Variable State podczas tworzenia Virginia inspirowało się między innymi sławnym serialem lat 90′ pod tytułem Miasteczko Tewan Peaks. Tytuł jest dostępny na konsolach ósmej generacji i komputerach osobistych.
Główną bohaterką wyżej wymienionej produkcji jest świeżo upieczona agentka FBI. Przyjdzie jej w tytułowym, fikcyjnie przedstawionym stanie Virginia, brać udział w śledztwie przewlekanym zjawiskami paranormalnymi. Tyle wiem na pewno. Cała reszta to istny impresjonizm. Mam na myśli przepaść między tym co gra przedstawia a tym, co widzi gracz. Rozwiązaniu fabularnych zawiłości nie pomaga prowadzenie bezsłownej narracji. Przygoda jest serwowana jedynie za pomocą obrazu i dźwięku. Przy czym tylko to drugie zasługuje na brawa. Utwory są bardzo klimatyczne, szczególnie ten grany w barze. Warstwa wizualna, jak cała reszta produkcji jest specyficzna. Prosta, wręcz podstawowa grafika – co, nie wątpię, było zabiegiem zamierzonym. Nie pomaga graczowi w odczytywaniu emocji i nastoju bohaterów, na czym tego typu narracja powinna bazować. Sytuacje nieco ratuje ciekawie prowadzony ruch kamery – niestety, to za mało.
Historia jest do bólu liniowa. Nie twierdzę że liniowość w grach jest czymś złym, ale forma jej podania w Virginia to kolejny krok w oddalaniu gracza od zrozumienia produkcji. Podczas kierowania protagonistką, będą nam towarzyszyć cięcia rodem ze sławnej ekranizacji Wiedźmina. W jednej sekundzie będziemy schodzić klatką schodową, żeby przeskoczyć do samochodu jadąc w nieznanym nam kierunku. Kolejny cios wybijający gracza od podstawowego łączenia faktów. Umiejętność „chodzenia” będzie graczowi nader często odbierana. Zastąpi ją zwykłe ruszanie głową i szukanie elementów z którymi trzeba wejść w interakcję.
Całość jest po prostu chaotyczna. Symbolika przedstawiana graczowi, niezrozumiała. Fabuła, niejasna. To jeden z tych tytułów który pozostawia więcej pytań niż odpowiedzi. Dla „rozkminiaczy” może okazać się łakomym kąskiem. Ale większość graczy nie dotrwa do końca, mimo że grę da się skończyć w dwie godziny. Przedstawiane nam obrazy mogą wydać się interesujące, ostatecznie jednak nie pozostają jasno wyjaśnione – być może właśnie o to chodzi, jednak mimo wszystko, wydaje mi się, że tę tajemniczość posunięto za daleko, kryjąc przed graczem istotę scenariusza. Ponadto, bardzo często wracamy do tych samych miejsc, nie do końca zdając sobie sprawę w jakim celu. Mam wrażenie, że zamysł zakrawał na ambitny, być może nawet artystyczny, ale ostatecznie coś sprawiło że efekt końcowy minął się z początkowo rozpisanym projektem.