Zabawa w pochowanego – recenzja filmu

Zabawa w pochowanego1
foto: Twentieth Century Fox Film Corporation, Eric Zachanowich

Nie jest łatwo połączyć tak od siebie dalekie gatunki, jakimi są horror oraz komedia. Na wielu straszakach oferowanych nam w kinach można śmiać się do rozpuku, ale taka reakcja na poczynania głównych bohaterów, czy nieudolnie podawanych jump scare’ów, nie jest przez twórców pożądana. Trzeba być więc szalonym, ale postarać się wymieszać stylistyki obu gatunków, aby zarówno fani horrorów, jak i nieoczywistych komedii, nie poczuli się rozczarowani. Taką próbę podjęli reżyserzy nieudanego „Diabelskiego nasienia”. „Zabawa w pochowanego” to film na szczęście lepszy od ich poprzedniego dzieła, ale do zachwytów jest mi niestety daleko.

Grace (Samara Weaving) to świeżo upieczona panna młoda, która wżeniła się w ród Le Domasów – zasadniczych tradycjonalistów, którzy dorobili się fortuny na różnej maści grach karcianych i planszowych. Zanim jednak odda się miłosnym uciechom z Alexem (Mark O’Brien) podczas nocy poślubnej, równo o północy cała rodzina zbierze się, aby dochować tradycji i zainicjować przyjęcie nowego członka rodu poprzez ceremonie rozegrania jednej partii gry. W co grać będzie rodzina zadecyduje Grace, poprzez wyjęcie karty z mechanicznego urządzenia, który przed laty rodzina Le Domasów otrzymała od tajemniczego Le Baila. Na nieszczęście dziewczyny, wylosowana gra to zabawa w chowanego, która w rodzinie nie zdarzyła się od 30 lat. Grace nie wie jednak, że ta wersja zabawy w chowanego pozwala na użycie broni, a dominium Le Domasów zrobi wszystko, aby wypełnić powierzone im zadanie i nie dopuścić, aby panna młoda dożyła do świtu.

Zabawa w pochowanego2
foto: Twentieth Century Fox Film Corporation, Eric Zachanowich

Krwawa wersja zabawy w chowanego wydaje się idealnym materiałem na ciekawy horror. Tym bardziej, gdy areną gry jest ogromna, pełna zakamarków, ciężkich drzwi, przestronnych pokoi i oświetlonych w niskim kluczu korytarzy posiadłość z owianym mgłą laskiem. Każdy element domu, może poza współczesnymi kamerami, odwołuje się stylistyką do czasów sprzed dwóch wieków, wliczając w to zabójczy arsenał, który Le Domasowie będą chcieli wykorzystać do zabicia Grace. Nie wiem więc jak duetowi reżyserów nie udało się stworzyć odpowiedniego klimatu grozy i atmosfery czyhającej zewsząd tajemnicy. Film miał podstawy do tego, aby stworzyć unikalny klimat, zamiast tego Matt Bettinelli-Olpin oraz Tyler Gillett postawili na banalne zabiegi, które charakteryzują każdy horror rozgrywający się w ogromnej posiadłości. „Zabawa w chowanego” niczym szczególnym się więc nie wyróżnia.

Zresztą tak samo jak w warstwie fabularnej. Założenia tej historii są absurdalnie głupie, ale można patrzeć na nie łaskawszym okiem po poznaniu zakończenia. Nie zmienia to jednak faktu, że ucieczka Grace przed rodzinnymi prześladowcami nie ma w sobie krzty oryginalności. Jako, że panna młoda jest jedyną główną bohaterką, to widzowie, którzy obejrzeli przynajmniej kilka horrorów w swoim życiu, domyślą się, że musi ona dożyć aż do finału. Nie ma więc znaczenia, na jakie trudności narażona Grace i przed jakimi postawiono ją wyborami, w jakiś sposób zawsze wyplącze się z tarapatów. To oczywiście niszczy całe napięcie i strach przed dalszymi losami głównej bohaterki. Jest w filmie jedna przewrotna scena, gdzie panna młoda zdobywa karabin, zakłada go sobie na ramię i staje przed lustrem wyglądając zupełnie inaczej. Jasnym jest, że zwierzyna zamieniła się w łowcę, niczym główna bohatera „Revenge” Coralie Fargeat. Ale zanim wystrzelą pierwsze pociski, Grace musi zrewidować swoje plany i znów polegać wyłącznie na swoim instynkcie.

Zabawa w pochowanego3
foto: Twentieth Century Fox Film Corporation, Eric Zachanowich

Konsekwencji twórcom brak również w kreacji innych bohaterów, przedstawiając nam całą plejadę banalnych charakterów. Skoro mamy do czynienia z rodziną bogaczy, musi być więc szanujący tradycję swoich przodków nestor rodu. U jego boku stoi sympatyczna, ale wierna żona, oraz demoniczna siostra. Plejadę uzupełniają kpiący hulaka Daniel, przy kreacji którego twórcy zapatrzyli się na Romana Roya z serialu „Sukcesja”, wraz z żoną Charity, która nie cofnie się przed niczym, aby nie wrócić do dawnego życia, oraz Emilie, mająca emocjonalne problemy podsycane dodatkowo nadużywaniem narkotyków i jej pierdołowaty mąż Fitch. Ciężko jest tu kogokolwiek polubić, bo jest to podstawowy zestaw postaci, których niejednokrotnie oglądaliśmy już na ekranie.

Ciekawie robi się więc dopiero w momencie, gdy krew leje się strumieniami, a trup ściele się gęsto. Więc w zasadzie w samym finale, który udowadnia, że twórcy mieli na ten film jakiś pomysł. Wiele więc „Zabawie w pochowanego” można wybaczyć, gdy będziemy produkcję wspominać wyłącznie pod kątem dającego frajdę zakończenia. Zanim jednak do niego dojdzie, czeka nas prawie godzina ciągłych gonitw i ucieczek, bez inscenizacyjnego polotu, z co najmniej jednym mijającym się z moimi oczekiwaniami zabiegiem fabularnym.

Zabawa w pochowanego4
foto: Twentieth Century Fox Film Corporation, Eric Zachanowich

Pochwalić za to należy Samarę Weaving. Aktora z disneyowskimi oczami nie boi się ubabrać we krwi, co pokazała już w „Korpo” i „Opiekunce”. Jej charyzma idealnie pasuje do postaci, która jednocześnie ma być przerażona i odważna, ale ani na moment nie tracąca rezonu i pewnego rodzaju luzu. Weaving sprawdza się w tej roli bez zarzutów. Reszta aktorów odgrywa swoje niewyszukane, szablonowe role bez zadęcia, od czasu do czasu skręcającymi w komediową stronę. Jedynie Nicky Guadagni jako upiorna siostra głowy dominium Le Domasów, jest nazbyt przerysowana.

Po „Zabawie w pochowanego” wiele oczekiwałem. Zresztą tak samo jak sami twórcy, którzy najwidoczniej mieli zakusy, aby odwołać się do „Uciekaj!”, ale przez brak jakiegokolwiek społecznego komentarza, szybko z tych zamiarów zrezygnowali. Szkoda, bo wtedy film mógłby zyskać niejednoznaczność w lichej warstwie fabularnej. Na osłodę pozostaje kilka zabawnych scen śmierci oraz dostarczającą wrażeń swoją rolą Samarę Weaving.

Ocena: 5/10

Oceny wszystkich zrecenzowanych przez nas filmów możecie sprawdzić na MediaKrytyk.
Recenzja Zabawa w pochowanego
Grace to świeżo upieczona panna młoda, która wżeniła się w ród Le Domasów – zasadniczych tradycjonalistów, którzy dorobili się fortuny na różnej maści grach karcianych i planszowych. Zanim jednak odda się miłosnym uciechom z Alexem podczas nocy poślubnej, równo o północy cała rodzina zbierze się, aby dochować tradycji i zainicjować przyjęcie nowego członka rodu poprzez ceremonie rozegrania jednej partii gry. W co grać będzie rodzina zadecyduje Grace, poprzez wyjęcie karty z mechanicznego urządzenia, który przed laty rodzina Le Domasów otrzymała od tajemniczego Le Baila. Na nieszczęście dziewczyny, wylosowana gra to zabawa w chowanego, która w rodzinie nie zdarzyła się od 30 lat. Grace nie wie jednak, że ta wersja zabawy w chowanego pozwala na użycie broni, a dominium Le Domasów zrobi wszystko, aby wypełnić powierzone im zadanie i nie dopuścić, aby panna młoda dożyła do świtu.
5
Ocenił Radosław Krajewski