Nie jestem z tych, którzy zasypiają podczas wyścigów Formuły 1. Uwielbiam te wyścigi, choć nie będę kłamał, że przed erą Roberta Kubicy wiedziałem niewiele więcej niż to, kim jest Michael Schumacher, czy Juan Pablo Montoya. Również te kilkanaście lat temu, gdy Robert Kubica stawiał pierwsze kroki w „królowej motosportu”, nie byłem wielkim fanem gier wyścigowych. Jednak, odkąd w 2010 roku Codemasters zaczęło wydawać gry z serii F1, z licencjami i prawdziwymi torami, to zacząłem w nie z chęcią grać. Szkoda, że tylko raz można było zmierzyć się/jeździć Robertem Kubicą – właśnie w tej pierwszej odsłonie. Ja liczę jednak, że jeszcze go w prawdziwym ściganiu, jak i grze, zobaczymy. Czas jednak siąść do kolejnej częścią serii – w niedzielę było Grand Prix Belgii, to dzisiaj recenzja F1 2018.
„Każde miejsce poza pierwszym jest słabe” – Robert Kubica
Nic wielkiego pod względem zawartości się nie zmieniło – w najnowszej odsłonie serii mamy do wyboru 6 trybów rozgrywki: kariera, mistrzostwa, grand prix, gra wieloosobowa, zawody i próba czasowa. Gracz zaczynając karierę kierowcy F1 wybiera zespół z 10 biorących udział w tym sezonie oraz partnera z zespołu, z którym będzie się wspólnie ścigał. Gra posiada wszystkie licencje, więc pościgamy się z „prawdziwymi” kierowcami tej serii, po wszystkich torach obecnych w tym sezonie. Sezon składa się z 21 Grand Prix, a gracz może jedynie modyfikować długość rozgrywania kwalifikacji i wyścigu właściwego. Tak naprawdę niczym nie różni się to od tego, co widzieliśmy rok, dwa, czy pięć lat temu, ale wspominam po prostu o tym z czystego obowiązku. Po stworzeniu naszego kierowcy i wybraniu zespołu, możemy przejść do ścigania.
Sezon zaczynamy na torze w Australii i pierwsze treningi, a później kwalifikacje dają nam odpowiedź, na jakim poziomie jest nasze auto. Poziomy zespołów są odwzorowane na podstawie połowy trwającego sezonu, dlatego chociażby zasłużony zespół Williams choć był dobry w F1 2017, tak w tej odsłonie, jak i w rzeczywistości, jest najsłabszy. Nie oznacza to jednak, że ta hierarchia nie może się zmienić – w trakcie sezonu zdobywamy punkty zasobów, które są konieczne do ulepszania naszej maszyny. Pomysł ten to strzał w dziesiątkę – w przeciągu paru wyścigów udało mi się wyprowadzić średniego McLarena na wyższy poziom, gwarantujący już walkę o podium. Nasz bolid rozwijamy pod kątem 4 działów – aerodynamika, układ napędowy, wytrzymałość i podwozie. Każde ulepszenie kosztuje pewną ilość punktów i oczywiście czas – na poprawki trzeba czekać zwykle do następnych Grand Prix, jednak różnicę da się odczuć już po paru okrążeniach.
„Wolę mieć sprawną prawą nogę niż piękną twarz” – Niki Lauda
Głównie zabawa skupia się najpierw na zbieraniu zasobów na treningach – te zdobywamy poprzez wykonywanie prostych zadań, jak przejechanie okrążeń w odpowiednim tempie. Następnie kwalifikacje, które oczywiście decydują o pozycji startowej. Karę możemy dostać wtedy, jeżeli przekroczymy dozwoloną ilość komponentów na sezon (lub w przypadku skrzyni biegów – na 6 wyścigów). Następnie wyścig i kolejne cele do zrealizowania – pierwszych 10 kierowców dostaje punkty. Tu oczywiście wszystko zależy od tego, w jakim zespole startujemy i jak skonstruowany jest nasz kontrakt. Co kilka wyścigów istnieje możliwość zmiany celów w kontrakcie i bonusów za osiągane wyniki (jak np. większa ilość punktów zasobów za Grand Prix), jak również zmiana…zespołu. Każdy team ma o nas swoje zdanie, co oznacza, że z jednymi łatwiej jest negocjować, a z innymi gorzej. Parę razy w trakcie sezonu, mamy też możliwość wystąpienia w specjalnych wydarzeniach, w których kierujemy bolidem, by osiągnąć jakiś specjalny cel – wyprzedzić 4 przeciwników w ciągu 3 okrążeń, czy przejechać odpowiednią ilość kilometrów w danym czasie.
Jak co roku jeździ się w grze Codemasters fantastycznie – model jazdy oczywiście nie należy do najprostszych, najlepiej gra się na kierownicy, ale dobry pad też wystarcza. Każdy błąd może skończyć się uszkodzeniem samochodu, zwłaszcza na samym początku wyścigu. Zresztą, tegoroczne Grand Prix Belgii świetnie pokazało, jak jeden błąd potrafi zepsuć kilku kierowcom wyścig. Gracz ma oczywiście pełną dowolność w ustawieniu auta pod swoje preferencje, konfigurację toru, jak i warunki na nim panujące. Kombinowanie może się opłacać, gdyż Formuła 1 to sport, w którym liczą się tysięczne sekundy. Oczywiście w razie pomyłki można przewinąć ostatnie kilkanaście sekund i poprawić dany manewr.
„Jestem artystą. Tor wyścigowy to płótno, a mój samochód to pędzel” – Graham Hill
Nie będę też ukrywał, że F1 2018 sprawiło mi dużo frajdy, dzięki temu, że jestem fanem tego sportu. To nie gra dla każdego – trzeba tę serię znać, lubić i rozumieć zasady. W innym przypadku mógłbym przecież narzekać na tylko 10 zespołów:) Nie ma jednak tak źle, zwłaszcza, że Mistrzowie Kodu dają po raz kolejny możliwość sterowania starszymi bolidami, nawet z lat 70-tych. Dla mnie miłą niespodzianką było sterowanie bolidem zespołu Brawn GP, mającego w swej historii tylko 1 sezon (2009), ale zwycięski (Jenson Button).
F1 2018 od strony wizualnej prezentuje się bardzo dobrze, na grafikę nie można narzekać. Trasy odwzorowano z dużą starannością, a optymalizacja również stoi na wysokim poziomie w trakcie wyścigów. Trochę blado wypadają modele postaci, ale to mimo wszystko szczegół – chodzi przecież o bolidy, pogodę (jazda w deszczu robi wrażenie) i trasy. Z rzeczy, które potrzebują poprawy, to wywiady. Choć przepytująca nas dziennikarka jest sympatyczna, to jednak mało wnikliwa i zasób zadawanych przez nią pytań szybko się kończy. Dość wcześnie odkryłem, które odpowiedzi pomagają we wzroście reputacji mojego zespołu, a które nie. Brakuje pytań o konkretne sytuacje z wyścigów, jak i takich bardziej przekrojowych – o innych zespołach, torach, przyszłości w danym zespole. Średnio to po prostu wyszło. Mam też nadzieję, że ze starszymi bolidami, Codemasters doda też tory, na których Formuła 1 już dawno się nie ściga, jak Turcja, Malezja, Indie czy Korea.
„Nie jestem po to by mnie lubiano, jestem tu aby zwyciężać” – Michael Schumacher
F1 2018 to coś więcej niż solidna gra, to absolutny must-have dla wszystkich fanów F1, którzy chcieliby się sprawdzić za kierownicą szybkiego bolidu. Mamy w tej odsłonie, to co w poprzednich, ale to wystarcza. Świetny tryb kariery, kilkanaście starszych bolidów, dobry multiplayer, wyzwania – można w tej grze spędzić kilkanaście, a pewnie i kilkadziesiąt godzin. Ze swojej strony, bardzo polecam i czekam na kolejną odsłonę…oby z polskim kierowcą.