10 gier podobnych do GTA, o których mogliście nie słyszeć

Rustler e1576069623910

W zeszłym tygodniu w Early Access zadebiutowała polska produkcja Jutsu Games zatytułowana Rustler. Ochrzczona została również jako Grand Theft Horse, ponieważ korzysta ona z rozwiązań zastosowanych w pierwszych odsłonach serii Grand Theft Auto, tylko jej akcja dzieje się w średniowieczu. Wspólnie z redakcyjnymi kolegami – Robertem i Konradem, usiedliśmy i łącznie z Rustler znaleźliśmy 10 gier podobnych do wielkich dział Rockstara. Staraliśmy się wyważyć listę i generalnie mam takie przeświadczenie, że o większości z tych gier nie słyszeliście lub zdążyliście zapomnieć.

Rustler

Jutsu Games, 18 lutego 2021 r. (Early Access)

Konrad: W świecie gier rzadko kiedy mamy okazję doświadczyć growej parodii, a już gdy te pojawią się na rynku, ich jakość często nie powala. Wtem na scenę cały na biało wchodzi Rustler, przenoszące rozgrywkę znaną z pierwszych części Grand Theft Auto do średniowiecznych realiów. Już sam ten koncept jest mocno kuriozalny, a i tak twórcy dorzucili do gry masę żartów naigrywających się nie tylko z produkcji Rockstara, ale z branży growej oraz pop-kultury w ogóle.

Trzeba szczerze przyznać, że nie jest to może humor najwyższych lotów, wręcz przeciwnie, ale mimo wszystko natężenie „dowcipasów” i ich absurdalność skutecznie wywołuje uśmiech na twarzy, a niekiedy nawet czysty śmiech. Pod względem tytuł ten to jako żywo średniowieczne Grand Theft Auto, więc każdy fan GTA poczuje się tu jak w domu, biorąc udział w konnych pościgach z policją, przemalowując swojego rumaka w szopie w celu jej zgubienia, czy też po prostu wykonując fabularne misje.

Graliśmy w Rustler, czyli polskie GTA w średniowieczu

All Points Bulletin

Reloaded Games, 2010 r.

Robert: All Points Bulletin, czyli takie GTA Online, zanim moduł multiplayer do GTA V w ogóle został stworzony. Twórcy ze studia Reloaded Games starali się przebrać formułę gatunku w szaty MMO i po części im się to udało, choć gra niestety jest bardziej znana nie z tego, a z wybuchowej historii, jaką przeszła na przestrzeni lat. Przed premierą narobiła absolutnego szumu, była jedną z najdroższych produkcji w historii (przez te 10 lat trochę się zmieniło), wyszła i… Upadła.

W momencie premiery wydawca, czyli EA, narzucił jej bzdurny system sprzedaży oparty o subskrypcję, przez co nie miała żadnych szans na konkurowanie z innymi gigantami na rynku. Niedługo później odpowiedzialne za nią studio ogłosiło upadłość i wyłączyło serwery. Gra pożyła tylko kilka miesięcy, ale jakiś czas później znalazła się firma, która wykupiła do niej prawa i wydała na nowo pod nazwą APB: Reloaded, gdzie istnieje do dzisiaj w formule free to play. Ogólnie burza w szklance wody, ale i ciekawe case study do tego, jak głupie decyzje mogą zabić nawet tak drogi i ważny produkt.

The Getaway (seria)

Team Soho, lata 2002-2004

Konrad: Seria The Getaway powinna przypaść do gustu przede wszystkim fanom pierwszej Mafii. Nieistniejące już Team Soho postanowiło bowiem podejść do „klonowania GTA” od nieco innej strony – stawiając przede wszystkim na realizm w każdym tego słowa znaczeniu. Pierwsze The Getaway miało być w pełni poważną gangsterską historią osadzoną we współczesnym wówczas Londynie. Wiernie odwzorowane ulice nieco jednak skondensowanej stolicy Wielkiej Brytanii przemierzać mogliśmy licznym, w pełni licencjonowanymi samochodami, a zrezygnowanie z jakiegokolwiek widocznego na ekranie interfejsu wymuszało nawigowanie w oparciu o własną pamięć oraz subtelnie wskazujące drogę do celu kierunkowskazy.

Pozbycie się HUD-u pozwoliło The Getaway na zaoferowanie graczom niedostępnej w innych tego typu grach immersji, co w połączeniu ze świetną jak na tamte czasy grafiką robiło fenomenalne wrażenie. Niestety nieco ociężały i toporny gameplay, pusty świat i raczej miałka fabuła nie pozwoliły produkcji Team Soho na osiągnięcie sukcesu porównywalnego do GTA czy Mafii i seria zniknęła na dobrę niedługo po premierze sequela – The Getaway: Black Monday.

Total Overdose

Deadline Games, 2005 r.

Kasjan: W 2005 roku studio Deadline Games wypuściło na rynek grę o nazwie Total Overdose – sandboxa dziejącego się na pograniczu Stanów Zjednoczonych i Meksyku. Inspiracjami dla programistów niewątpliwie były seria Grand Theft Auto i Desperado – film z Antonio Banderasem i Salmą Hayek. W sumie to powinniście już wiedzieć czego się spodziewać. Fabularnie jest całkiem ok, ale przede wszystkim, nawet po latach, Total Overdose bronić się może grywalnością i klimatem. To dosyć luźna produkcja, w każdym aspekcie.

Oceny użytkowników i recenzentów były dobre – zatem…czemu nie powstała druga część? Wiemy tylko, że była w produkcji, możliwe, że jeszcze w tym samym roku, ale poza paroma grafikami koncepcyjnymi nie wiadomo zbyt wiele. Ja na pewno zapamiętam Total Overdose, bo przechodziłem tę grę nieraz i z całej tej naszej listy, może poza jeszcze The Getaway, to dla mnie najlepszy i najbardziej warty zagrania tytuł.

The Simpsons: Hit & Run

Radical Entertainment, 2003 r.

Robert: Simpsonowie w wersji GTA? Ano tak, czasy PlayStation 2 przyniosły nam takiego nietypowego rodzynka. Nietypowego, bo połączenie to nie jest aż tak oczywiste i nigdy wcześniej, ani nigdy później, nie udało się go powtórzyć. Rozgrywka jest tu dosyć standardowa: jeździmy po miasteczku Springfield, wykonujemy zadania, dewastujemy przestrzeń publiczną, potrącamy ludzi… I takie tam, tyle tylko, że w kreskówkowej oprawie imitującej oryginalny styl serialu.

Ktoś powie, że tytuł trochę spłyca humor animacji na rzecz nieskomplikowanej rozgrywki, ale cóż… To nie problem, bo gra może bawić nawet dziś! Choć przysiadając do niej należy mieć z tyłu głowy, że to wciąż starsza produkcja na licencji kreskówki i daleko jej do hitowych przedstawicieli gatunku. W sieci co jakiś czas pojawiają się plotki, jakoby Hit & Run miało doczekać się remastera. Jeśli to prawda, byłoby naprawdę ciekawie!

https://www.youtube.com/watch?v=Z2O27vZR0mE

Gangs of London

London Studio, 2006 r.

Konrad: Pisząc o serii The Getaway wspomniałem, że koniec końców zamknęła się ona na zaledwie dwóch odsłonach. Jest to jednak kwestia sporna, bo odpowiedzialne za sequel London Studio (powstałe po fuzji Team Soho z Psygnosis Camden Studio) stworzyło jeszcze jedną produkcję, którą, choć teoretycznie jest to oddzielna marka, można by zaklasyfikować jako przenośną odsłonę The Getaway. Wydane w 2006 roku na PSP Gangs of London pomimo mniejszej skali, posiadało bowiem wszystkie najbardziej charakterystyczne cechy dziecka Team Soho.

Ponownie trafialiśmy na ulice Londynu, ponownie były one licencjonowanych samochodów, a sama gra ponownie stawiała na realizm oraz wynikającą z pozbycia się HUD-u immersję. Tytuł ten okazał się być jednak wyłącznie przyjemnym średniakiem, nie mającym absolutnie żadnego startu do wydanego w tym samym roku Grand Theft Auto: Liberty City Stories. Wciąż jednak w Gangs of London gra się zaskakująco przyjemnie, aczkolwiek odczuwalnie nie jest to produkcja najwyższej jakości.

The Saboteur

Pandemic Studios, 2009 r.

Kasjan: The Saboteur to połączenie Grand Theft Auto z pierwszym Assassin’s Creed. Bardzi ciekawa propozycja od Pandemic Studios broniła się wieloma walorami artystycznymi, niezłą historią i misjami. Osadzenie gry z otwartym światem w Paryżu w czasie II Wojny Światowej było pomysłem odważnym, ale absolutnie trafionym. Oczywiście, nie wszystko się udało, bo to przykład gry „tylko” dobrej, ale której szczególnie warto było dać szansę. Dla mnie The Saboteur to żaden niewykorzystany potencjał. Potencjał był i został wykorzystany w stopniu bardzo dobrym.

Oceny nie były jakoś specjalnie niskie, ale niestety, Sabotażysta koniec końców…sabotował Pandemic Studios, które zostało po premierze rozwiązane. Zdążono po prostu dokończyć grę i spakować walizki. Wielka szkoda, bo temu studiu udało się po całkiem ciekawych projektach jak Mercenaries czy Full Spectrum Warrior wydać do nich dodatek i sequel.

LEGO City: Tajny Agent

Traveller’s Tales, 2013 r. (WiiU, 3DS), 2017 r. (PC, PS4, XONE, Switch)

Robert: Tak, nawet LEGO ma własne GTA. Produkcja od studia Traveller’s Tales początkowo ukazała się na rynku jako exclusive na konsolę Nintendo WiiU, ale po latach doczekała się konwersji na resztę wiodących platform. Jeśli ktoś zna formułę gier LEGO, odnajdzie się tu jak w domu, tyle tylko, że Undercover wzbogaciło tradycyjną rozgrywkę o otwartą mapę miasta w stylu gier Rockstara i zupełnie autorską historię. Oczywiście to gra dla dzieci, dlatego nie należy oczekiwać w niej hardkorowej gangsterki rodem z GTA lub Sleeping Dogs, ale humor i pastisz filmów akcji już jak najbardziej.

Jako policjant Chase zostaniemy zmuszeni do działania pod przykrywką, by pojmać swoje przestępcze nemezis. Podczas infiltrowania złoczyńców dostaniemy zróżnicowaną rozgrywkę: swobodne zwiedzanie miasta, możliwość wejścia za stery rozmaitych pojazdów, czy widowiskowe akcje i pościgi. Jeśli ktoś szuka mniej przyziemnego GTA, do którego można usiąść nawet z dzieckiem, musi sięgnąć po LEGO City.

True Crime (seria)

Luxoflux, lata 2003-2006

Konrad: Studio Luxoflux miało niezwykle ambitny pomysł – połączenie rozgrywki mocno wzorowanej na serii Grand Theft Auto z bijatykami i strzelaninami godnymi filmów Johna Woo, a wszystko to na gigantycznej, bo mierzącej aż 622km2, mapie Los Angeles. Rozmach True Crime: Streets of L.A. robił wrażenie, a sama gra wyszła naprawdę nieźle. Wprawdzie nie był to produkt idealny, bo kulało przede wszystkim sterowanie, płynność rozgrywki i zagospodarowanie olbrzymiego terenu LA, ale pomimo problemów, Luxoflux dostarczyło graczom grę pełną widowiskowych strzelanin, dynamicznych pościgów i wymagających bijatyk. Powaga mieszała się tu z absurdem, zahaczając momentami o wątki polityki międzynarodowej, a nawet chińską mitologię, dzięki czemu choć sama fabuła nie powalała, z pewnością zapadała w pamięć.

Sequel był więc tylko kwestią czasu i faktycznie w 2005 roku na wszystkie wiodące wówczas platformy ukazał się True Crime: New York City, przenoszący akcję do tytułowego Wielkiego Jabłka. Tytuł ten pierwotnie miał być pierwszą częścią planowanej dylogii, ale podyktowane fatalnym stanem technicznym niskie oceny oraz kiepska sprzedaż skutecznie pokrzyżowały twórcom plany. Seria umarła wraz ze skasowaniem zapowiedzianego w 2009 roku True Crime: Hong Kong, którego duch przeżył w formie Sleeping Dogs.

The Wheelman

Tigon Studios, 2009 r.

Kasjan: The Wheelman to dzieło studia Tigon z Vin Dieselem (jako Milo Burik) w roli głównej. Akcja gry dzieje się w pięknej Barcelonie – w której aż roi się od ślicznych dam i szybkich fur. To ten tytułowy „Wheelman” będzie mieszał się w sprawy różnych barcelońskich gangów. Jak to zwykle bywa, najpierw traktowany jest jako zwykły leszcz, potem jako trochę lepszy leszcz, aż znajdzie się na szczycie. Grze blisko do Grand Theft Auto, ale najbliżej do znanej serii Driver. Mimo wszystko widzę potrzebę umieszczenia jej w tym zestawieniu.

Autorzy dali nam wiele fajnych patentów do wykorzystania w trakcie misji, a poznajemy je przez pierwsze parę godzin. Potem zaczyna się zabawa, m.in. Milo potrafi przejmować samochody i motory w powietrzu. Warto odkopać tę produkcję, bo to dobre paręnaście godzin fajnej akcji. Aż szkoda, że nigdy nie powstała podobna tego typu gra – słoneczna i piękna Barcelona nadawała się na osadzenie gangsterskich historii.