Tak to już z pierwszoosobowymi przygodówkami bywa, że zanim zadebiutują na konsolach, muszą zaliczyć chrzest na blaszkach. Nie inaczej było z Kholat, produkcją polskiego studia IMGN.pro., która to w czerwcu debiutowała na PC. Tytuł recenzował wówczas na naszych łamach Dawid, ale teraz postanowiłem sam zmierzyć się z mroźną przygodą na PlayStation 4.
Ostatnio nie mamy zbyt wiele powodów do narzekań przy recenzowaniu rodzimych produkcji. Polacy zaskakują świat oryginalnością i świeżym spojrzeniem na tworzenie gier. Twórcy z Bielska-Białej także mieli ambicje zaskoczyć i zaintrygować graczy. Jednak od planów do realizacji prowadzi długa droga.
Nosząc się z zamiarem stworzenia gry przygodowej, twórcy muszą mieć w zanadrzu ciekawą historię do opowiedzenia, bo to ona napędza fabułę i sprawia, że nie możemy się oderwać od ekranu. Ekipa z IMGN.pro. doszła do wniosku, że najlepsze historie pisze samo życie, dlaczego więc nie skorzystać z jednej z nich. Twórcy postanowili oprzeć fabułę gry na tak zwanej tragedii na Przełęczy Diatłowa, która miała miejsce w nocy z 1 na 2 lutego 1959 roku w górach Ural. Wówczas to dziewięcioro uczestników studenckiej wyprawy poniosło śmierć w dziwnych okolicznościach, niewyjaśnionych do dziś. Kholat prezentuje nową, zaskakującą odpowiedź na wydarzenie sprzed blisko 60 lat.
W grze wcielamy się w bezimiennego bohatera, o którym w zasadzie nic nie wiemy. Na początku rozgrywki trafiamy na stację kolejową opuszczonej przez boga i ludzi zaśnieżonej mieściny. Idziemy przed siebie, zamieć coraz bardziej daje się nam we znaki, w końcu odnajdujemy schronienie. To jest nasz pierwszy obóz, od którego zaczynamy podróż po północnej części Uralu. Dostajemy do dyspozycji sporą lokację, a naszym głównym zadaniem jest eksploracja nieprzyjaznego nam terenu. Jest ciemno, zimno, wieje, pada śnieg, a próba sprintu po pięciu sekundach kończy się zadyszką. Tak więc wolnym krokiem zaznajamiamy się z terenem i odnajdujemy poukrywane notatki członka ekspedycji ratunkowej oraz informacje o dziwnych anomaliach ukrywanych od lat przez rząd. Owych anomalii doświadczamy także na własnej skórze, a śmierć czai się wszędzie. Broń? Jedyny sposób uratowania własnego zmarzniętego dupska to ucieczka.
Przemieszczanie się po dość rozległej lokacji (przynajmniej takie sprawia na początku wrażenie) mają nam ułatwić mapa oraz kompas. Jednak korzystanie z jednego i drugiego bywa ryzykowne, ponieważ jak wspomniałem, śmierć czai się wszędzie, więc także za plecami. Mechanika postaci jest do bólu ograniczona. Bohater nie potrafi skakać, nie ma również mowy o wspinaczce, przez co pomimo otwartej przestrzeni możemy podróżować tylko wytyczonymi przez twórców ścieżkami. Problematyczne bywają także automatyczne punkty zapisu, które bywają tylko w miejscu odnalezienia notatek. Te występują dość nieregularnie, tak więc może się zdarzyć, że po śmierci bohatera trafimy do miejsca, w którym byliśmy 20 minut temu.
Bez dwóch zdań Kholat to niezwykle klimatyczna produkcja. Nie przypominam sobie zbyt wiele gier, które byłyby w stanie przenieść gracza w tak autentyczne, odludne i nieprzyjazne miejsce. Szkoda tylko, że ani w przypadku premiery na PC (czerwiec) ani na konsolę PlayStation 4 (marzec), twórcy nie wstrzelili się z klimatem gry w aurę za oknem. Może się czepiam, ale to tak jakby w lipcu ubierać choinkę. Klimat jest więc ciężki, ale ze straszeniem jest już gorzej. Twórcy jednak nie określali Kholat horrorem, a jedynie przygodówką z jego elementami, tak więc gracze nastawieni na popuszczanie ze strachu w majty mogą być zawiedzeni.
Dużym atutem polskiej produkcji jest oprawa dźwiękowa, która wprowadza gracza w stale towarzyszące poczucie zagrożenia i dezorientacji. Dla otrzymania pełnego pakietu doznań gra w słuchawkach jest oczywiście konieczna. Również oprawa graficzna nie pozostawia w Kohlat zbyt wiele do życzenia i prezentuje się jak na niskobudżetową produkcję, bardzo przyzwoicie. Problemy są oczywiście z(…), a jakże – optymalizacją. Niekiedy kilkusekundowe wczytywanie się tekstur lub zacinanie się animacji podczas biegu świadczą o tym, że deklarowane przez studio 3 miesięczne prace nad przeniesieniem Kohlat na PlayStation 4, nie do końca zakończyły się sukcesem. Kholat jest ponoć jednym z pierwszych wydanych tytułów, który wykorzystuje niedawno odblokowany 7 rdzeń konsoli Sony. Serio?!
IMGN.pro. postawiło przed sobą bardzo ambitne zadanie, które niestety nieco ich przerosło. Kholat, choć jest grą krótką, nie daje rady przez całą rozgrywkę przykuwać naszej uwagi klimatem i ciekawą historią, do której sposobu podania również można mieć zastrzeżenia. Odnajdywanie wiadomości podczas gry często następuje w sposób niechronologiczny, co z jednej strony świadczy o nieliniowej rozgrywce, ale z drugiej ma negatywny wpływ na wsiąknięcie w fabułę, która rozmywa się z każdą minutą.
Kholat to niezła survivalowa przygodówka, którą polecam miłośnikom gatunku. Trzeba jednak podkreślić, że mogło być lepiej i trochę szkoda niewykorzystanego potencjału. Mimo to na kolejną produkcję twórców Kohlat będę czekał z niecierpliwością.