejscach nie wiemy, co robić dalej, ale gra raczej jest liniowa w swej konstrukcji i przez większość czasu prowadzi gracza za rękę.

Lust for Darkness 3

Oprócz tego mam jeszcze jeden problem z Lust for Darkness. Gra jest zbyt ciemna. Ogólnie grafika w tym tytule prezentuje niezły poziom, ale co z tego, gdy przez większość czasu autorzy nie pozwalają rozwinąć jej skrzydeł. Nieco pomaga podbicie jasności do najwyższych wartości, ale i wtedy mogą się zdarzyć fragmenty, gdy w niektórych lokacjach widać niewiele. No ja wiem, że gra się nazywa Pożądanie Ciemności, ale nie do przesady! Żeby nie było – to nie przeszkadza w rozgrywce, jednak irytuje i nie pozwala się w pełni cieszyć oprawą.

Ogólnie produkcja Movie Games ma sporo elementów, które zapowiadały się fajnie, ale potencjał żadnego z nich nie został wykorzystany. Fabuła, choć nieco sztampowa, mogła być rozwinięta na wiele ciekawych sposobów. W rozgrywce jest kilka dobrych mechanik, które wystarczyło bardziej rozbudować. A gdy grafika chce pokazać swoje mocne strony, to jest tłamszona przez ciemność. Czy podczas produkcji zabrakło środków? Nie wiem. Jednak trzeba zaznaczyć jedno – to nie jest zła gra, ale też nie oczekujcie po niej fajerwerków. To zaledwie tytuł przeciętny, nic ponadto i mieliśmy już w tym roku wiele ciekawszych przedstawicieli tego gatunku. Chociażby niedawno recenzowane Gray Dawn.

Plusy
  • Przenosiny do innego wymiaru
  • Ładna oprawa graficzna...
Minusy
  • ... która w wielu momentach jest zbyt ciemna
  • Taka sobie, krótka fabuła
  • Niewykorzystany potencjał rozgrywki
6
Ocenił Robert Chełstowski
Recenzja PC

Recenzja powstała w oparciu o rozgrywkę z PC

Recenzje gier OpenCritic