W dzisiejszych czasach rynek gier niezależnych jest niezwykle bogaty i niemal każdego dnia do graczy trafiają nowe tytuły. W tym gąszczu lepszych i gorszych produkcji niezwykle trudno jest znaleźć prawdziwą perełkę, która zachwyci nas swoją prostotą, oprawą audiowizualną, czy też opowiedzianą historią. Na pierwszy rzut oka Vane ma wszystko, aby być właśnie takim małym arcydziełem. Wyróżnia się na tle innych tytułów kilkoma aspektami i trudno w przypadku najnowszego dzieła Friend & Foe uniknąć porównań do świetnego Journey. Jednak czy Vane jest grą równie dobrą i potrafi chwycić nas za serce?
Intrygująca przygoda
Vane intryguje od samego początku. Twórcy wrzucają nas w sam w środek potężnej burzy piaskowej, która niszczy wszystko, co znajduje się dookoła. Wcielamy się w chłopca, który trzyma w rękach tajemniczą, złota kulę i desperacko szuka schronienia. Gdy wydaje się, że już je znalazł, tajemnicza, złowieszcza postać przypominająca doktora plagi, postanawia pozostawić chłopca na pastwę losu. Następnie gra przenosi nas na gałąź drzewa pośrodku pustyni i jako ptak ruszamy poznać resztę historii, jaką przygotowali dla nas twórcy.
Fabuła w Vane jest naprawdę intrygująca i niemal przez całą grę (która nie należy do najdłuższych, bowiem możną ją ukończyć w około 2 godziny) z zapartym tchem śledzimy losy naszego bohatera oraz odkrywamy jakie tajemnice kryje fantastyczna, zrujnowana kraina, którą przemierzamy. Vane jest jak solidny, artystyczny film. Warto również dodać, że przez całą grę nie usłyszymy ani słowa. Zabieg ten pozwala na utrzymanie fantastycznego klimatu i pozwala na swobodną interpretację przedstawionych wydarzeń. Nie ma tu przerywników filmowych, porozrzucanych notatek, czy wskazówek. Wszystko odkrywamy na własną rękę i tylko od nas zależy jak dogłębnie zbadamy historię tajemniczej krainy. To naprawdę fantastyczna przygoda, która zmusza nas do myślenia i refleksji. Świetna, pozbawiona klasycznej narracji opowieść, która trzyma poziom od początku do końca.
Z prochu powstałeś…
Najnowsza produkcja studia Friend & Foe wyróżnia się również ciekawymi mechanikami. Przede wszystkim nasz bohater może zmieniać się na przemian w ptaka i chłopca. Choć do przemiany w tego drugiego potrzebny jest specjalny pył. W trakcie rozgrywki jesteśmy niejednokrotnie zmuszani do przemiany, aby dotrzeć w niedostępne miejsca lub wykonać jakąś inną czynność. Sama eksploracja pustyni w postaci ptaka również jest niezwykle ciekawa. Obserwowanie zniszczonych ruin pośrodku pustkowi z lotu ptaka wygląda świetnie. Wyróżnia to Vane na tle innych podobnych produkcji.
Z pozoru to tylko wielka, złota kula, ale nic bardziej mylnego. Liczy się wnętrze, a ona kryje w sobie ogromną moc.
Drugą mechaniką jest otoczenie, które reaguje na naszą obecność, a raczej na obecność tajemniczej złotej kuli złożonej z magicznego pyłu pozwalającego nam na przemianę w chłopca. W pewnym momencie fabuły naszym zadaniem jest dostarczenie artefaktu w pewne miejsce i tak naprawdę wówczas rozgrywka zaczyna się na dobre. Po drodze dołączają do nas inne dzieci, które pomagają nam w tym zadaniu. Jak wspomniałem, otoczenie reaguje na obecność kuli w dość ciekawy sposób – ruiny i zniszczone budowle odbudowują się w jej pobliżu. Twórcy wykorzystali ten element w pełni i umieścili w grze sporo zagadek środowiskowych. Zaimplementowali także możliwość swego rodzaju uwolnienia mocy drzemiącej w kuli. Całość polega na tym, że główny bohater daje swoim kompanom wskazówkę, aby Ci wypowiadali pewne słowo, które uwalnia wspomnianą moc, co pozwala na zwiększenie jej zasięgu, przez co mamy możliwość „odbudowania” większej ilości obiektów znajdujących się wokół nas. Całość zrealizowana jest w ciekawy sposób, a niektóre zagadki naprawdę stanowią wyzwanie, jednak ich rozwiązanie daje sporą satysfakcję.
Artystycznie i klimatycznie
Vane pochwalić się może ciekawą oprawą wizualną. Pustynia i ruiny prezentują się niezwykle malowniczo, choć przy zbliżeniu się do niektórych obiektów jakość tekstur nie zachwyca. Nie przeszkadza to jednak w ogólnym odbiorze gry, bowiem całość prezentuje naprawdę dobrze. Wnętrza budynków i nocne, deszczowe scenerie wprowadzają uczucie niepokoju i podobnie jak etapy rozgrywające się za dnia, wyglądają wyśmienicie. Przyznam, że dużo większe wrażenie zrobiły na mnie właśnie momenty, które miały miejsce po zachodzie słońca. Świetnie prezentuje się bowiem gra świateł oraz efekty pogodowe.
W przypadku najnowszej produkcji Friend & Foe nie można zapomnieć również o ścieżce dźwiękowej. Melodie, które przygrywają w tle są nie tylko miłe dla ucha, ale przede wszystkim świetnie spisują się w swojej roli. Są idealnie dobrane do tego, co dzieje się na ekranie. Większość z nich jest niezwykle klimatyczna i doskonale wprowadza nas w nastrój, jaki według twórców, powinien nam towarzyszyć w danej scenie. Bardzo cieszy mnie fakt, że twórcy starają się, aby ścieżka dźwiękowa była nie tylko dodatkiem, ale pełnoprawnym elementem gry, zapewniającym pełnię doznań artystycznych.
Druga strona medalu
Vane posiada niestety również swoje bolączki. Przede wszystkim są to kwestie techniczne. Podczas rozgrywki kilkukrotnie zdarzyło mi się doświadczyć spadków płynności, choć na ekranie nie działo się zbyt dużo. Myślałem, że to jednorazowa sytuacja, lecz gdy powtórzyło się to trzeci i czwarty raz, wiedziałem, że to nie może być przypadek. Byłem bardzo zdziwiony, ponieważ Vane nie należy do dynamicznych gier, gdzie na ekranie dzieje się masa rzeczy, a konsola musi wspinać się na wyżyny swoich umiejętności. Mam nadzieję, że twórcy zdają sobie sprawę z tego problemu i zamierzają naprawić go w przyszłości.
Drugim dość męczącym problemem jest praca kamery, gdy wcielamy się w postać ptaka. Przez nią wylądowanie w niektórych miejscach frustrowało mnie niemiłosiernie, kamera bowiem gubiła się, zawieszała w miejscu i nie pozwalała mi na swobodny obrót perspektywy. Było to bardzo męczące. Podczas rozgrywki w ciele chłopca problemy te nie są aż tak frustrujące. Bardzo łatwo jednak jest zajrzeć pod tekstury, co również nie powinno mieć miejsca. Psuło mi to nieco zabawę i wytrącało z klimatu, gdy kamera co jakiś czas zaglądała pod ziemię czy zza ściany.
Końcówka gry również nie należy do najlepszych i nie ma to żadnego związku z fabularnym zakończeniem Vane. Znacząco psuje ona wcześniejsze założenia i mechanikę. Kończą się zagadki środowiskowe, a całość sprowadza się jedynie do biegnięcia przed siebie i wciskania jednego przycisku, odpowiedzialnego za „budowanie” elementów otoczenia. Szkoda, bowiem to właśnie zagadki i konieczność wykorzystywania mocy tajemniczej kuli, są jednym z największych atutów Vane.
Podsumowanie
Najnowsza produkcja autorstwa Friend & Doe to naprawdę świetna i intrygująca przygoda. Nie brakuje w niej ciekawych mechanik, całość opakowana jest w naprawdę wysokiej jakości oprawę graficzną, a klimat wylewający się z ekranu potęguję ścieżka dźwiękowa. Niestety nie zabrakło również błędów, które negatywnie wpływają na odbiór gry. Bez wątpienia jednak warto dać Vane szansę i samemu przeżyć tę przygodę, zwłaszcza, że tytuł ten można skończyć w jeden wieczór. Nie wiem czy produkcja Friend & Foe warta jest pełnej ceny, ale jeśli kiedyś zobaczycie ten tytuł w promocji, to sięgajcie po niego bez zastanowienia.