Nigdy mnie nie ciągnęło do gier typu point-and-click, nie uważałem je za godne mojej uwagi ze względu na prostotę i ograniczoną interakcję. Jednak w końcu musi być ten pierwszy raz i od razu gdy zauważyłem Anna’s Quest, wiedziałem, że pora na mnie, pora na przygodę, nawet jeśli miałbym się dopiero wkręcać w ten świat pełen obiektów, które tylko czekają by je kliknąć w odpowiednim miejscu.
Naszą główną bohaterką jest Anna, dziewczynka mieszkająca wraz z dziadkiem z dala od ludzkich skupisk. Wiodą życie sielankowe, żyją z tego co ziemia im przyniesie, lecz nic nie trwa wiecznie. Starszy pan popada w chorobę, która zmusza jego ukochaną wnuczkę do wyruszenia w podróż po lekarstwo. Niestety biedne dziecko zostaje schwytane i uwięzione z wieży, gdzie jest przetrzymywane przez wiedźmę w celu przeprowadzania eksperymentów, które mają wydobyć z niej ukryte zdolności. W ten sposób Anna wchodzi w posiadanie telekinezy i za jej pomocą postawia uciec od starej baby. Jednak dalsze losy nie tracą wcale na zagmatwaniu, a droga do domu nie staje się prosta, a dzieje się wręcz przeciwnie, gdyż dochodzą nowe tajemnice i sprawy, które młoda poszukiwaczka przygód sukcesywnie rozwiązuje. Po jakimś czasie zaczyna widzieć, że całkowitą ucziwością wiele nie ugra i zaczyna z lekka manipulować i oszukiwać.
Podczas swojej wędrówki poznaje wiele interesujących postaci, w tym te, które stają się jej kompanami m.in. Chłopiec zaklęty w pluszowego misia. Wszelkie stworzenia posiadają taki wygląd i cechy charakteru jakie wynikają ze stereotypów, bez żadnych odstępstw. Lis może załatwić nam każdy towar, wiedźma jest brzydka i stara, a królowa piękna i rozważna. Nie jest to niczym dziwnym, gdyż jest to twór całkowicie bajkowy i czerpie garściami z dzieł braci Grimm, co można potwierdzić występowaniem kopciszukowego wątku i pojawianiem się muzykantów z Bremy. Zakończenie wpasowuje się w całość Anna’s Quest i jest tym czego oczekiwałem od tej produkcji, mimo braku większych fajerwerków.
Poziom trudności nie odbiega od żadnych norm. Przez większość naszej gry idziemy miarowo do celu, zdarzają się łatwiejsze elementy, jak i te trudniejsze, jednak większość z nich po rozwiązaniu, okazuje się banalnie prosta i oczywista, a na poszukiwaniach spędziło się kilkanaście minut, potem pozostawało mi tylko stukać się w czoło. Z wieloma postaciami można rozmawiać i w tym miejscu znajdowały się największe problemy, choć nie zdarzały się one często, gdyż trzeba było skorzystać z opcji dialogowych w odpowiedniej kolejności.
Niezapomnianym elementem tej gry w mojej pamięci już na zawsze zostanie oprawa graficzna, a w szczególności przerywniki, które wyglądają cudownie, a do tego idealnie uzupełniają resztę elementów i wzmacniają aurę baśniowości. Klimat gry sprawia, że chce się rzucić wszystko i bez reszty zagłębić się w świat Anna’s Quest. Interakcja o dziwo nie była zbytnio okrojona, większość przedmiotów przynajmniej można było dotknąć i wysnuć pojedynczą myśli, choćby o braku przydatności. Są też takie obiekty, które można ze sobą wziąć i następnie wykorzystać, a poza tym, między niektórymi z nich da się tworzyć kombinacje. Trochę irytujące jest to, że trzeba działać w określonej kolejności, by odblokowały się kolejne opcje, nie było to wielkim utrapieniem, ale mimo wszystko, ucieszyłbym się z ciut większej swobody.
Na temat ścieżki dźwiękowej nie ma co się rozwodzić, była przyjemna dla ucha, jednak niewarta miejsca w pamięci dysku twardego. Dubbing był porządnie wykonany, choć po jakimś czasie głos Anny zaczynał mi przeszkadzać, taki dziewczęcy i grzeczniutki, ale do reszty postaci nie mam się do czego przyczepić. Tak samo było pod względem długości gry, ponieważ można spędzić przy niej średnio od kilku do kilkunastu godzin, w zależności od poziomu obycia w grach point-and-click i naszej gotowości do zebrania wszystkich osiągnięć, co nie jest lada wyczynem.
Anna’s Quest polecam wszystkim tym, którzy uwielbiają stare dobre niemieckie baśnie, może nie jest to twórczość braci Grimm, ale przyjemnie było się w ten świat zagłębić wraz z jego świetnymi Easter Egg’ami. Nie brak tu porządnej dawki humoru, także tego ciemniejszego, więc czasami zdarza się uśmiechnąć pod nosem. Wcześniej Blackguards 2, teraz Anna’s Quest, Daedalic Entertainment jeszcze mnie nie zawiodło.