Rok temu recenzując Football Managera 2017 pisałem, że „to mały krok w kierunku rozwoju serii, ale zauważalny” oraz „na pewno za rok takie kroczki już nie przejdą”. To oczywiście się nie wyklucza – seria, choć jest najlepsza w tym gatunku, to nie ma konkretnego przeciwnika, więc czasem można się zastanawiać – czy warto w ogóle poprawiać coś, co przecież jest świetne? Z drugiej strony, brak nowości może zostać, a zazwyczaj jest, źle odebrany – jako zwykły skok na kasę. Co roku siadam do kolejnej odsłony Football Managera, więc w wielu miejscach tej recenzji mógłbym zrobić kopiuj-wklej z recenzji poprzedniej edycji. Ustalmy jednak, że skupię się głównie na nowościach i wadach (tak, są, jak zawsze).
Wielka miłość nie rdzewieje
No dobra, jakieś podstawowe rzeczy trzeba napisać. W końcu nie bez przyczyny mnóstwo graczy co roku, gdzieś w listopadzie, bunkruje się w swoich mieszkaniach i nie odpisuje na SMSy swoich drugich połówek, nie przychodzi na zajęcia…no bo Football Manager. To najpełniejszy menadżer piłkarski, jaki możecie znaleźć na półkach sklepowych, spadkobierca innej, kultowej serii Championship Manager. Na wstępie kreujemy swojego menadżera – od danych osobowych po wygląd, a także jego umiejętności. Sami możemy zdecydować, czy nasza postać ma jakieś doświadczenie piłkarskie (np. międzynarodowe lub tylko regionalne) oraz jaką licencję trenerską posiada. To ma wpływ na to, ile punktów wydamy na umiejętności trenerskie i psychiczne, więc przekłada się to poniekąd na poziom trudności. Totalny żółtodziób, prowadzący najlepsze kluby świata bez żadnego doświadczenia i umiejętności, będzie miał ciężko przekonać do siebie graczy pokroju Cristiano Ronaldo, czy Lionela Messiego. Jak zawsze mamy wiele lig do wyboru i to nie tylko z Europy. Lotto Ekstraklasa, po raz drugi w historii serii, jest w pełni licencjonowana. Zatem otrzymujemy pełen pakiet m.in. strojów i zdjęć każdego z 16 klubów Ekstraklasy.
Zarządzanie zespołem
Przejdźmy do nowości – dotknęły one przede wszystkim zarządzania piłkarską szatnią. Dotychczas za wiele w tym temacie nie mieliśmy do roboty. Ot, ktoś czasem się wkurzył, że nie dostaje odpowiedniej ilości czasu na murawie, piłkarz mógł nawet się zbuntować i nie przychodzić na treningi. Gracz wtedy musiał w jakiś sposób zareagować. Teraz do tych prostych mechanizmów doszły trochę głębsze – składające się na hierarchię w zespole. Nie jest to może oczywista rzecz, która wymagała ulepszenia, ale muszę przyznać, że wykonanie dało radę.
Gdy np. odejdzie jakiś czołowy lider naszej ekipy, może zdarzyć się sytuacja, że piłkarze będą zaniepokojeni stratą ważnego członka zespołu, kolegi – istnieje więc szansa, że popsuje to (chociaż trochę) atmosferę w drużynie. Dodatkowo, nasi piłkarze znajdują się w grupach towarzyskich, co również ma przełożenie na ogólne morale drużyny. Do tego należy dodać także okienko „Centrum medyczne”, w którym znacznie lepiej orientujemy się w kontuzjach naszych zawodników oraz ryzykach związanych z jej odniesieniem np. poprzez znaczne obciążenie zawodnika (ciągłe granie meczy, trening). Praca wykonana przez Sports Interactive sprawia, że zarządzanie zespołem staje się przejrzystsze.
Większym zmianom uległ też scouting – skauci mają własny budżet, oczywiście modyfikowany suwakiem, gdzie po drugiej stronie znajduje się nasz budżet na transfery. Skautom możemy ustalić konkretne cele, a piłkarze przedstawiani nam przez pracowników są oceniani w skali od 1 do 100 w kontekście przydatności do zespołu. Przydatna rzecz, bo nie ukrywajmy – gdy prowadzisz średni klub ze średniej ligi, przegapienie luksemburskiego wonderkida, czy czołowego asystenta drugiej ligi holenderskiej, jest niedopuszczalne. Niedopuszczalne i już.
Zmiany i nie-zmiany na gorsze
Większych i ciekawszych zmian niestety nie doświadczyłem. Mam wrażenie, że to zdecydowanie za mało, a następna wersja oznaczona „2019”, będzie musiała przynieść konkretne, wyraziste nowości. Konferencje prasowe? Obudźcie mnie o 3 w nocy – zawsze asertywnie odpowiem, że „chłopaki rwą się do gry”.
Silnik meczowy to ciągle pewna bolączka Football Managera, choć z każdą edycją „idzie ku lepszemu”. Ciekawe są nowe ujęcia przedmeczowe, czy też po zdobyciu trofeum, ale i na tym polu gracze zapewne chcą czegoś więcej. Może po prostu lepiej grać na klasycznym 2D, jak przystało na fana Championship Managera? Niestety, czego nie rozumiem i nie zrozumiem chyba nigdy, zdecydowano się na zmiany w meczowym UI. I wiecie co? Jest gorzej – więcej klikania, mniej intuicyjnie – nie jest to kwestią przyzwyczajenia, po prostu zepsuto całkiem sprawnie przygotowany, prosty interfejs.
Czy ciągle VARto?
Football Manager 2018 to świetna okazja dla tych, którzy mają dłuższą przerwę z menadżerami. Aktualne składy są? Są. Przeskok względem edycji np. 2014 jest? No jest. Niepocieszeni będą jednak Ci, którzy rok temu FMa kupili. Ich raczej nie przekonają nowe składy (zwłaszcza, że taki Odjidja-Ofoe już w Legii nie gra, Neymar też jakiś klub zmienił), ani to zarządzanie szatnią. To po prostu za mało. Co i tak nie zmienia faktu, że przynajmniej do tych 200 godzin na Steamie dobiję. Nie za kilka dni, ale i tak przed rozpoczęciem kolejnego okienka transferowego. Najgorsze jest to, że nie będę żałował. Ani trochę.
P.S. Oprócz normalnej wersji Football Manager 2018, możecie jeszcze zakupić wersję Touch, która jest polecana tym, wolącym większą dynamikę rozgrywki. Mniej analiz, a więcej transferów, meczów – krótko mówiąc – dla fanów prostych rozwiązań. Do gry można zakupić wiele dodatków, kilka z nich jest bardzo ciekawych, jak m.in. zniesienie okienek transferowych, generowanie „swojego syna” w naszym zespole, czy też opcja, w której wszyscy zawodnicy zawsze są chętni przejścia do naszego klubu. DLC kosztują od 1 do 4,5 euro, ale sama gra jest tańsza od normalnej wersji aż o połowę.