Ponad 7 lat temu na rynku ukazało się Mirror’s Edge – dzieło może nie wybitne, ale tak zupełnie różne od innych. Parkour z perspektywy pierwszej osoby? Też miałem wątpliwości, ale wyszło bardzo dobrze. Mijały kolejne lata, a my ciągle oczekiwaliśmy na ponowną możliwość sterowania czarnowłosą biegaczką o imieniu Faith. Na szczęście ruszyła zapowiadana closed beta i wybrałem się do miasta Glass, w którym toczy się akcja nowego Mirror’s Edge Catalyst. Co sądzę o nowej grze studia EA DICE?
Warto na początku zaznaczyć, że mieliśmy do dyspozycji parę misji, w tym początek fabuły. O niej nie zamierzam pisać, zresztą, ciężko nawet ją oceniać po kilkudziesięciu minutach. Przejdźmy zatem do konkretów. Po tej wielkomiejskiej dżungli biega się wyśmienicie. EA DICE postanowiło zrezygnować z tego, co oferowała pierwsza część – czyli monotonne pokonywanie nudnych korytarzy – na rzecz zdecydowanie większej swobody. To może się w Catalyst podobać, gdyż taki model od razu stwarza szansę wrzucenia do gry różnych misji pobocznych. I tak jest w istocie – Mirror’s Edge Catalyst daje nadzieję na lepsze replayability, niż miało to miejsce w ME z 2008 roku. Spodobały mi się również drzewka umiejętności – kolejna rzecz, której w pierwszej części nie uświadczyliśmy. W Catalyst możemy zbierać punkty doświadczenia i rozwijać umiejętności Faith. Nie jestem przekonany, czy gracze, a w szczególności fani pierwszej części, przyjmą ten pomysł z wielkim entuzjazmem, ale mi on nie przeszkadza.
Frajdy podczas grania jest co niemiara, a czy jest coś czego się obawiam? Najbardziej tego, że po pewnym czasie bieganie po niektórych lokacjach szybko się znudzi. Ciężko to zweryfikować, ale na pewno istnieje takie ryzyko. Nie do końca jestem przekonany do walki. Paski życia nad przeciwnikami niezbyt mi się podobają. Dodatkowo zauważyłem, że „życie” przeciwnika potrafi zmaleć, gdy ten nadzieje się na cokolwiek. Dlatego niektóre potyczki wyglądają trochę komicznie, ponieważ przeciwnik upada, potyka się o coś, my chcemy wyprowadzić śmiercionośny cios…a on już nie żyje. Mimo wszystko Catalyst wygląda na grę, dla której można rozważać kupno dobrego komputera/konsoli – gra oczywiście śmiga całkiem dobrze, ale to taka moja ogólna opinia dla tych, których maszyny do grania nie zmieniły się od czasu pierwszego Mirror’s Edge ;) Moim zdaniem – warto czekać na premierę.
Mirror’s Edge Catalyst – galeria (PC)