Z grami wyścigowymi jest tak, że ile by ich nie było, gracze zawsze będą mówić, że dobrych wyścigów jest jak na lekarstwo. Czy WRC 6 zmieni choć na chwilę ten stan rzeczy i zaspokoi niemałe wymagania wyjadaczy gatunku? Po mocno przeciętnej poprzedniej odsłonie wyścigów rajdowych bazujących na licencji Rajdowych Mistrzostw Świata, twórcy zapowiadali, że wysłuchali krytycznych uwaga i postarali się się zrobić wszystko co w ich mocy by WRC 6 było produkcją na miarę oczekiwań.
Jest licencja, jest moc?
W WRC 6 wyciśnięto licencję FIA World Rally Championship do ostatniej kropli. Twórcy postarali się by w pełni przenieść sezon 2016 na wirtualne tory. Otrzymujemy więc możliwość ścigania się w trzech klasach rajdowych mistrzostw świata – WRC, WRC 2 i Junior WRC. Do dyspozycji otrzymujemy również dwie krajowe ekipy – Hubert Ptaszek i Maciej Szczepaniak oraz Łukasz Pieniążek i Przemysław Mazur. Nowością jest wprowadzenie 11 Super Odcinków Specjalnych przeniesionych do gry w skali 1:1, w tym jeden umiejscowiony na Arenie Mikołajki. Gracze otrzymali także Rajd w Chinach, który powrócił do kalendarza WRC po kilkunastu latach przerwy. Mamy więc do dyspozycji czternaście rund trzydniowych rajdów rozgrywanych na całym świecie. Przebijamy się przez skutą lodem Szwecję, australijskie bezdroża i otoczone polami piaszczyste trasy w Polsce. Na pierwszy rzut okaz wydaje się, że fan wyścigów otrzymuje wszystko na co mógł liczyć. I w zasadzie tak jest, ale czasami nie liczy się, co się serwuje, ale jak.
Tryby gry, czyli gdzie te nowości
Głównym i jedynym niewymagającym połączenia z internetem trybem w WRC 6 jest kariera. I muszę napisać szczerze, że jest to najbardziej ubogi tryb tego rodzaju z wszystkich ostatnio wydancyh gier wyścigowych. W takich produkcjach jak F1, czy Project Cars, kariera jest flagowym komponentem produkcji, który ma na dłużej zatrzymać przy niej gracza. W WRC nie ma wielkich urozmaiceń. Wyścigi, ograniczona czasowo wizyta w warsztacie, sprawdzanie poziomu zadowolenia naszego teamu i to w zasadzie wszystko. Doświadczeni gracze w 10 godzin osiągną szczyt kariery kierowcy rajdowego.
Kylotonn nie poszedł na rękę graczom, którzy nie mają zamiaru zaczynać kariery od zera. WRC nie ma opcji wyboru momentu, od którego możemy rozpocząć karierę, podpisujemy kontrakt z WRC Junior by po zdobyciu mistrzostwa awansować do wyżej klasy. Niby nie jest to duża wada, ale opcja wyboru zawsze jest mile widziana, gdyż daje większe pole manewru, chociażby przy chęci rozpoczęcia kariery po raz kolejny.
Jeśli już komuś znudzi się tryb kariery, albo do niego w ogóle nie ma zamiaru przystąpić, pozostaje mu zabawa w trybach wieloosobowych. Tu również nie znajdziemy niczego odkrywczego, choć jest nowość, która powinna ucieszyć wielu miłośników wyścigów. Twórcy postanowili przywrócić do łask staroszkolną i nieco zapomnianą już możliwość gry na podzielonym ekranie. Wielu graczy tęskni za lokalnymi pojedynkami i ja także należę do jednych z nich. Tryb ten w WRC 6 sprawdza się bez zarzutu i daje mnóstwo frajdy. Każdy gracz ma możliwość wyboru swojego teamu i pod tym względem twórcy nie serwują nam żadnych ograniczeń. WRC Junior na przeciwko WRC2? Proszę bardzo. Kamera podczas wyścigu split screen nie jest narzucana dla obojga graczy, tak więc każdy z nich może wybrać sobie, taką na jakiej jeździ mu się najwygodniej.
Oprócz lokalnych wyścigów na podzielonym ekranie otrzymujemy jeszcze globalne wydarzenia czasowe i zwykłe wyścigi w sieci. A zatem jak już wspominałem – nic odkrywczego.
Poszukując złotego środka, można się znaleźć w szarej d…
Jeśli chodzi o Gameplay w WRC 6, także nie zmieniło się wiele w porównaniu do poprzedniej odsłony. Kylotonn wyraźnie ma problemy do jakiej grupy graczy chce swoją produkcję skierować. Albo jeszcze gorzej, stara się do niej przekonać wszystkich. Efekt jest taki, że miłośnicy arcadowych wyścigów zniechęcą się zbyt wysokim poziomem trudności, a fani symulatorów będą przeklinać zbyt łatwy poziom. Nie można narzekać na brak frajdy z jazdy, ale niestety gry wyścigowe powinny mieć tożsamość, której WRC brakuje.
Sama mechanika jest banalna. Gaz do dechy i hamulec przed zakrętem, miodny poślizg i ciśniemy dalej. Stosowanie hamulca ręcznego jest również bardzo uproszczone i nie wymaga wielkich umiejętności. Co gorsza na trasie nie ma rzeczy, które mogłyby nas zaskoczyć. Żadnych newralgicznych fragmentów, wzniesień czy wyrw, które mają wpływ na sterowność auta. Nie jest jednak tragicznie – poczucie prędkości oraz sama frajda z wchodzenia w zakręty stoi na wysokim poziomie. Powinno to najbardziej ucieszyć mniej zaprawionych w bojach miłośników symulatorów. Chociaż z drugiej strony brak jakiegokolwiek wprowadzenia do mechaniki jazdy (niby jest, ale typu – by skręcić – skręć, by zahamować – zahamuj) może casualom dać ostro w kość.
Kolejna sprawa, to niekiedy mało realistyczne zachowania auta. Mały krzak zatrzymuje nas niczym uderzenie w ścianę, a o snop siana odbijamy się jakby był z kauczuku. To kolejne potwierdzenie, że WRC to tak naprawdę wyścigi rajdowe na licencji odziane w arcadowe łachy.
Jest ładniej, ale wciąż nie jest ładnie
Oprawa graficzna w WRC 6 stoi na zdecydowanie wyższym poziomie niż w poprzedniej edycji. Widać to szczególnie na precyzyjnie odwzorowanych autach. Nie jest to jednak pierwsza liga i porównywanie oprawy do takich tytułów, jak DriveClub czy Project Cars, nie ma najmniejszego sensu. Trasy są całkiem nieźle zaprojektowane, pył, piach czy śnieg wydobywający się spod opon wyglądają całkiem realistycznie i dodają smaczku podczas poślizgów. Jest kilka całkiem nieźle przemyślanych szczegółów, jak np. zamarzająca od środka przednia szyba, gdy ją rozbijemy. Znacznej poprawie uległo także oświetlenie, zwłaszcza podczas leśnych odcinków oraz nocnych wyścigów.
Jednak samo otoczenie nie prezentuje się najlepiej i uzmysławia nam, że seria wciąż jedną nogą tkwi w siódmej generacji. I nie ma w tym stwierdzeniu krzty przesady. WRC 6 mogło spokojnie zadebiutować na PS3 i Xbox 360, oczywiście ze stratą w oprawie graficznej, ale stosunkowo niewielką.
Jeśli miałbym jednak coś pochwalić, to niezłą robotę wykonali twórcy przy tworzeniu systemu zniszczeń aut. Jest on oczywiście zależny od poziomu trudności. Na łatwym nie musimy się praktycznie martwić o samochów, występują co prawda wgniecenia, ale nie mają one wpływu na jazdę. Im wyższy poziom, tym trudniej i na hardzie zdarzyło mi się zgubić błotnik lub maskę. Co ciekawe, boczne lusterka są niezniszczalne.
Podsumowanie
Zatem czy WRC 6 to kiepska gra? Nie, ale jest to kiepski symulator. Po tytuły będące oficjalną grą wielkich imprez sięgają zazwyczaj miłośnicy tychże imprez. Najnowsza odsłona na licencji Rajdowych Mistrzostw Świata może ich jednak zawieść. Gra, choć pod względem zawartości posiada wszystko co fan WRC potrzebuje, to jednak model jazdy jest za bardzo uproszczony.
Polecam WRC 6 mniej zaprawionym w bojach fanom czterech kółek, dla których spotkanie z takimi tytułami jak DiRT Rally może być jak zderzenie ze ścianą . Cała reszta powinna się zastanowić, czy potrzebuje na wpół arcadowego treningu.