Tower 57 – recenzja

Tower 57 Art
Tower 57 Art

11 bit studios nie dość, że tworzy bardzo dobre gry, to jeszcze ostatnio zaczęło wydawać interesujące projekty małych twórców. Jedną z lepszych polskich gier ostatnich miesięcy jest bez wątpienia, wydany właśnie przez warszawskie studio, Beat Cop. Teraz mogłem przyjrzeć się Tower 57 – dziełu, powstałemu dzięki współpracy ze studiem Pixwerk.

Wzór do naśladowania

Tower 57 to twin-stick shooter (tak, dużo ich na łamach tego portalu recenzuję), który bardzo przypomina The Chaos Engine stworzony w latach 90-tych na Amigę przez studio Bitmap Brothers (Z, Speedball). Tytułowa wieża 57 jest celem tajnych agentów, których będziemy mieli do dyspozycji. Na początku gry wybieramy trzech z sześciu bohaterów, z których każdy różni się początkowym wyposażeniem i atakiem specjalnym zabijającym zazwyczaj wszystkich przeciwników w zasięgu wzroku.

Tower 57 screen 9

Rozwałka na całego

W Tower 57 czeka na nas dosyć krótka przygoda, w trakcie której przemierzymy kilka lokacji, ubijemy masę przeciwników, bossów, czy kupimy za zebrane monety parę ulepszeń. Grę da się przejść w jeden wieczór. Autorzy postanowili trochę ten czas wydłużyć poprzez wysoki poziom trudności oraz…małą ilością checkpointów. To chyba największy problem gry – często trzeba powtarzać sekwencje kilkunastominutowe, czasem po kilka razy, by poznać każdy kąt, pułapkę i działanie wrogiej jednostki. Żeby jednak nie powtarzać poziomów, trzeba stosować wspomniane upgrade’y – do tego służą rozsiane po mapach specjalne punkty. Z rozwalania przeciwników i całego otoczenia zbieramy kasę, którą potem wydamy właśnie na modyfikację broni w zakresie większych obrażeń, lepszych rodzajów amunicji, ale też i pancerza – większa szybkość, więcej zdrowia – standard standardów.

Tower 57 zaskakuje fajnymi mini-grami, które mają miejsce na samym początku gry, czy też podczas jednej z misji, gdzie uczymy się „hakowania”, by dostać się do zamkniętych pomieszczeń. Mini-gierki, które wykonujemy są bardzo pomysłowe, a także grywalne, jak np. ta z wbijaniem gwoździa, gdzie musimy w odpowiednim momencie nacisnąć przycisk, by wbić gwóźdź szybciej od przeciwnika.

Tower 57 screen 1
Pikselowa uczta

Tower 57 wygląda rewelacyjnie. Gra jest bardzo klimatyczna, utrzymana oczywiście w pixel-arcie, jak wspomniany Beat Cop, choć oczywiście nie ten tytuł był wzorem do naśladowania. Po prostu pewien trend na tego typu stylistykę ciągle trwa i nie wygląda na to, by miało się to szybko zmienić. Mi to oczywiście nie przeszkadza, bo jak już napisałem – to po prostu cieszy oczy. Animacje też są niezłe, otoczenie, projekty poziomów, wrogów – wszystko utrzymane na równym, dobrym poziomie.

Jeśli do czegoś mógłbym się przyczepić, a w sumie to muszę, to do częstego zacinania się postaci. Zdarza się tak, że w jakiś newralgicznych miejscach, nasza postać może utknąć na dobre. Bywało też tak, że w pewnym momencie, gdy przeciwnik rzucił się na mnie, ja…zblokowałem się i nie potrafiłem go, przez pewną chwilę, zranić. Skutkowało to utratą większej części zdrowia, co na wyższych poziomach trudności może być sporym problemem. Jedna chwila potrafiła praktycznie zniwelować wysiłek kilkunastu minut. Najważniejsze jednak jest to, że Tower 57 potrafi przykuć na trochę dłużej niż ten jeden wieczór i to pomimo pewnych bugów, które, jak sądzę, zostaną szybko załatane. Rozgrywka daje frajdę, jest szybko, nawet wymagająco, ale i przyjemnie.

Tower 57 screen 3

Podsumowanie

Tower 57 to świetna propozycja, gdy masz kumpla z którym chcesz pograć przez internet w kooperacji. Samemu to oczywiście również dobre doznanie, ale gra zdecydowanie zyskuje w towarzystwie. Od siebie mogę z czystym sumieniem Tower 57 polecić – to jeden z lepszych twin-stick shooterów w jakie grałem ostatnimi czasy. Warto było czekać, warto było zagrać.

Tower 57 (PC) – galeria

Plusy
  • oprawa graficzna
  • wciąga
  • mini-gry
Minusy
  • bugi związane z blokowaniem się postaci
  • checkpointy
7.5
Ocenił Kasjan Nowak
Recenzja PC

Recenzja powstała w oparciu o rozgrywkę z PC

Recenzje gier OpenCritic