Twórcy świetnego Limbo przez dłuższy czas nie zwracali na siebie uwagi. Minęło niemalże sześć lat od ukazania się tej gry, a nagle na konferencji Microsoftu Playdead znów się pojawiło. Mogliśmy zobaczyć zwiastun Inside i otrzymaliśmy informację o niespodziewanie szybkiej dacie premiery. Pierwsi oczywiście mieli dostęp posiadacze Xbox One, a niedługo potem PC. Tak oto zanurzamy się w mroczny świat 2.5D z mnóstwem niewiadomych, a o odpowiedzi ciężko.
Wszystko wokół zalewa ciemność, kolorów nie ma zbyt wiele, oprócz odcieni szarości, jedynie czerwień towarzyszy nam co jakiś czas. Wcielamy się w chłopca. Nie wiemy nic, jedyne napisy pojawiają się w menu. Nie ma narratora, lektora, dubbingu, nawet soundtrack nie jest zbyt bogaty. Przeważnie słyszymy jedynie dźwięki jakie niesie ze sobą otoczenie – podmuchy wiatru, kroki dziesiątek bezwolnych ludzi, szelest liści, warczenie psów, chcących dopaść swoją ofiarę – nas. Im dalej w las, tym więcej drzew, a nie ma odwrotu. Trzeba iść dalej, by wykonać tajemnicze zadanie znane tylko chłopcu w czerwonej bluzie, a może też i on nic nie wie. Dąży jakby instynktownie do zakończenia, które można określić jednocześnie jako dziwaczne, zaskakujące i w pewnym sensie piękne.
Przemierzamy coraz to inne budynki, a nawet bardziej otwarte przestrzenie. Różnorodność kolorów nie jest znacznie większa od tej z Limbo, ale za to lokalizacje choć na ogół opustoszone, niekiedy zniszczone, a jeszcze innym razem minimalistycznie urządzone, to nie można powiedzieć o monotonii pod tym względem. Nigdzie nie zostajemy na długo, a dłuższą chwilą pochłaniają nam jedynie zagadki logiczne. Rozwiązanie jednych przychodzi niemalże natychmiastowo. Nie wszystko zostało stworzone, by nas zmusić do myślenia, ale są to raczej pierwsze łamigłówki dotyczące danego elementu. Nic nie jest wykorzystywane na potęgę, że potrafi mocno sobą znudzić, ale dalej jest tylko trudniej. Co prawda nie jest są to zaporowo ciężkie zadania, ale przy niektórych trzeba posiedzieć dłużej niż parę chwil. Potrafią irytować, ale rozwiązanie zawsze jest na wyciągnięcie ręki. Tak naprawdę nie trzeba daleko szukać. Wystarczy umieć odpowiednio kontrolować umysłem nasze działania… czasami także tych, którzy niczym zombie wloką się sznurem pod czujnym okiem dozorców.