Lubicie Minecraft, ale już wam się znudził? Jeśli tak, mam dla was idealną grę, w której logika wiążę się z uwielbianymi przez nas sześciennymi figurami. Infinifactory, bo o niej mowa, potrafi zabić ćwieka każdemu, kto odważy się rozwiązywać jej zawiłe zagadki wprost ze świata fabryk i taśm produkcyjnych. Jakie wywarła na mnie wrażenie i jak bardzo zmusiła mnie do myślenia? Przekonajcie się sami!
Pierwszą rzeczą, która zwróciła moją uwagę była dość minimalistyczna i stonowana grafika oraz kamera pierwszoosobowa. Brnąc przed siebie składamy w całość poszczególne kawałki uzyskanych informacji. Kim jesteśmy? Co tu robimy? Jak się stąd w ogóle wydostać? I kim są te dziwne stworki przemawiające do nas? Wreszcie dowiadujemy się, iż naszym głównym celem jest stworzenie taśm produkcyjnych w taki sposób, aby uzyskać odpowiedni kształt formy, który umożliwi wysłanie go gdzieś przez transporter. Jeśli nie wykonamy zadania odpowiednio, lub zepsuje się któraś z form, jest to sygnalizowane, a cała produkcja zatrzymuje się. Aby uniknąć błędów do transportera musi dotrzeć 10 idealnie dopasowanych sztuk, jedna po drugiej. Jeśli pomylimy się w którymkolwiek momencie, poszczególne części danego kształtu mogą stanąć w miejscu lub nakładać się jedna na drugą, co przeszkadza w przemieszczaniu się kolejnych. Z założenia proste, czyż nie? Niestety nie do końca. Wystarczy źle ustawić, np. wysepkę do spowalniania elementów lub tzw. rotator, aby po 6 idealnych produktach nastąpił błąd z powodu niezazębiania się kształtów lub nietrafienia w odpowiedni moment. Idealnie tą sytuacje odwzorowuje powiedzenie ,,I szukaj wiatru w polu” – nie wiadomo dlaczego coś nie wyszło. Zapewne to wina wysepki, ale dlaczego akurat po tych sześciu elementach? I w tym momencie zaczyna się sprawdzanie całego sektora taśmy, co często bywa pracochłonne i irytujące. Nie działa, a przecież powinno. Częstokroć moje projekty były tak rozległe, że wychodziły daleko poza krawędź urwiska lub zajmowały całe przeznaczone do tego miejsce. Z ekonomicznego punktu widzenia nie jest to zbyt odpowiednie i w realnym życiu przysporzyłoby mi problemów, ale ważne, że działa.
Jedynym ograniczeniem w tworzeniu jest nasza kreatywność i pomysłowość, a więc my sami. Mamy możliwość zaprojektowania, w jaki sposób chcemy oraz nieograniczone do tego środki – czyli rób co chcesz, aby tylko działało. Gra daje więc niemal bezgraniczną możliwość popisania się naszą logiką oraz często niekonwencjonalnymi pomysłami. Każde puzzle możemy rozwiązać na trzy różne sposoby, ale często później taśmy są tak skomplikowane, że inny projekt zamknąłby się w przesunięciu wysepki o dwa miejsca dalej, lub po prostu przedłużeniu taśmy o cztery dodatkowe elementy. Jednak z kolei to przesunęłoby nam cykl jednego z elementów, sprawiając, że znów jeden nie trafiłby w drugi, a my uznalibyśmy nasz pomysł za niedorzeczny i cieszyli się, że udało nam się to zakończyć chociaż raz. Na szczęście wymagane jest jedynie jedno dobre rozwiązanie, aby odblokować kolejne, bardziej skomplikowane układanki. Z levelu na level pojawia się ułatwienie w postaci mniejszej liczby wymaganych ułożonych prawidłowo puzzli. Czyli aby zakończyć dany poziom widnieje poniżej napis, że musimy mieć jeszcze trzy zakończone rozwiązania, następnie dwa, później tylko jeszcze jedno i wreszcie możemy skoczyć dalej. Takie działanie gry jest w pełni uzasadnione – z czasem wymagana od nas pomysłowość wyczerpuje się, a układanki stają się ciężkie i przewrotne. Osoby niecierpliwe mogą się szybko znudzić i nie dojść nawet do połowy gry, w której wysługują się nami zielone ludziki. A skoro o nich mowa, ,,trofea” zdobywane za każdy level początkowo mogą zaskakiwać swoją oryginalnością. Ale chociaż od czasu do czasu zdarza im się nas dokarmić, więc chyba mogło być gorzej.
Oprawa graficzna zwraca uwagę dobrze dobranymi stonowanymi kolorami. Zrobiły one dobre wrażenie, bo nie męczą i tak już obciążonych oczu. Poza tym tło przywodzi na myśl akwarelowe pejzaże, mogłabym mu się przyglądać sporo czasu, gdyby było gdzie się ruszyć. Niestety nasze platformy są dość ograniczone, a poza nimi należy pamiętać o włączonym plecaku odrzutowym, aby nie spaść w otchłań i nie skończyć jako zimny trup. Oprawa dźwiękowa niezbyt przypadła mi do gustu, więc muzyka była wyciszona na tyle, aby tylko pobrzmiewała w tle, jednakże poza tym, iż nie odpowiada mojemu subiektywnemu gustowi, nie mam żadnych innych do niej przeciwwskazań. Dźwięk szedł w górę jedynie w przypadku odsłuchiwania tajemniczych odnajdywanych przeze mnie nagrań…
Sama rozgrywka jest bardzo czasochłonna i przejście gry na sto procent jest możliwe, jednak po wielu godzinach kontemplacji, zmieniania koncepcji i setkach poprawek, którym będziemy poddawani co rusz. Jednakże zadowolenie z prawidłowego rozwiązania jest nie do opisania. Gra, jak to zazwyczaj bywa, ma pewne furtki, które umożliwiają nam oszukanie systemu, ale absolutnie nie jest to bug ani znaczący błąd gry, więc zachęcam do poszukiwania tego typu rozwiązań – są zabawne i pomagają zakończyć level, kiedy rwiemy już włosy z głowy z braku pomysłów. Mogę polecić tę grę każdemu, kto wprost marzy o wysileniu szarych komórek lub projektowaniu w niemalże nieograniczony sposób. Ale uwaga, bywa on zwodnicza – wszystko idzie jak po maśle i nagle nie sposób znaleźć błędu, co może zirytować nawet najbardziej cierpliwe osoby. Jednak czyż sprawdzenie się w roli technologa nie jest warte takich poświęceń?