Gravity Rush 2 rozpoczyna się po wciągnięciu naszej drużyny w grawitacyjną burzę. Kat wraz z Syd’em, budząc się na górniczym statku pod dowództwem Lisy, natychmiastowo stają się jej niewolnikami. Jako że nie ma wśród nich ani Pyłka, ani Raven, Kat nie jest w stanie nikomu udowodnić, że niedawno uratowała miasto i potrafi kontrolować grawitację. Musi więc dostosować się do panujących tam warunków oraz ciężko pracować w imię zasady leniwy pracownik to głodny pracownik. Pierwsze godziny gry, dzięki takiej sytuacji głównej bohaterki, są wyjątkowo nużące. Schodzimy do kopalni, by zebrać rudę, po chwili odzyskujemy moce, wychodzimy z tarapatów związanych z handlem surowcem, a następnie wyruszamy do nowego miejsca, miasta Jirga Para Lhao. Wydawałoby się, że gra właśnie w tym momencie nareszcie się rozkręci, a tak naprawdę jest wręcz przeciwnie. Mamy do czynienia z czymś na kształt wstępu z jedynki pod względem tempa, jednak tutaj znacznie rozciągnięto go w czasie. W imersji nie pomaga też struktura wielu misji fabularnych. Jeśli nie są to proste killroomy, to ich miejsce zastępują mini fetchquesty, polegające na zaniesieniu jakiegoś przedmiotu do kilku osób, częste wykonywanie wyzwań, by otworzyć sobie dalsze przejście albo nijak pasujące do koncepcji gry, irytujące misje skradankowe. Zmiany, które powinny wpłynąć pozytywnie na wzbogacenie rozgrywki, niestety nieustannie ją psują.
Gdy tylko spotykamy Raven i ponownie ważną rolę w fabule zacznie odgrywać wojsko i wyżej postawione jednostki, wszystko powoli wchodzi na odrobinę wyższe obroty. Twórcy jednak ciągle trzymają się pewnego schematu, w którym nie ma za bardzo miejsca na nagłe zwroty akcji. Według mnie jest to coś dobrego, jak i złego jednocześnie. Z jednej strony takie działanie w udany sposób buduje atmosferę i pozwala nam zapoznać się z nowym światem, a z drugiej potrafi mocno zniechęcić do dalszej gry. Ważnym aspektem jest też to, na czym tym razem w szczególności skupia się fabuła. Zamiast wielu tajemniczych wydarzeń, czekać będzie na nas historia dotycząca w sporej mierze wyzysku przez władze, niezadowolenia społecznego i dyskryminacji. Jest to duże odejście od tego, z czym mieliśmy do czynienia w pierwszej odsłonie i mimo potencjału, realizacja tych wątków nie zachwyca. Jednym z powodów takiej sytuacji jest ich nagłe zakończenie. Wygląda to tak, jakby twórcy bardzo szybko i w dość pokraczny sposób, chcieli zakończyć cały ten rozdział i przejść w bardziej zakręcone klimaty. Zanim to się jednak stanie, będziemy już w połowie gry, która nie zrobiła nic, by nas zachwycić fabularnie. W drugiej połowie, też wychodzi jej to kiepsko. Ciekawa jest wyłącznie końcówka gry, która kontynuuje wątki z ostatnich misji jedynki, czyli skupia się na przeszłości Kat. Biorąc jednak pod uwagę całą fabułę, Gravity Rush 2 wypada w tym aspekcie naprawdę blado. Trzy z czterech chapterów w żaden sposób nie potrafią wciągnąć gracza, co po ciekawej części pierwszej jest ogromnym zawodem. Twórcy od samego początku powinni skupić się na czystej kontynuacji, a tak musimy się męczyć przez 10 godzin, by poznać najważniejsze elementy historii. Wcześniejsze wątki sprawiają wrażenie zapychaczy, mających na celu wydłużenie stosunkowo krótkiej historii. Gdybym miał wskazać jeszcze jakiś plus poza ostatnim rozdziałem, to zdecydowanie będzie to duet Kat i Raven. Od samego powrotu Kruka gołym okiem widać, że ich przyjaźń od wydarzeń z pierwszej części znacznie się wzmocniła i są w stanie dla siebie zrobić wszystko.
Lokacje, które przyjdzie nam tym razem odwiedzić, są kilka razy większe i piękniejsze od tych z poprzedniej odsłony. Robią piorunujące wrażenie. Są różnorodne, a poza głównymi miejscówkami pojawiają się jeszcze kopalnie, do których możemy dolecieć statkiem po rozmowie z odpowiednią osobą. Świat będący dodatkowo podzielony według klas społecznych ma niejedno oblicze, które przyjdzie nam odkryć. W środkowej strefie, gdzie znajdują się m.in. bazar i port, natrafimy na mocną kolorystykę, masę ludzi i radosną atmosferę, gdy jednak zejdziemy poziom niżej, ujrzymy skryte pod grubą warstwą chmur miasto biedoty i przestępców, nieustannie walczących o przeżycie. Kontrast między nimi jest ogromny i nie raz mocno wpłynie na klimat gry. Nie zabraknie też podziału na dzielnice, z którym zetknęliśmy się już wcześniej.
Graficznie Gravity Rush 2 prezentuje się obłędnie i naprawdę ciężko wyjść z podziwu, jak to wszystko ładnie wygląda. Jednak kilkukrotnie większy rozmiar lokacji niesie za sobą pewne konsekwencje. Latanie w tą i z powrotem na tak wielkim obszarze, bardzo szybko potrafi znużyć i nawet piękna oprawa graficzna nie jest w stanie temu zapobiec. Nacisk na bieganie i zbieractwo jest tym razem jeszcze większy, co przy takiej formie rozgrywki, wcale nie musi okazać się korzystne. Sam znalazłem się właśnie w tej grupie graczy, którym niezbyt przypadło to gustu. Tak jak jedynka bardzo mi się podobała, głównie przez przemyślany rozmiar świata, tak dwójkę musiałem sobie dawkować, bo wiele razy miałem jej po prostu dość. W kwestii oprawy graficznej pojawia się również jeden spory minus, a mianowicie odległość rysowania obiektów. Najbardziej przeszkadza w zbieraniu kryształów, ponieważ pojawiają się one dopiero kawałek od naszej postaci. Może to się po pewnym czasie okazać uciążliwe, bo ciągle będziemy wpadać na te miejsca, gdzie już kilka razy byliśmy. Odrobinę cierpi też na tym świat przedstawiony, bo tekstury na wielu wielkich budynkach doczytują się na naszych oczach.
Gravity Rush 2 wprowadza do gry nowych przeciwników oraz kilka nowych elementów wzbogacających mechanikę. Jedną z nich są talizmany wydobywane z rudy albo otrzymywane za wykonywanie misji pobocznych. Ich działanie polega na wzmocnieniu naszej postaci, w zależności od mocy i gatunku kamienia. Może to być dla przykładu ograniczenie zużycia energii grawitacyjnej przy uderzeniu z powietrza, czy chociażby standardowe powiększenie paska życia. Nie brakuje też talizmanów dedykowanych innemu z dostępnych stylów grawitacji oraz samego ich ulepszania. Gdy dotrzemy do Heksville, wróżka Aki pozwoli nam na połączenie kilku z nich w jeden, ale za to o wiele mocniejszy. Warto jednak mieć na uwadze, że gra do trudnych nie należy, więc nie jest to coś, na co zwraca się uwagę. Wprowadzenie takiego RPG’owego systemu do prostej gry akcji nie za bardzo się sprawdza i szybko się o nim zapomina. Jak już przy poziomie trudności jesteśmy, to walka wygląda praktycznie tak jak w pierwszej części, choć nie nie obyło się bez kilku kosmetycznych zmian.
Umożliwiając nam m.in. zwiększenie ilości podnoszonych przedmiotów do rzucania, Gravity Rush 2 staje się jeszcze prostsze od poprzednika. Gdy tylko pojawi się jakiś większy, z pozoru groźny boss, wystarczy trzymać się od niego z dala i szybko wciskać kółko, a auto-aim zrobi swoje. Ulepszać możemy również każdą inną posiadaną przez postać umiejętność, czyli np. walkę w zwarciu, wślizg czy siłę ataku specjalnego. Do gry dodano też nowe style grawitacji, które mają największy wpływ na rozgrywkę. Styl księżycowy pozwala na wykonanie bardzo wysokiego skoku lub rakietowego lotu w dowolnym kierunku. Umożliwia także teleportowanie się do wrogów ze znacznej odległości i zasypanie ich większą ilością ciosów niż normalnie. Doskonale sprawdza się to z bardziej namolnymi, szybszymi przeciwnikami, sprawiającymi kłopoty w tradycyjnym starciu. Dochodzi również styl jowiszowy, który sprawia, że nasza postać staje się ciężka i o wiele bardziej zabójcza. Gdy zaczniemy zbierać leżące obok nas przedmioty, stworzą one wielką kulę, będącą w stanie zniszczyć wielu wrogów naraz. Możemy skorzystać też z kilkukrotnie wzmocnionego grawitacyjnego kopniaka, który przy uderzeniu wywoła wielką falę uderzeniową, niszcząc wszystko wokół naszej postaci.
Po raz kolejny, jedną z większych bolączek nowego Gravity Rush są misje poboczne. Ich poziom według mnie jest tragiczny i nawet nie ma sensu sobie nimi zawracać głowy. Większość z zadań to typowe, męczące fetchquesty, ale jak na złość nie ograniczono się wyłącznie do nich. Nie brakuje tutaj takich :atrakcji” jak robienie zdjęć, roznoszenie gazet, ratowanie innej postaci czy dostarczanie przesyłek. Jeśli już wypełnia się mapę wieloma zadaniami, to powinny one chociaż trzymać jakiś poziom. Nie ma tu nic, co by tak naprawdę sprawiało graczowi przyjemność i nie nudziło po pierwszym razie. Pojawiają się także wyzwania, które najbardziej pasują do ogólnego zamysłu gry, ale nie ratują one sytuacji. Gdyby nie nagrody w postaci sporej ilości kryształów, byłyby kolejną średnio atrakcyjną odskocznią. Ponownie mamy więc do czynienia z grą opartą na fabule i zbieractwie, do której wrzucono kilka zbędnych (w takiej formie) urozmaiceń. Chcąc stworzyć grę o postaci posiadającej moce tego typu, uzupełnienie jakoś przeznaczonego dla niej otwartego świata jest jak najbardziej uzasadnione, jednak można było to zrobić znacznie lepiej. Przy tym, co otrzymujemy, zostawiłbym wyłącznie rozmowy z wybranymi NPC’ami, zbieractwo i wyzwania, by gra posiadała wyłącznie to, co ma ręce i nogi. Strasznie irytującym elementem z czasem okazuje się również sama praca kamery, która o wiele częściej niż GR:Remastered potrafi totalnie zgłupieć. Nie trzeba wiele robić, by zobaczyć ścianę, której nie powinniśmy w danym momencie oglądać. Większość z przyczepień do otoczenia potrafi się skończyć właśnie w taki sposób, co przy dłuższych sesjach niesamowicie frustruje.
Gravity Rush 2 strasznie mnie zawiodło. Niby więcej, ładniej, ale niekoniecznie lepiej. Czegoś tutaj mocno brakuje. Jeśli jakaś gra męczy mnie swoją główną mechaniką, to albo coś jest z nią nie tak, albo już po prostu nie jestem jej targetem. Nie chce jednak Was całkowicie zniechęcać. Jeśli podoba Wam się to, co widzicie na screenshotach bądź gameplayach (koniecznie je sprawdźcie!), jak najbardziej powinniście się zainteresować kontynuacją. Jest to tytuł na tyle specyficzny, że aż szkoda nie sprawdzić go na własnej skórze. Mnie zabrakło udanych aktywności pobocznych, przemyślanych misji fabularnych, urozmaicenia w lataniu oraz bardziej przydatnego systemu niż system talizmanów. Sytuację uratować by mogła jeszcze dobra historia, której niestety Gravity Rush 2 zabrakło.