Jeżeli o Zamb! Redux wcześniej nie słyszeliście, to nie martwcie się. W 2014 roku krakowskie studio Nano Games wydało wyłącznie na pecety grę Zamb! Biomutant Extermination. Teraz powrócili do tego projektu, przygotowując odświeżoną wersję, ale tym razem z myślą o konsoli Xbox One. Czy niewielki projekt polskiego studia ma szansę podbić rynek gier indie?
Zamb! Redux to kooperacyjna gra akcji z widokiem izometrycznym z elementami tower defense dla dwóch graczy bawiących się wyłącznie przy jednej konsoli. Naszym głównym zadaniem jest hakowanie reaktorów i ich obrona przed kolejnymi falami zmutowanych przeciwników. Jak przystało na tower defense, do naszej dyspozycji oddano szereg wieżyczek strażniczych, które pomagają nam odeprzeć ataki przeciwników. W pobliżu reaktorów lub w strategicznych miejscach na mapie, umieszczono specjalne miejsca, które dają bonusy dla naszych wieżyczek. Jedne zwiększają ich zasięg, drugie wytrzymałość, zaś trzecie skracają czas przeładowania. Odpowiednie rozdysponowanie wieżyczek na mapie staje się kluczem do zwycięstwa, tym bardziej, że tylko jeden z bohaterów może stawiać wieżyczki, a pod ręką może mieć tylko trzy rodzaje. Przygotowanie się do misji jest więc rzeczą kluczową.
Historia w grze jest banalnie prosta. Szalony naukowiec doktor Hundertwasser pragnie opanować całą galaktykę. Pracuje on nad eksperymentem zmieniającym zwierzęta w krwiożercze bestie. Po wielu nieudanych próbach wreszcie udaje mu się stworzyć armię groźnych mutantów, mających pomóc mu w jego misji. Jedynym ratunkiem ludzkości jest dwójka specjalnych agentów Cya i Chrome, którzy mają przedrzeć się do Głównej Kosmicznej Siedziby Szalonego Naukowca i powstrzymać doktora Hundertwassera przed realizacją wariackiego planu. Cała fabuła zamyka się w krótkim prologu przed uruchomieniem gry. Brakuje jakichkolwiek dialogów czy przerywników pomiędzy misjami. Mimo to ciężko uznać pretekstową historię za wadę gry, bo nie o nią w Zamb! Redux chodzi.
Cya i Chrome różnią się diametralnie od siebie nie tylko wyglądem. Cya preferuje walkę bezpośrednią, dlatego na przeciwników rzuca się uzbrojony zaledwie w parę rękawic. Chrome woli trzymać się na dystans i zadawać obrażenia za pomocą broni palnej. Gra więc oferuje dwa zupełnie odmienne podejścia do walki i tylko od graczy zależy, który bardziej preferują. Bohaterowie po każdej misji zdobywają kolejne poziomy doświadczenia. Maksymalnie można rozwinąć ich do 106 poziomu, tym samym odblokowując wszystkie ulepszenia. Pomiędzy misjami możemy ulepszać nie samych bohaterów, ale ich zdolności. Cya dysponuje specjalnymi atakami, takimi jak kula z energią elektryczną, pułapką z kwasem i falą uderzeniową, które znacząco ułatwiają bezpośrednie starcia z przeciwnikami. Chrome ma do swojej dyspozycji sześć różnych typów wież. Oprócz standardowej strzelającej zwykłymi pociskami, są również wieżyczki lecznicze oraz toksyczny moździerz ostrzeliwujący wroga wybuchającymi pociskami z toksynami na daleki dystans. Każdy z bohaterów na każdą misję może wybrać tylko zdolnosci z dostępnych siedmiu dla każdego z nich. Możemy je również dowolnie ulepszać. Każdy kolejny poziom postaci daje dwa punkty do rozdysponowania. Każda umiejętność Cya dzieli się na pionowe drzewko z pięcioma ulepszeniami, zwiększającymi moc ataku czy długość jego trwania. Zaś Chrome ulepsza swoje wieżyczki w trzech parametrach: zasięgu, siły ataku oraz wytrzymałości, a w niektórych przypadkach również przeładowania. Łącznie daje to 420 możliwości ulepszenia zdolności naszych bohaterów, po 210 dla każdego z nich.
Twórcy przygotowali dla nas 27 etapów podzielonych na trzy osobne strefy: warsztat, kopalnia i laboratorium oraz dwie misje spełniające funkcję samouczka. Mapy są niewielkie, dlatego nawet pojedynczy gracz, który może przełączać się dowolnie między postaciami, bez trudu jest w stanie ukończyć wszystkie etapy. I nie przeszkadza w tym nawet kiepska inteligencja naszego towarzysza, który potrafi na krótką chwilę zaklinować się w jakimś przejściu lub biegać bez sensu koło nas. Reaktorów do zdobycia jest zazwyczaj dwa lub trzy, choć zdarzają się etapy z jednym lub nawet czterema. Na całe szczęście twórcom udało się zbalansować rozgrywkę na tyle, że obrona punktów nie staje się mordęgą i przy odpowiedniej strategii oraz umieszczaniu wieżyczek w odpowiednich miejscach, żadna fala przeciwników nie jest straszna. Poszczególne strefy nie różnią się niestety za bardzo od siebie. Na pierwszy rzut oka można rozróżnić je na podstawie odmiennej kolorystyki, choć warto zwrócić uwagę również na detale. Warsztat zapewnia nieco więcej przestrzeni, a więc i możliwości ruchu, kopalnie zaś charakteryzują się zamkniętymi korytarzami, zaś w laboratorium musimy uważać na pułapki w postaci trującego gazu. W ostatnim etapie każdej ze stref czeka wyzwanie z bossem. W warsztacie spotkamy przypominającą pająka królową roju, w kopalni trzeba pokonać trzy golemy, zaś w laboratorium dr Hundertwassera we własnej osobie. Jakby tego było mało, bossowie to nie jedyni przeciwnicy, bo cały czas atakują nasze reaktory kolejne fale przeciwników.
To co jednak stanowi o sile produkcji to regyrwalność. Każdy etap możemy zaliczyć na sześć gwiazdek. Trzy z nich odpowiadają za to, jak dobrze poradziliśmy sobie na danym etapie, premiując nas za odpowiednią liczbę zdobytych punktów, czy czas potrzebny na jego ukończenie. Kolejne trzy odpowiedzialne są za zadania specjalne, takie jak ukończenie etapu bez straty żadnego reaktora, śmierci któregokolwiek z bohaterów oraz wykorzystania kombinacji dwóch umiejętności. Sprawia to, że chce się wracać do kolejnych etapów, tym bardziej gdy zdolności postaci mamy na tyle rozwinięte, że w spokoju można skupić się wyłącznie na realizowaniu dodatkowych zadań. Pomimo tego gra jest stosunkowo krótka. Ukończenie wszystkich etapów oraz powtórzenie niektórych z nich zajęło mi nieco ponad trzy godziny. Grę więc można ukończyć na jedno posiedzenie grając wieczorem przed snem, tym bardziej, że Zamb! Redux zachęca do odpalenia kolejnego etapu, aby sprawdzić nową zdolność czy jak działa dotychczasowa z nowymi ulepszeniami.
Pod względem oprawy audiowizualnej nie ma jednak do czego się przyczepić. Gra do najpiękniejszych nie należy i trzeba mieć to na uwadze, że jakością oprawy wizualnej nikogo nie przyciągnie. Mimo to oglądając grę w akcji nie ma się poczucia, że coś odstaje od reszty. Grafika jest prosta, kolorowa i lekko komiksowa, co skutecznie maskuje wszelkie techniczne niedoróbki.
Zamb! Redux to dobra propozycja dla osób, które szukają odskoczni od większych tytułów. Gra jest bardzo prosta w swojej konstrukcji, a dzięki przystępności każdy bez względu na wiek może się przy niej dobrze bawić. Mimo to produkcja krakowskiego studia nie oferuje nic ponad to, czego nie odkryjemy już w połowie, odblokowując wszystkie zdolności bohaterów. Połączenie gry akcji z tower defense zdaje egzamin i potrafi wciągnąć na ponad trzy godziny, ale po tym czasie zostaje nam wyłącznie powtarzanie tych samych etapów. Jeżeli komuś to wystarczy i szuka odprężającej, niewymagającej nadmiernego myślenia rozgrywki, to Zamb! Redux jest odpowiednią propozycją.