Gdy pod koniec sierpnia gra Detached pojawiła się na platformie Steam w fazie Early Access, byłem nią bardzo zaciekawiony. Podczas Poznań Game Arena 2016 w końcu miałem okazję przetestować produkcję polskiego studia Anshar Studios. Wrażenia? Tak intensywnego odczucia wirtualnej rzeczywistości nie doświadczyłem dotąd w żadnej innej produkcji.
Fabuła Detached rozgrywa się w świecie przyszłości, w którym ludzkość po opracowaniu technologii umożliwiającej podróże w odległe zakątki galaktyki, rozpoczęła eksplorację naszej Drogi Mlecznej. Gdy jedna z korporacji o nazwie Genesis odnajduje cenny artefakt, wzbudza ciekawość konkurencyjnej firmy R17, która za wszelką cenę chce znalezisko zdobyć. Zaczyna się więc walka, w której gracz wcieli się w jednego z nielicznych ocalałych z korporacji R17 lub Genesis.
W demo zadaniem gracza jest wydostać się z olbrzymiego kosmicznego kompleksu, który uległ zniszczeniu. Mimo że w zasadzie sam zamysł gry brzmi jak kolejny symulator chodzenia, to jednak nim nie jest. Cała różnica polega na tym, że czy to w pomieszczeniu, czy w przestrzeni kosmicznej dryfujemy w stanie nieważkości. Poruszać się więc możemy nie tylko w poziomie, ale również dać nura w dół, by za chwilę wbić się po sam sufit. Istotne jest również kontrolowanie położenia naszego ciała. Bywa, że musimy przedostać się przez wąską szczelinę będąc ułożonym równolegle do płaszczyzny. Kontrola ułożenia ciała astronauty oraz sposób poruszania się w przestrzeni robią nie tylko olbrzymie wrażenie, ale są również nie lada wyzwaniem. Momentami można się nieźle zakręcić i stracić zupełnie orientację.
Od początku przygody nie mogłem się jednak doczekać, kiedy opuszczę kompleks i będą miał okazję poruszać się w przestrzeni kosmicznej. Widoki są niesamowite i przez kilka minut po testowaniu gry zbierałem szczękę z podłogi. Po raz pierwszy grając w grę zupełnie oderwałem się od rzeczywistości. Po prostu byłem w kosmosie. Oczywiście sama grafika jest odrobinę rozpikselowana, ale to i tak najlepiej wyglądający tytuł na VR z jakim miałem styczność, tak więc immersja jest niesamowita. W końcu jednak zakończyłem zwiedzanie kosmosu i dotarłem do kolejnego elementu stacji. Po kilku odbiciach się od ściany, nagle rzeczywistość dała o sobie znać. Albo inaczej, mój organizm zaczął się jej domagać. Zawstydzony, że nie dobrnąłem dalej, ściągnąłem Oculusa w obawie, że oprócz opadającej szczęki będą musiał zbierać z podłogi zawartość swojego żołądka.
Ku mojemu zdziwieniu poinformowano mnie, że całkiem nieźle mi poszło. Detached nie poleca się żółtodziobom wirtualnej rzeczywistości, to tytuł na krótkie sesje nawet dla prawdziwych wymiataczy VR. Używając kolokwializmu, by grać w produkcję Anshar Studios, trzeba mieć żołądek ze stali.
W Detached twórcy zafundowali graczom dwa tryby rozgrywki – wymagającą symulację oraz bardziej swobodny tryb Arcade. Niewątpliwie miałem styczność z tym drugim, gdyż zapasy tlenu były łatwo dostępne. Gra wpasowuje się w gatunek First Person Experience, w którym rozgrywka skupia się wokół rywalizacji, eksploracji i przetrwaniu, jednak samej kampanii wystarcza zaledwie na godzinę zabawy. Tytuł nie został jednak stworzony z myślą o rozgrywce dla jednego gracza, a o rywalizacji sieciowej w rozgrywce jeden na jednego. Ma ona bardzo proste założenia i przypomina łagodną wersję trybu Capture the Flag. Serwery jednak świecą pustkami i biorąc pod uwagę platformy na jakich zostanie wydana gra, po premierze może zmienić się w tej materii stosunkowo niewiele.
Premiera Detached planowana jest na pierwszy kwartał 2017 roku w edycji na gogle Oculus Rift i HTC Vive. PlayStation VR? Niestety nie. Twórcy zdradzili, że owszem myśleli o wydaniu gry na gogle Sony, ale niestety PlayStation 4 jest za słabe. O ile byłaby możliwość przygotowania wersji na PlayStation 4 Pro, to nie są w stanie przygotować jej na klasyczną czwórkę, a gry na PlayStation VR muszą działać zarówno na starszej jak i odświeżonej konsoli. Wielka szkoda, bo zapewne wersja na PS VR spotkałaby się z ogromnym zainteresowaniem. Być może tytuł ukaże się w dniu premiery również w tradycyjnej wersji stereoskopowej. Z pewnością rozgrywka na monitorze nie będzie tak atrakcyjna jak na VR, ale i tak klasyczna odmiana sprzedałaby się lepiej. Ręka do góry kto posiada Oculus Rift lub HTC Vive?! No właśnie.