Dwa lata temu nie przypuszczałem, że słabo zapowiadające się „Jumanji: Przygoda w dżungli”, przyniesie na sam koniec roku jedną z największych kinowych niespodzianek. Spodziewałem się kolejnego ożywienia kultowego filmu, o które nikt nie prosił, ale chciwe studio widziało w tym ogromny zarobek. Ostatecznie nowa wersja „Jumanji” okazała się świetnym filmem przygodowym, czerpiącym ze stylistyki gier wideo, dostarczając masę zabawy i mnóstwo śmiechu. Oczekiwania co do kontynuacji były już więc dużo wyższe. Twórcy stanęli przed ogromnym wyzwaniem, jak raz jeszcze wykorzystać tę samą tematykę, z tymi samymi postaciami, jednocześnie znów dostarczając efektowne sceny akcji, zwieńczone prostym, ale trafiającym morałem. Cóż, w „Jumanji: Następny poziom” Jake Kasdan i reszta nie do końca podołali zadaniu.
Beth (Madison Iseman), Martha (Morgan Turner) i Fridge (Ser’Darius Blain) wiodą szczęśliwe i emocjonujące życie. Jedynie Spencer (Alex Wolff) zmaga się z problemami życia codziennego, nie mogąc odnaleźć się w Nowym Jorku, gdzie rozpoczął studia. Choć ekipa pragnie pozostać ze sobą w stałym kontakcie, Spencer po rozstaniu z Marthą, odsunął się od swoich przyjaciół. Gdy chłopak wraca do domu na święta, w piwnicy odnajduje konsolę ze starą grą Jumanji. Marzy, aby raz jeszcze wcielić się w przystojnego, silnego i pewnego siebie doktora Bravestone’a (Dwayne Johnson). Zaniepokojeni przyjaciele nieobecnością Spencera na umówionym spotkaniu, postanawiają go odnaleźć. Trafiają do domu kolegi, gdzie przebywa jego dziadek Eddie (Danny DeVito), oraz dawny wspólnik dziadka – Milo Walker (Danny Glover). Szybko staje się dla nich jasne, że Spencer wrócił do gry. Nie myśląc długo, przenoszą się do świata Jumanji. Tym razem jednak pozbawieni wyboru postaci, pojawiają się w grze, jako losowi bohaterowie. Jedynie Martha znów zostaje Ruby (Karen Gillan). Nieoczekiwanie gra porwała również Eddiego i Milo, którzy muszą dostosować się do nowych ról, pomagając reszcie odnaleźć Spencera i wrócić bezpiecznie ze świata wirtualnej rozgrywki.
Niestety „Jumanji: Następny poziom” cierpi na typowy syndrom drugiej części. Jest więcej, mocniej i szybciej, ale zabrakło, aby było lepiej i świeżej. Poprzednia część pozytywnie zaskakiwała dlatego, że pod powierzchnią typowej komedii dla młodzieży, kryła się zabawa z formą, jaką jest gra wideo, zmieszana z klasycznym kinem przygodowym i ciepłym morałem, pozostawiającym widza w dobrym nastroju. Wszystkich tych składników w „Następnym poziomie” brakuje. Twórcy starają się urozmaicić swój film zmianami lokacji, więc początkowa dżungla, szybko zostaje zastąpiona przez pustynie, lasy i ośnieżone góry. Brakuje w tym wszystkim jednak spójności, którą nie udaje zatuszować się wytłumaczeniem, że to wszystko jest grą wideo, a kolejne lokacje, to następne poziomy. Szkoda, że w tym wszystkim Kasdan i spółka zapomnieli choć wspomnieć słowem, czemu ta sama gra posiada zupełnie nową ścieżkę fabularną, inne lokacje i nowe postacie, w porównaniu do poprzedniej historii.
Początkowo męczy też tłumaczenie zasad nowym uczestnikom rozgrywki, a co za tym idzie, widzom, którzy poprzedniej części nie widzieli. Sprowadzone jest to do żartów z dwójki staruszków, nieogarniających zaistniałej sytuacji, ale humor, choć film jest nim wypełniony po brzegi, tym razem zawodzi. Twórcy zaserwowali dosyć standardowy zestaw gagów, który co najwyżej sprawi, że w co piątym czy dziesiątym żarcie, kąciki ust lekko podniosą się do góry, ale żadna komediowa scena raczej nie sprawi, że brzuch rozboli od śmiechu. Jeżeli „Jumanji: Następny poziom” wybija się gdzieś ponad byciem średniakiem, to w scenach akcji. Ucieczka przed stadem rozpędzonych strusi potrafi podnieść ciśnienie, a gdy pod koniec, gdy bohaterowie nie mogą już szastać swoimi trzema życiami na lewo i prawo, muszą zmierzyć się ze sporą grubą wściekłych mandryli, walcząc z nimi o przetrwanie na wiszących mostach. To są te momenty, gdy „Następny poziom” doskakuje do poziomu „Przygody w dżungli”.
Największą siłą filmu są postacie, szczególnie te z tytułowej gry. Dwayne Johnson, Jack Black i Kevin Hart znów świetnie bawią się swoimi rolami, prezentując często sprzeczny z ich dotychczasowym emploi zakres gry aktorskiej. Najjaśniej błyszczy jednak Karen Gillan, która przez większą część filmu wyrasta na kluczową postać, przewodzącą grupie i tłumaczącą reszcie wszystkie zawiłości gry. Gillan daje znać swojej komediowej stronie, dzięki czemu daje prawdziwy popis, w tyle zostawiając swoich kolegów po fachu. Interesująco prezentuje się także Awkwafina, szczególnie w momencie, gdy stara się parodiować Danny’ego DeVito. Rozczarowujący jest za to główny przeciwnik, którym tym razem jest Jurgen Rzeźnik, podobno największy zbrodniarz w świecie gry. Wcielający się w niego Rory McCann, znany najbardziej z roli Ogara z „Gry o Tron”, nie ma nawet sekundy, aby się wykazać. To najbardziej generyczny i schematyczny główny zły, jakiego można stworzyć do filmu.
„Jumanji: Następny poziom” nie dorasta do pięt swojemu poprzednikowi sprzed dwóch lat. Twórcy popełnili zbyt wiele błędów, skupiając się na reanimacji dobrych elementów z „jedynki”, zamiast skoncentrować swoje siły na realizacji nowych i świeżych pomysłów, których w „Następnym poziomie” jest zbyt mało. Nowe „Jumanji” dostarcza jednak sporo porządnej rozrywki, więc to dobry sposób na miłe spędzenie dwóch godzin, ale to przede wszystkim zasługa świetnej, bawiącej się swoimi rolami obsady, oraz efektownych i dynamicznych scen akcji. Zabrakło jednak organiczności „Przygody z dżungli”, aby „Następny poziom” uznać za film spełniony.