Saints Row: The Third pierwotnie pojawiło się na rynku w 2011 roku. Seria nie miała łatwego życia – od zawsze gracze porównywali dziecko studia Volition do giganta od Rockstar Games, którego nie trzeba nikomu przedstawiać. W „trójce” deweloperzy zdecydowali się więc objąć inny, dosyć mocno absurdalny kierunek. Wypaliło, bo trzecia część Saints Row przez wielu uważana jest za najlepszą – nic więc dziwnego, że doczekaliśmy się w końcu odświeżonej wersji. Jak więc prezentuje się przygoda gangsterów z wielkim różowym dildo w ręce dziewięć lat później?
Absurd w odświeżonej wersji
Saint’s Row: The Third napakowane jest absurdalnym humorem i wieloma, naprawdę chorymi, dla standardowego odbiorcy, misjami. Ostatnie co można zarzucić Świętym, to nuda. Fabuła remastera pozostaje niezmienna – zaczynamy wielkim napadem na bank, zabijając masę ludzi, demolując kilkadziesiąt helikopterów, a wielki napad kończymy… wybierając płeć oraz dostosowując wygląd swojej postaci. Przy pierwszej misji różnice w grafice widać na pierwszy rzut oka. Światło pada zdecydowanie lepiej i moją uwagę przykuło odbijanie się promieni słonecznych od podłogi banku, bohaterowie są mniej kanciaści, tekstury ostre a kolorystyka, która w tej serii jest niezmiernie istotn, została podkręcona, dzięki czemu fioletowe kurtki, samochody czy neony, wyglądają jeszcze lepiej…
Lepiej, lecz nie jak na 2020 rok. Saint’s Row: The Third Remastered wygląda ładniej od oryginału, jednak nie dorasta do pięt dzisiejszym produkcjom, ba, nawet grom sprzed kilku lat. The Last of Us lub Wiedźmin 3: Dziki Gon prezentują się znacznie lepiej, nie wspominając już o takich tytułach jak God of War czy Red Dead Redemption 2. Remaster trzeciej części Saint’s Row odstaje jakością od dzisiejszych produkcji i piekielnie rzuca się to w oczy. Byłbym w stanie jeszcze wybaczyć to twórcom, gdyby ich deklaracje były prawdziwe – produkcja miała działać stale w czterdziestu klatkach na sekundę, jednak na mojej konsoli napotkałem się na mnóstwo lagów, gra niejednokrotnie mroziła się na kilka sekund, a przy bardziej chaotycznej akcji, FPSów było połowę z tego, co obiecywali nam twórcy.
O wielki zawód przyprawiła mnie również informacja przed premierą, z której dowiedziałem się, że remaster będzie działał dokładnie na tym samym silniku, co pierwowzór. Strzelanie w Saint’s Row nigdy nie było solidnie zrobione czy przyjemne, wiąże się z tym słynny błąd z celownikiem, dzięki któremu możemy swobodnie strzelać do rywali stojąc za ścianą, kiedy ci nie są w stanie nas tknąć. Brakowało mi również nowej animacji biegania,czy pływania -naprawdę komicznie wygląda gra wydana w 2020 roku, w której bohater stojący po samą szyję w wodzie biega tak samo swobodnie, jak na brzegu. Saint’s Row: The Third nie zestarzało się źle, lecz nie zestarzało się też świetnie – a to niestety bardzo czuć w remasterze.
Fiolet dominujący w gangu Świętych jest jednak bardziej jasny, więc starczy wreszcie tego narzekania
No, ale dość marudzenia. Przejdźmy do pozytywnych aspektów produkcji, których również nie brakuje – w końcu to Saint’s Row 3! Kreator postaci jest naprawdę wspaniały i ponadczasowy. Możemy wybrać swojej postaci płeć, sylwetkę, dostosować sobie wedle życzenia całą twarz. W produkcji dostępna jest pełna gamma fryzur, nie wspominając już o ubraniach – po cichu liczyłem, że Volition dorzuci trochę nowej odzieży, mimo wszystko, od ilości oraz różnorodności, może nas rozboleć głowa. Jednego dnia możemy chodzić przebrani za hot doga, drugiego w stroju Blade’a, trzeciego za hiphopowca, a na niedzielę możemy przywdziać piękny fioletowy garnitur w zestawie z pięcioma złotymi łańcuchami, diamentowym sygnetem i równie mocno świecącymi kolczykami. Warto również dodać, że możemy wybrać nawet głos dla swojej postaci, co jest wciąż rzadkością w grach. Dobrą informacją jest to, że jeśli znudzi nam się nasz obecny wygląd, możemy wszystko zmienić w dostępnych na całej mapie salonach chirurgii plastycznej.
Nie tylko naszego bohatera mamy możliwość edytować, produkcja pozwala nam na modyfikację pojazdów oraz apartamentów. Niby nic wielkiego, jednak cieszy, jak ze zwykłego szrota, którego ukradliśmy na ulicy z braku wyboru, jesteśmy w stanie zrobić demona prędkości z nitro i kolcami w alufelgach.
Najbardziej chory sandbox w historii gier komputerowych
Jak już wcześniej wspominałem, Saint’s Row: The Third nie można zarzucić nudy. W produkcji mamy mnóstwo misji głównych, w których odbijemy swoją miejscówkę skacząc z helikoptera z ekipą przy akompaniamencie „Power” Kanyego Westa, znajdziemy się na planie filmowym produkcji sci-fi skupiającej się na ratowaniu świata przed inwazją kosmitów, pomożemy wielkiemu nagiemu Rosjaninowi przed jego masowym klonowaniem, będziemy świadczyć usługi dla kociego doktora Genkiego polegające na zabijaniu ludzi miotaczem ognia zamontowanego w samochodzie oraz zdarzy nam się toczyć wojnę gangów na karotach ciągniętych przez panów pracujących w klubie ze striptizem dla miłośników sadomasochizmu. Brzmi chaotycznie, prawda? A to tylko wierzchołek góry lodowej.
Samej zabawy w misjach głównych starczy na spokojnie 40-50 godzin. Jeśli chcemy przejąć całą mapę, zajmować się Genki Show, wojnami gangu oraz naciąganiem ubezpieczycieli, rzucając się pod samochody, godzin spędzonych w Saint’s Row: The Third będzie jeszcze więcej. Warto również docenić możliwość przechodzenia kampanii w co-opie – zabawa we dwójkę w tak absurdalnym świecie jest jeszcze ciekawsza i bardziej dynamiczna.
Recenzja Saint’s Row: The Third Remastered – podsumowanie
Saint’s Row: The Third Remastered to świetna gra, lecz średni remaster. Widać poprawę, produkcja wygląda znacznie lepiej niż pierwowzór sprzed dziewięciu lat, jednak odstaje jakością od dzisiejszych produkcji. Płynność również pozostawia wiele do życzenia. Mimo wszystko, nie da się nie cieszyć z rozgrywki – absurdalna fabuła, masa questów, jeszcze więcej dodatkowych aktywności, możliwości modyfikacji i ogrom świata sprawia, że zwyczajnie chce się w to grać pomimo niedociągnięć. Saint’s Row 3 to kawał świetnej gry i naprawdę warto zainwestować te 150 PLN na premierę, by przeżyć to wszystko jeszcze raz.