Gracze każdego roku przebijają się przez masę niezłych produkcji oraz kilka wielkich hitów i pozytywnych zaskoczeń. Jednak nie zawsze jest miło i przyjemnie. Czasami trafiamy na gry koszmarne, których nie polecilibyśmy nawet największemu wrogowi oraz tytuły, co do których mieliśmy spore oczekiwania, ale ostatecznie nie zostały one spełnione. Nie inaczej było w 2018 roku. Nie brakowało gier słabych oraz takich, które najzwyczajniej nas zawiodły, choć część z nich to wciąż kawał dobrego kodu. Poniżej nasze redakcyjne zestawienie ku przestrodze.
Najgorsze gry 2018 roku
Past Cure (XONE, PS4, PC) Metascore: 37 (PS4); Steam – 66% negatywnych recenzji
Kasjan: Past Cure to najgorsza gra w jaką grałem w tym roku. Ciężko mi było znaleźć porządnego crapa, ale czasu na granie coraz mniej, więc i człowiek rzadziej ryzykuje przy wyborze gier. Past Cure to gra ciekawie wyglądająca na zwiastunach, ale skopana od początku do końca i poza niezłą oprawą audiowizualną, nie oferuje zbyt wiele. Słaba historia, glicze, naprawdę katastrofalny voice-acting i dialogi, a mówimy tutaj niby o „kinematograficznej grze akcji” i „ponurym thrillerze psychologicznym”. To nawet nie stało obok gier, które nie stały obok Max Payne, czy Alan Wake.
OVERKILL’s The Walking Dead (XONE, PS4, PC) Metascore: 52 (PC); Steam – 48% negatywnych recenzji
Tomek: Podczas przygody z Overkill’s The Walking Dead miałem okazję cierpieć z powodu niezwykle długiego wczytywania się map, wywalania mnie z gry do menu, błędów krytycznych po których dostawałem ekran z prośbą o kontakt z supportem. Do tego jeszcze znikające przedmioty przenikanie przez tekstury i inne bajery. To wszystko to tylko dodatek do nudnej rozgrywki opartej o schematy znane z Payday 2. Tylko, że fale policjantów i SWAT, które trzeba pokonać przed otwarciem się jakichś drzwi zostały zastąpione przez zombiaki. Overkill’s The Walking Dead to kiepski pomysł na grę i żenujące wykonanie na poziomie indyka trafiającego do Early Access.
The Quiet Man (PS4, PC) Metascore: 29 (PS4); Steam – 69% negatywnych recenzji
Robert: Wychodzę z założenia, mylnego bądź też nie, iż większość redakcji za crapa roku zgodnie uzna Fallouta 76, więc by się po nich nie powtarzać, mój wybór padł na bardzo, ale to bardzo dziwny tytuł – The Quiet Man. Już przy jego zapowiedzi na E3 wywołał dosyć mieszane reakcje. Jedni określali go mianem gry, która zabłądziła w czasie i urwała się rodem z ery drugiego PlayStation. Drudzy twierdzili zaś, że to bardziej film, niż gra, co zresztą potwierdzali sami twórcy, reklamując swoją produkcję mianem „filmowego doświadczenia”. Ja zaś łudziłem się, że coś ten tytuł jednak musi w sobie mieć. W końcu, chyba nie bez przyczyny zajął się nim tak duży wydawca, jak Square Enix? Nie porwano ich, zahipnotyzowano i wmówiono, że mają objąć patronatem crapa, co nie? Heh… Dostaliśmy czterogodzinny film, przerywany jedynie wstawkami parominutowej i bardzo drewnianej rozgrywki. Sam główny feature gry – granie głuchą osobą, tak naprawdę nie ma żadnego sensu. To trochę jakby oglądać film, tyle że z wyłączonym dźwiękiem. Jakby jeszcze jego głuchość cokolwiek zmieniała w fabule… No i przyjrzyjcie się mu, mimika twarzy bohatera nie zmienia się przez całą grę. Co to, pierwszy Max Payne? The Quiet Man to godna scheda po najgorszych tytułach FMV i chyba tylko to można uznać w jej przypadku za jakikolwiek komplement.
Fallout 76 (XONE, PS4, PC) Metascore: 53 (PS4) User Score: 2.5
Radek: Nie ma chyba drugiego tak znienawidzonego przez graczy tytułu jak Fallout 76. O Bethesdzie i jakości technicznej ich produkcji można napisać pracę naukową, więc nikt nie oczekiwał, że sklecony naprędce przed końcem obecnej generacji Fallout 76 będzie pozbawiony oczywistych dla produkcji studia wad, ale ich skala musiała zaskoczyć nawet samych twórców. Fallout 76 od samego początku prezentował się jako Fallout 4 z trybem kooperacyjnym. Celowo unikam słowa online czy multiplayer, bo jak się okazuje, najnowsza część uznanej postapokaliptycznej serii ma niewiele wspólnego z rozgrywkami dla wielu graczy. Co prawda innych graczy możemy spotkać na każdym kroku w świecie gry, ale interakcje z nimi są ograniczone przede wszystkim do wspólnego wykonywania nudnych i schematycznych misji rodem z pierwszego lepszego MMORPG-a. Gwoździem do trumny jest brak jakiejkolwiek ciekawej fabuły oraz zupełny brak NPC-ów, którzy oferowaliby nam zadania. Grę całkowicie pogrzebała tona błędów, pod którymi produkcja złożyła się niczym domek z kart, a kolejne duże aktualizacje gry niewiele naprawiają. Wokół Fallouta 76 powstała również nieprzyjemna atmosfera, którą swoimi złymi decyzjami stworzyła sama Bethesda (żeby tylko wspomnieć o torbie z edycji kolekcjonerskiej czy wycieku danych graczy), a wszystko to przełożyło się na największą porażkę prawdopodobnie nie tylko roku, nie tylko generacji, ale dekady. E.T. the Extra-Terrestrial z 1982 wreszcie otrzymał godnego rywala. Tylko czekać, aż Bethesda zakopie fizyczne kopie gry na pustyni pod Nowym Meksykiem, a serwery gry wygaszą wraz z kolejnymi miesiącami.
Nickelodeon Kart Racers (XONE, PS4, Switch) Metascore: 42 (PS4) User Score: 4.6
Kuba: Po Nickelodeon Kart Racers sięgnąłem jako alternatywę dla świetnego Mario Kart 8 Deluxe. Spodziewałem się przyjemnego, angażującego gameplayu w towarzystwie dobrze znanych bohaterów. Jakże się myliłem. Twórcy, jako wabik na odbiorcę, wykorzystali licencję na bajkowych bohaterów z kanału Nickelodeon. Twarzą produktu został uwielbiany przez dzieci SpongeBob. Jak się zatem łatwo domyślić, to właśnie młodociani widzowie zostali ofiarami tej produkcji. Mówię to z pełną świadomością, gdyż Nickelodeon Kart Racers jest grą koszmarnie nieudaną w każdym aspekcie. Trudno oprzeć się wrażeniu, że twórcy ewentualny sukces sprzedażowy oparli na naiwności dzieci i nieświadomości rodziców. Już od pierwszego wyścigu produkcja sprawia wrażenie stworzonej w pośpiechu, przy niskim nakładzie finansowym. Miała być zabawa dla całej rodziny w gronie sympatycznych postaci, a wyszła klapa. Nie potrafię sobie wyobrazić, że ktokolwiek mógłby dobrze się bawić, grając w Nickelodeon Kart Racers.
Anamorphine (PS4, PC) Metascore: 55 (PS4) User Score: 3.6
Kamil: Jako miłośnik symulatorów chodzenia sięgnąłem po Anamorphine bez namysłu, ale krótkie chwili „zabawy” żałowałem wyboru. Gdyby nie fakt, że grę wybrałem sobie do recenzji, zapewne po kwadransie usunąłbym ją z dysku konsoli. To miała być ambitna produkcja ukazująca w artystyczny sposób proces radzenia sobie z traumą po stracie bliskiej osoby, a wyszedł straszny crap. Gra zwodzi w każdym elemencie. Szczątkowa fabuła nie angażuje i w kompletnie nieudolny sposób próbuje grać na uczuciach odbiorcy, a stan techniczny gry woła o pomstę do nieba. Prostackie mechaniki, słaba grafika, niekończące się ekrany wczytywania, gubienie klatek i tona bugów. Po prostu kwintesencja growego śmiecia.
Tennis World Tour (XONE, Switch, iOS, PS4, PC) Metascore: 46 (PS4); Steam – 68% negatywnych recenzji
Kamil: Tenis jest w ostatnich latach dyscypliną zupełnie zignorowaną na polu elektronicznej rozrywki. W poprzedniej generacji fani tego sportu mieli dwie niezłe multiplatformowe serie: Top Spin i Virtua Tennis, które od kilku dobrych lat nie doczekały się kontynuacji. Dziurę miało załatać Tennis World Tour od studia Breakpoint, które jednak nie okazało się godnym następcą żadnej z wyżej wymienionych marek. Tytuł graficznie przypomina budżetową produkcję na urządzenia mobilne i nie spełnia w żadnym aspekcie standardów gier sportowych sprzed dekady, nie mówiąc już o czasach obecnych. Sam wydawca będąc świadomy jakiego crapa wypuszcza na rynek, unikał rozdawania egzemplarzy recenzenckich, by jak najwięcej graczy spragnionych wirtualnego tenisa, kupiło grę w ciemno.
Największe growe rozczarowania w 2018 roku
Dynasty Warriors 9 (XONE, PS4, PC)
Kasjan: Tomek bardzo narzekał na grę w swojej recenzji. Przeglądając materiały z gry, a sięgając po paru miesiącach po darmowego triala, zgadzałem się z jego oceną. Szkoda, że Koei w ogóle poszło za trendem otwartego świata, zamiast dać nam to, co w każdej poprzedniej odsłonie. I Warriors Orochi 4 pokazuje już, że Koei i Omega Force zabłądzili tylko na moment. Niemniej, chciałbym zapomnieć o DW 9, o wielu błędach technicznych, nietrafionych pomysłach, średniej optymalizacji, grafice – czekam zatem na „10”, wierząc, że ta „mała katastrofa” się już więcej nie powtórzy.
Achtung! Cthulhu Tactics (PC)
Kasjan: Refund na Steamie to bardzo dobra rzecz – dzięki temu, jeśli gra nam się nie spodoba przed upływem 2 godzin, możemy prosić o zwrot pieniędzy. Jest to moim zdaniem wystarczający czas, żeby wiedzieć już z czym ma się do czynienia, a szkoda by było pluć sobie w brodę nad nieszczęśliwym zakupem. Achtung! Cthulhu Tactics zwróciłem po 90 minutach gry, ale nic dziwnego, bo gra zawodzi słabym systemem walki, dostarcza nie wiele pozytywnych wrażeń – szybko się nudzi. Jakub w recenzji opisał wiele bolączek gry, mam też nadzieję, że będziecie trzymać się od niej z daleka – skoro dwóch fanów turówek Wam ją odradza, to coś jest na rzeczy.
Underworld Ascendant (PC, PS4, XONE. Switch)
Robert: Wyobraźcie sobie taką sytuację, zbierają się legendy branży, wzajemnie obsypują się świetnymi pomysłami i ostatecznie decydują, by wskrzesić kultową markę sprzed ponad dwudziestu lat. By zebrać pieniądze na jej produkcję, kierują się w stronę Kickstartera i obiecują niemal gruszki na wierzbie, by zachęcić do siebie potencjalnych klientów. Udaje im się, kampania zostaje zakończona sukcesem, a nam pozostaje tylko czekać kilka miesięcy na świetny rezultat. Bo przecież, cóż mogłoby się tu nie udać? Twórcy Underworld Ascendant udowadniają, że wiele. To typowy produkt zbiórek społecznościowych, gdzie autorzy naobiecywali, a później nie byli w stanie tych obietnic po prostu spełnić. Oczekiwałem tego tytułu, myślałem, że godnie podejmie spadek po Ultimie Underworld i zawiodłem się na tym sromotnie. Choć crapem bym tej gry nie nazwał, wiele jej elementów jest skopanych lub co najwyżej średnich. Miało być świetnie, a wyszło… no. Mam tylko nadzieję, że ten sam los nie spotka trzeciego System Shocka.
Extinction (XONE, PS4, PC)
Robert: Zwiastun zapowiadający Extinction miał prawo się podobać. Wioska atakowana przez armię potworów, samotny bohater, epicka walka z olbrzymim monstrum skwitowana odcięciem jego głowy i zapowiedź kolejnego zagrożenia. I choć grę robiło studio odpowiedzialne za niechlubny pecetowy port Batman Arkham Knight, to mimo wszystko wiele znaków na niebie i ziemi wskazywało, że Extincion naprawdę będzie solidnym tytułem. Niestety, złudne nadzieje. I ponownie jak przy Underworld Ascendant, nie jest do końca crap, a po prostu zmarnowany potencjał, który smuci, bo mogło z niego wyjść coś fajnego. Zamiast epickich starć, dostaliśmy monotonny, mało angażujący gameplay, kiepski balans rozgrywki między walką z pomniejszymi potworami i gigantycznymi bestiami, a do tego ekstremalne braki fabularne. Całość dobijała premierowa cena 250 złotych, ale jeśli nie macie co do gry wielkich oczekiwań i traficie ją jakieś 10x razy taniej, to od biedy można zagrać. Ja jednak czuję się zawiedziony.
Vampyr (PC, PS4, XONE)
Radek: Na Vampyr od DONTNOD Entertainment, twórców Life is Strange i Remember Me, czekałem z ogromnymi wypiekami na twarzy. Była to jedna z moich najbardziej oczekiwanych gier 2018 roku, po której obiecywałem sobie bardzo wiele. Sami twórcy napędzali nadzieję, że ich produkcja będzie wyróżniać się na tle konkurencji licznymi wyborami moralnymi, mające zmieniać cały świat gry. Jednak już pierwsze godziny spędzone z grą dobitnie udowadniają, że wybory rzeczywiście są liczne, ale jakakolwiek moralność zostaje szybko zastąpiona przez zwykły pragmatyzm. Pogrążony w zarazie powojenny Londyn miał oddziaływać na każdą, nawet najmniejszą decyzję gracza, gdzie śmierć pojedynczej osoby miała decydować o losach wielu. W rzeczywistości twórcy zmuszali gracza do wyborów niemających nic wspólnego z poczuciem moralności czy etyki, gdzie liczyły się jedynie suche liczby, które miały ułatwić lub utrudnić graczowi dalszą zabawę. Gdy dodamy do tego liniową fabułę, iluzoryczność wyborów oraz stereotypowe postacie poboczne, z którymi rozmowy ciągną się w nieskończoność, to otrzymujemy grę niemającą wiele wspólnego z zapowiedziami twórców. Vampyr miał też szereg innych problemów, jak niesatysfakcjonujący system walki, masę problemów technicznych, pojedynki przerywane ekranami ładowania, oraz kiepską jak na współczesne standardy oprawę graficzną. Wszystko to czyni z Vampyr grą rozczarowującą, wywołującą poczucie straconej szansy przez twórców.
Darksiders 3 (XONE, PS4, PC)
Radek: Jest to całkiem udany slasher, który co prawda oferuje o wiele mniej niż poprzedniczki, to obecnie niewiele jest gier ze średniego segmentu, które nie udają więcej, niż w rzeczywistości sobą reprezentują (patrz Vampyr). Co więc robi w zestawieniu najbardziej rozczarowujących gier 2018 roku? Gra studia Gunfire Games cierpi, a przynajmniej cierpiało w dniu premiery, na całą masę problemów technicznych, które w równym stopniu utrudniały zabawę, co irytowały częstotliwością występowania. Bugi i glitche graficzne napotkamy w Darksiders III na każdym kroku, ale najbardziej dobijające są spadki płynności, nawet wtedy, kiedy na ekranie niewiele się dzieje, oraz doczytywania się gry w wielu ważnych momentach. Mowa o wymagającej grze, gdzie zwykły cios najsłabszego przeciwnika może okazać się śmiertelny, a odpowiednie opanowanie uniku bohaterki to podstawa, więc jakiekolwiek spadki płynności nie powinny mieć miejsca, o zapazuowaniu gry podczas starć z wrogami, aby ta mogła się doczytać, nie może być po prostu mowy. Zabawę psuję również nienajlepsza praca kamery, oszczędnie rozstawione punkty automatycznego zapisu, a także ogólne niedopracowanie końcowych etapów gry. Darksiders III pomimo przyjemnego gameplayu i całkiem ciekawej historii oraz świetnej kreacji głównej bohaterki, okazał się technicznym bublem, który nie powinien przejść żadnej kontroli jakości betatesterów.
Crap
The Bard’s Tale IV (PC)
Kuba: Tytuł pojawił się na mojej liście najbardziej wyczekiwanych, tegorocznych produkcji. Premiera przekładana była kilka razy, a rzekomą motywacją miała być chęć dopracowania tytułu do perfekcji. O tym jak daleko było The Bard’s Tale IV od solidności, możecie dowiedzieć się z recenzji. Gra była pełna błędów i bugów, a niektóre z nich uniemożliwiały nawet ukończenie przygody. Rozczarowujący był też sam system walki. Liczyłem na turowe, taktyczne starcia, dostałem nudnawe w większości przypadków potyczki, w których część drużyny pozostawała bierna. W oczy rzucała się też skromna otoczka systemu rozwoju oraz mikrozarządzania naszą drużyną. The Bard’s Tale IV miało tchnąć w gatunek dungeon crawlerów nową jakość. Niestety tak się nie stało, o co mam trochę żalu do ekipy z inXile.
Pokémon: Let’s Go, Pikachu! (Switch)
Kuba: Pokémon: Let’s Go, Pikachu! obiecywało powrót do czasów pierwszej generacji Pokemonów, czyli czasów mojego dzieciństwa. Perspektywa odwiedzenia starych miejsc oraz odświeżenia nazw wszystkich stworków była niezwykle kusząca. Do tego ta urokliwa oprawa graficzna, dzięki której kraina Kanto w końcu wygląda, jak ta wyjęta z wyobraźni. Niestety, ekipa Game Freak nie pokusiła się o uczynienie gry atrakcyjniejszą pod względem samej rozgrywki. Starcia naszych Pokemonów opierają się niemalże na identycznych jak w oryginale zasadach i są okropnie nudne, powtarzalne i przewidywalne. Przez większość gry nasze zadanie polegać będzie na naciskaniu jednego przycisku. Przed okrzyknięciem Pokémon: Let’s Go, Pikachu! jednym z największych tegorocznych rozczarowań nie powstrzymała mnie nawet możliwość głaskania Pikachu czy przemierzania świata na grzbiecie Charizarda.
We Happy Few (XONE, PS4, PC)
Kamil: Na przygodówkę od studia Compulsion Games, twórców gry Contrast, gracze czekali ponad trzy lata. Oryginalna fabuła, ciekawa stylistyka i klimat retrofuturystyczny Anglii – czego chcieć więcej? Oczekiwania więc rosły z każdym udostępnianym materiałem, jednak tuż przed samą premierą nagle o produkcji zrobiło się cicho, a debiut gry, mimo że w sezonie ogórkowym, odbył się bez większego echa. Chyba wielu graczy, którzy jarali się produkcją po pierwszej zapowiedzi, nie ma nawet świadomości, że We Happy Few już jest dostępne. Co więc nie wyszło? Gra zawiodła pod względem mechaniki oraz błędów technicznych. SI wrogów woła o pomstę do nieba, a liczne glicze skutecznie odbierają radość płynącą z rozgrywki. A wielka szkoda, gdyż fabularnie to jedna z najlepszych produkcji tego roku, a i graficznie nie ma się do czego przyczepić. Niewykorzystany potencjał boli najbardziej.
Agony (PC, XONE, PC)
Kamil: Agony od rodzimego studia Madmind Studio, na długo przed premierą straszyło najpopularniejszych youtuberów na świecie. Gra miała nas zabrać do najbardziej wrogiego miejsca jakie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, czyli samego piekła. Oczekiwania po pierwszych materiałach i gameplayach były spore, ale ostatecznie nie zostały spełnione. Miało być strasznie, wyszło obleśnie i brzydko. Gra nadmiernie epatuje seksualnością oraz przemocą i zamiast straszyć demonami, starszy drętwymi animacjami postaci, słabym dubbingiem i fabularnym ubóstwem. Choć pobyt w piekle nie powinien zaliczać się do najprzyjemniejszych i ten cel w Agony został osiągnięty, to chyba jednak nie takimi środkami jakich oczekiwali gracze.