Może i pierwsza część Trolli nie stała się międzynarodowym hitem, ale film zarobił na tyle dobrze, tym bardziej przy wsparciu sprzedaży najróżniejszych zabawek i gadżetów, że Universal dał zielone światło DreamWorksowi na produkcję drugiej części. Ta miała o wiele mniej szczęścia, bo trafiła na okres, kiedy kina na całym świecie pozamykane są od paru miesięcy z powodu pandemii koronawirusa. Paradoksalnie Trolle 2 mogą stać się największym filmowym wygranym tej sytuacji. Film stworzył precedens, pojawiając się na VOD bez uprzedniej premiery kinowej, stając się pierwszą wysokobudżetową produkcją, bez pokazów na srebrnym ekranie. Animacja momentalnie stając się hitem, bijąc wszelkie rekordy oglądalności na platformach VOD. Może i Universal będzie musiało liczyć straty związane z tym filmem, ale tym jednym ruchem sprawiło, że na świecie przybyło mnóstwo nowych fanów Trolli. Co wcale nie powinno dziwić, bo druga część bez problemów detronizuje oryginał sprzed czterech lat.
Mruk (Justin Timberlake) na dobre przyzwyczaił się do nowego życia, u boku rozśpiewanej Królowej Poppy (Anna Kendrick) i reszty mieszkańców krainy. Troll nie wie jednak, jak wyznać swoje uczucia królowej, która traktuje go jak najlepszego przyjaciela. Jego rozmyślania przerywa tajemnicza zapowiedź wyruszenia w trasę koncertową trolli rockowych. Ale w znanej mu krainie nie mieszkają takie trolle. Ojciec Poppy zdradza mieszkańcom, że oprócz popowych trolli, są jeszcze inne, zamieszkujące przyległe obszary. Poza popową krainą, istnieje również rockowa, funkowa, klasyczna, country oraz techno. W zamierzchłych czasach wszystkie sześć tworzyły idealną muzyczną harmonię, jednak przez rządzę władzy jednego gatunku muzycznego, pozostałe odłączyły się, chcąc chronić swoje muzyczną kulturę i dziedzictwo. Poppy, wraz z Mrukiem, Biggiem (James Corden) i Mr. Dinklesem wyruszają odnaleźć królową rocka Barb (Rachel Bloom) i przekonać ją do połączenia wszystkich sześć strun, aby przywrócić mityczną harmonię. Barb ma jednak inne plany. Odbierając struny prawowitym właścicielom pragnie, aby w świecie trolli istniała wyłącznie muzyka rockowa.
Historia w drugiej części Trolli wyraźnie została zainspirowana przez Avengers: Wojna bez granic. Zamiast Thanosa mamy Barb, sześć strun to odpowiednik Kamieni Nieskończoności, zaś Poppy, Mruk i reszta ferajny to muzyczni Avengersi. W pewnym momencie pojawiają się nawet poboczni antagoniści, jak członkinie k-popowego girlsbandu, grupa reggaeton, oraz wykonawcy smooth jazzu, a nawet jodłowania. Świat trolli wyszedł poza bezpiecznie ramy najbardziej znanych na przestrzeni lat kawałków popowych, otwierając się na niemal każdy możliwy gatunek lub jego odmianę. Nie brakuje więc również muzyki disco z lat 80., czy współczesnego rapu. Jest tego na tyle dużo, że twórcom wyraźnie zabrakło miejsca na pogłębienie historii i charakterów zarówno nowych, jak i starych postaci. Covery czy przeróbki popularnych hitów, jak również zupełnie nowe, oryginalne utwory, potrafią nadać odpowiednich wibracji, dzięki którym seans Trolli 2 mija błyskawicznie i każdy, bez względu na wiek, znajdzie tu coś dla siebie, ale opowieść nawet jak na standardy animacji skierowanej do najmłodszych, jest zbyt banalna i przewidywalna.
Seria Trolle od początku miała robić za głośną i ładną błyskotkę, która ma bawić przez półtorej godziny, sprawić, ze przez jakiś czas widz będzie nucił znane hity, po czym zapomni o niej do czasu wypuszczenia kolejnej odsłony. I pod tym względem druga część sprawdza się jeszcze lepiej niż poprzedniczka, a największa w tym zasługa różnorodności. Nawet najwięksi fani popu mogli poczuć się zmęczeni po pierwszych Trollach. Tym razem nikomu nie grozi to nie grozi, bo nawet utwory typowo popowe, zawierają w sobie elementy innych gatunków muzycznych. Trolle 2 pozostają krzykliwą, miłą dla oka produkcją, pełną lakieru i słodkości, ale tym razem twórcy pokusili się o nieco lepszą przeciwwagę (country, hard rock, a nawet smooth jazz), niż w pierwszej części w postaci Bergenów.
Druga część Trolli potrafi zachwycić oprawą wizualną. Animatorzy ze studia DreamWorks doskonale znają się na swojej pracy, co po raz kolejny udowodnili swoim filmem. Do wizualnego piękna dzieł Pixara jeszcze trochę brakuje, ale Trolle 2 wyglądają na wysokobudżetowy, dopieszczony do granic możliwości produkt, pozbawiony wizualnych wad. Żadnych zarzutów nie mam również do oryginalnego dubbingu. Anna Kendrick stworzona jest do takich ról, zaś Justin Timberlake to muzyczna klasa sama w sobie. Doskonale spisała się Rachel Bloom jako Barb. Choć jej postać nie miała okazji się zbytnio wykazać, tak Bloom dała z siebie wszystko, aby jej bohaterka nie zniknęła w masie bardziej pozytywnych i kolorowych trolli. Warto zwrócić jeszcze uwagę na Andersona. Paaka (i jego doskonałych utworów), Sama Rockwella i Jamiego Dornana.
Trolle 2 zaskakują. Jest tu potrzebny powiew świeżości, a rozbudowanie świata pozwala na nieograniczone możliwości w tworzeniu serii (kontynuacje, spin-offy, seriale). Film dynamiczny, pełen przepychu, pozytywnej energii, świetnej muzyki i historii ściągniętej wprost od Marvela, pozwalający na niemal półtorej godziny bezpretensjonalnej i eskapistycznej rozrywki dla całej rodziny.