Czerpanie inspiracji z mitologii jest dość częstym zabiegiem wśród twórców gier, niestety nie wszystkie mity mają tak wielkie powodzenie jak te greckie, rzymskie czy chociażby japońskie. Tak właśnie jest z naszymi słowiańskimi historiami, które zagościły zaledwie w kilku produkcjach. Na szczęście w ostatnim czasie nie można narzekać na ich całkowity brak, gdyż po raz kolejny na scenę wkroczył Wiedźmin. Nie jest to jedyna produkcja z ubiegłego roku nawiązująca do wierzeń naszych przodków. Parę miesięcy temu swoją premierę miała Thea: The Awakening, strategia rodzimego studia, która można by rzec, jest na wskroś słowiańska.
W produkcji MuHa Games zostajemy przeniesieni do średniowiecznego świata fantasy, w którym równowaga została zachwiana, Drzewo Kosmiczne uszkodzone, a każdy skrawek ziemi poddał się Ciemności przez co nikt nie mógł czuć się bezpieczny. Na szczęście nadchodzi odwilż, przez co mroczne znamię powoli zaczyna ustępować z Thea. Jednak nic już nie będzie takie samo jak za czasów jej świetności, a jednym ze skutków mrocznego piętna są szwendające się po całej krainie stwory i grabieżcy. Pierwszą czynnością jaką przyjdzie nam wykonać w grze jest wybór boga, który będzie opiekunem naszego biednego ludu. Każdy patron oferuje odmienne bonusy, które mogą ułatwić w niewielkim stopniu rozgrywkę, choć trzeba przyznać, że przy pierwszym podejściu do gry decyzja nie jest zbyt trudna. Odblokowane są jedynie dwie boskie persony, a kolejnych sześć możemy się spodziewać dopiero po wielu godzinach intensywnej gry.
Wiedząc już komu składamy modły, przenosimy się na mapę świata pokrytą początkowo głównie przez mgłę, w środku której znajduje się Ostoja, wioska, będąca schronieniem dla naszych ludzi. W tym miejscu odbywa się wydobycie najpotrzebniejszych dóbr, rozbudowa osady o kolejne budynki oraz wytwarzanie wszelkich przedmiotów od wszelakich dań po bronie zdolne pokonać każdego przeciwnika. Jednak należy wspomnieć, że wojować można nie tylko mieczem, a obronną ręką z potyczek wyjdziemy też dzięki licznym umiejętnościom naszych postaci. Retoryka czy też inteligencja zapewnią nam dodatkowe opcje dialogowe, a wykorzystując chociażby łowiectwo można z lekkimi udogodnieniami poradzić sobie z futrzanymi przeciwnikami. Jednak większość spotkań z wrogimi jednostkami prowadzi do karcianej części gry, która różni się nieznacznie w zależności od tego jaką opcję rozprawienia się z problemem wybraliśmy. Umiejętne zarządzanie kartami nieraz potrafi uratować drużynę od krytycznych ran, ale czasami nawet to może nie pomóc, więc profilaktyczna ucieczka też bywa opcją.
Podróżując po Thea naszą wybraną garstką ludzi nie tylko natrafiamy na liczne okazje do podszkolenia się w karcianych bitwach, ale dość często nadarzają się losowe wydarzenia fabularne. Spotkania, które rodzą wiele okazji do poznania bliżej świata, mitologii i smaczków z nimi związanych, za każdym razem mnie zachwycały, choćby miał na drodze stanąć zaledwie chochlik z nieprzyjaznym nastawieniem do wszystkiego co od niego większe. Co jakiś czas z chwilowego kontaktu powstawały dłuższe zadania, które wymuszały na nas wędrówkę do nowych miejsc na mapce, by poznać kolejny fragment historii. Niestety po dłuższej rozgrywce te odkrycia się zaczynają powtarzać, choć jeśli dojdzie do tego parę razy, to nadarza się okazja do wypróbowania innych opcji dialogowych. Dodatkowym atutem tych interakcji były obrazki pojawiające się tuż przy tekście, piękne, oddające klimat gry i jeśli chodzi o oprawę graficzną, był to jej najmocniejszy element, wręcz odstający od reszty, ponieważ świat, po którym się poruszaliśmy swą urodą w żadnym wypadku nie zachwycał. Do całej masy pozytywnych odczuć, które pozwolą wdrożyć się w klimat Thea: The Awakening, można zaliczyć również ścieżkę dźwiękową. Z jednej strony nic co pozostanie w głowie do końca dni niczym przewodni motyw Morrowind, zaś z drugiej element bez którego nie wyobraziłbym sobie istnienie tej gry.
Thea: The Awakening jest produkcją przepełnioną ciekawymi pomysłami zapadającymi w pamięć i choć znajdzie się wiele elementów, które mogły zostać zrobione lepiej, w szerszym stopniu, bardziej przejrzyście dla gracza czy też po prostu ładniej, nie jest to nic odstręczającego. Wręcz zachęca to do śledzenie kolejnych kroków MuHa Games w świecie gier, ponieważ wykonali naprawdę świetną robotę, a za pozyskane pieniądze przy tej grze będą mogli się dalej rozwijać i tworzyć coraz to lepsze i bardziej dopracowane tytuły, czego im szczerze życzę. Thea wciągnęła mnie w swoje szpony i choć po jakimś czasie zacząłem odczuwać monotonię, to nie żałuję spędzonych z nią godzin w klimatycznej atmosferze.