Złe mamuśki 2: Jak przetrwać święta – recenzja filmu

Złe mamuśki21

Kiedy w zeszłym roku Złe mamuśki wchodziły do kin, nawet producenci nie mogli przewidzieć takiego sukcesu. Szalone i zwariowane mamy, zrywające raz na zawsze z poukładanym życiem polegającym wyłącznie na poświęceniu się rodzinie, nie tylko zawładnęły sercami widzów ze względu na doskonałe żarty czyniąc z filmu jedną z najlepszych amerykańskich komedii ostatnich lat, ale dawały ważną lekcję, że usilne stawianie pozorów nie jest najlepszym wyjściem. Kilkanaście miesięcy później dostajemy Złe mamuśki 2: Jak przetrwać święta, tym razem wykorzystujące nadchodzący okres świąteczny.

Zbliżają się święta. Dla wszystkich matek to najgorszy okres w życiu, gdy w przerwach między świątecznymi zakupami, pieką ciasta, smażą potrawy na wigilijny stół i dekorują dom. Wszystko po to, aby uszczęśliwić swoje dzieci, mężów, partnerów i dalszą rodzinę wpadającą nieoczekiwanie w same święta. Tej gorączki mają dość Amy (Mila Kunis), Kiki (Kristen Bell) oraz Carla (Kathryn Hahn), które postanawiają więcej nie szykować świąt ponad swoje możliwości i przy aprobacie dzieci, zgadzają się na święta na miarę zwykłych, normalnych matek. Przeszkodzą im w tym ich własne matki, które pojawiają się u progu drzwi na kilka dni przed świętami.

Złe mamuśki22

W życiu Amy wszystko układało się po jej myśli, do czasu nieuchronnie zbliżających się świąt. Dla niej dwa miesiące poprzedzające najpiękniejsze trzy dni w roku, stoją pod znakiem ciągłych nerwów, czy uda jej się spełnić coraz bardziej wygórowane wymagania, które sama sobie stawia. Ale dopiero gdy pojawiają się jej rodzice, wszystko zaczyna zmierzać ku autodestrukcji. Ruth (Christine Baranski) jest apodyktyczną, wyrachowaną kobietą, która nie okazuje matczynego ciepła. Dla niej najważniejszy jest perfekcjonizm i utrzymywanie rodzinnych tradycji, jak oglądanie pięciogodzinnej opery Dziadka do orzechów w oryginalnym, rosyjskim wydaniu. Dla zamożnej kobiety liczy się prestiż i uznanie wśród znajomych, dla których szykuje wystawną kolację w domu swojej córki.

Nie lepiej ma pozostała dwójka dziewczyn, dla których spotkanie z matką to wyłącznie utrapienie i przykry obowiązek. Mama Kiki Sandy (Cheryl Hines) chce być dla córki najlepszą przyjaciółką, ale to dziwne, żeby matka i córka były w tak bliskich relacjach. Uprzykrza to życie Kiki, która nawet wieczora nie może spędzić z mężem, bo w pobliżu zawsze jest jej matka. Nie pomaga nawet terapia, bo Sandy nie rozumie, że zamiast pomagać swojej córce, tworzy wyłącznie toksyczną atmosferę, odbijającą się na życiu całej rodziny. Nieco lepiej ma Carla, która swoją matkę Isis (Susan Sarandon) szczerze kocha, ale zarazem nienawidzi jej, że od wielu lat obecna jest w jej życiu tylko wtedy, gdy ta przyjeżdża do niej z prośbą o finansową pomoc. Kobieta bez żadnych zahamowań, która liberalnie podchodziła do macierzyństwa, nie ma nic sobie do zarzucenia, ale między nią a córką istnieje więź porozumienia, która zostaje zerwana zawsze, gdy Isis uda się wyprosić pieniądze.

Złe mamuśki23

Złe mamuśki 2: Jak przetrwać święta przypominają nam jak uciążliwe mogą być święta, gdy dawno niewidziani krewni nagle zjadą się do naszego domu i wytkną każde, nawet najdrobniejsze potknięcie czy przypomną o jakiejś wstydliwej sytuacji sprzed lat. Zarazem jest to jedyny okres w roku, kiedy łatwo jest przebaczać i naprawić relacje, nie ważne jak złe by one nie były. W kinie świątecznym powiedziano już chyba wszystko i Złe mamuśki 2 nie dodają niczego nowego, a wykorzystanie konwencji świąt Bożego Narodzenia pozwoliło twórcom na podkręcenie nieco bardziej dramatycznych i wzruszających momentów. Jednak nadal jest to ta sama zwariowana komedia pełna sprośnego, absurdalnego humoru, który czasami pojawia się w momentach najmniej spodziewanych. Co prawda obie formuły nie do końca odpowiednio wyważono, przez co już po wstępie mamy szybki montaż z szalejącymi dziewczynami w galerii handlowej, który duchowo zbliżony jest do pierwszej części, tu stanowiący wyłącznie niepotrzebny zapychacz, nie mający żadnego znaczenia dla dalszego rozwoju fabuły.

Humor jednak nadal pozostał tak samo ostry i szczery. Nie jest go aż tyle co w pierwszej części, ale przez większość seansu nie schodził mi uśmiech z twarzy. Może to siła tych postaci, że nawet z pozoru żenujące żarty bawią, ale twórcy nie przestrzelili żadnego gagu. Jak chociażby znany ze zwiastuna żart o depilowaniu włosów z krocza, który mógł wydawać się głupi, nudny i żerujący na najniższym poczuciu humoru, jednak w samym filmie wypełniony jest urokiem i może wzruszyć swoim absurdalnym pięknem. Takie właśnie są Złe mamuśki 2, z jednej strony z ostrym jak żyletka humorem, z drugiej w duchu świątecznej magii pełen ciepła.

Złe mamuśki24

Ogromna w tym zasługa niezawodnej Mili Kunis, Kristen Bell i Kathryn Hahn, które nie utraciły wspólnej chemii  z pierwszej odsłony. Miny, które stroi Mila Kunis to za każdym razem osobny gag, tak samo jak neurotyczność postaci granej przez Bell czy szalonych zachowań Hahn. Dziewczyny mają jednak godne konkurentki w postaci Christine Baranski, Susan Sarandon oraz Cheryl Hines. Cała trójka pań sprawdza się znakomicie w rolach upierdliwych matek, choć na szczególne wyróżnienie zasługuje kradnąca film dla siebie Christine Baranski. Aktorka znana chociażby z Grinch: Świąt nie będzie powraca do świątecznych klimatów i robi to w najlepszy możliwy sposób, a jej wspólne sceny z Milą Kunis są pełne ognia i naturalnej chemii. Tym razem niewiele czasu dostaje Jay Hernandez jako chłopak Amy, stanowiący raczej tło dla szóstki pań, ale na pierwszy plan wśród męskiej obsady wysuwa się Justin Hartley jako mikołajowy striptizer Ty Swindle. Aktor znany z Tacy jesteśmy idealnie wpasował się w konwencję filmu, z ogromną swobodą biorąc udział w kolejnych gagach, głównie związanych z jego muskulaturą.

Złe mamuśki 2: Jak przetrwać święta mają wszystko to, czego wymagam od świątecznych produkcji, w odpowiedni sposób nastrajając na zbliżającą się świąteczną gorączkę, która już za kilka tygodni czeka każdego z nas. Tegoroczny okres świąteczny rozpoczyna się w kinie nieco wcześniej niż zazwyczaj, ale jego otwarcie jest na tyle satysfakcjonujące, że po seansie zaczyna tęsknić się za świętami i z utęsknieniem odlicza się kolejne dni.

Ocena: 7/10

Oceny wszystkich zrecenzowanych przez nas filmów możecie sprawdzić na MediaKrytyk.
Recenzja
Ocenił Radosław Krajewski