The Florida Project – recenzja filmu

The Florida Project1

Powiedzieć o Seanie Bakerze, że jest reżyserem nietuzinkowym, to jak nic nie powiedzieć. Twórca kina niezależnego został zauważony już w 2012 roku swoją „Gwiazdeczką”, ale dopiero osobliwa „Mandarynka” przyniosła mu zasłużony rozgłos. Film nie tylko imponował odważną i ciekawą fabułą oraz wciąż pomijanymi w kinie głównego nurtu bohaterami, ale również realizacją. Baker cały film nakręcił smartfonem, co dało niesamowity wizualny efekt, który pozwalał widzowi poczuć atmosferę zakazanej dla turystów strony Los Angeles.. Choć jego najnowszy film poszedł zdecydowanie w stronę tradycyjnego kina, to reżyser nie utracił autorskiego sznytu podlanego kroplami tematycznej kontrowersyjności.

Sześcioletnia Moonee (Brooklynn Prince) mieszka wraz z matką Halley (Bria Vinaite) w Magicznym Zamku, motelu znajdującego się w pobliżu Disneylandu. Dla wielu ludzi takich jak Halley, nie jest to jednak magiczne miejsce, gdzie można wypocząć i się zabawić, lecz miejsce codziennego pobytu z braku lepszych perspektyw. Moone zabija wakacyjny czas razem z jej przyjaciółmi Scootym (Christopher Rivera) i Dickym (Aiden Malik), bawiąc się, psocąc i uprzykrzając życie lokatorom innych pobliskich moteli. Podczas jednej z takich zabaw poznaje kilkuletnią Jancey (Valeria Cotto), z którą szybko się zaprzyjaźnia. Niezdająca sobie sprawy z trudnej sytuacji jej matki, dziewczynka beztrosko spędza czas niedaleko miejsca, gdzie szczęście i radość jest na wyciągniecie ręki.

The Florida Project2

Sean Baker po raz kolejny stworzył autentyczny i szczery portret kolejnego wycinka patologii. W „Mandarynce” przybliżył nam codzienność kilku transwestytów, których życie kręciło się wokół prostytucji, narkotyków i powolnej degrengolady moralnej, a wszystko to u stóp Hollywood. W „The Florida Project” Fabrykę Snów zajął Disneyland, a skąpane w kalifornijskim słońcu ulice Los Angeles ustąpiły miejsca motelowi, będącemu krzyżówką Disneyowskiego zamku i domu kaczki Daisy. Różowy budynek imitujący baśniowy zamek kontrastuje z jej patologicznymi lokatorami. Dzieci biegające po ulicach bez opieki dorosłych, walające się wszędzie puszki po piwie czy hałasujący mieszkańcy to codzienność w Magicznym Zamku. Ale reżyser tak jak w poprzednich dziełach i w „The Florida Project” ani myśli oceniać swoich bohaterów i sytuacji w których się znajdują. Tę rolę w pełni oddał widzowi, zaś sam Baker z dokumentalną precyzją i dokładnością kreśli kolejny obraz odwrotności amerykańskiego snu.

Historię poznajemy z perspektywy Moonee, poznając jej codzienność. Dziewczynka nie jest jednak nieszczęśliwa, cieszy się z każdej chwili, a jak na swój wiek jest nad wyraz zaradna. Wie, że w życiu nic nie przychodzi łatwo, dlatego potrafi wraz z przyjaciółmi prosić przypadkowych ludzi na ulicy o pieniądze na lody, żeby pod koniec dnia kupić jednego na trzy osoby i wspólnie go zjeść. Ale tam gdzie dla innych byłaby to tylko chwilowa przyjemność, dla Moonee i jej paczki, to kolejny powód do świetnej zabawy. Dziewczynka ma silny charakter, dlatego staje się niepisaną liderką grupy. Pomimo wrodzonemu urokowi, Moonee przyjęła pewne zachowania po swojej roszczeniowej, niepotrafiącej związać koniec z końcem matki. Pomimo sześciu lat potrafi naubliżać zupełnie obcej kobiecie, wyzywając ją od najgorszych, czy przeszkadzać w pracy kierownikowi motelu Bobby’emu (Willem Dafoe), który ma anielską cierpliwość nie tylko do dzieci, ale również do ich rodziców.

The Florida Project3

Baker nie tłumaczy genezy wpadnięcia w patologiczny ciąg, zupełnie go to nie interesuje. Dla niego ważne jest tylko tu i teraz, dlatego śledzimy bohaterki, które próbują zarobić na chleb i czynsz na kolejny tydzień. O Halley wiemy tylko tyle, że wcześniej pracowała jako striptizerka, a obecnie sprzedaje podrabiane perfumy członkom klubu golfowego. Gdy jednak taka możliwość się skończy, wytatuowana dziewczyna nie będzie miała oporów do prostytucji. Jednak widząc jej postawę trudno jej współczuć. Matka Moonee nie ma za grosz poszanowania do drugiej osoby czy obowiązujących w społeczeństwie zasad. Ale mimo wszystko paląca zioło dziewczyna doskonale dogaduje się ze swoją córką, szczególnie w chwilach, gdy może na chwilę zapomnieć o świecie i pobawić się z córką w strugach deszczu. Koniec końców te chwile mijają, a dziewczyna znów uczy małą Moonee patologicznych zachowań.

W świat „The Florida Project” nie jest łatwo wejść. Dobre kilkanaście minut zajmuje wsiąknięcie w specyficzny klimat filmu, a nie pomagają w tym irytujące zachowania dzieciaków ani miejscami zbyt pocięty i szybki montaż. Gdy ten pierwszy problem wynika wyłącznie z takiego przedstawienia historii, bo takie właśnie powinny być dzieci, którym wychowanie i kultura jest obca i jest to w pełni zamierzony zabieg mający wzbudzić u widza różne emocje, tak montaż kilka razy potrafi zdezorientować. Sceny przeskakują po sobie zbyt szybko, co burzy ciągłość fabularną i męczy niezależnie, czy mamy z tym do czynienia na początku filmu czy po godzinie. Można przyczepić się również do za bardzo rozbieżnej końcówki w stosunku do całego filmu, będącą jedną wielką metaforą, ale nie pasującą do reszty.

The Florida Project4

Wszystkie te problemy blakną przy doskonałym aktorstwie. Brooklynn Prince jest fantastyczna. „The Florda Project” opiera się w głównej mierze na jej grze, a dziewczynka robi to w sposób spektakularny. Wydaje się, jakby doskonale znała to środowisko, dlatego tak dobrze się w nim odnajduje, ale niezależnie od tego, mała aktorka ma przed sobą świetlaną przyszłość. Nieźle sprawdza się również reszta dzieciaków, ale szczególnie dobrze wypada Valeria Cotto, będąca przeciwieństwem Moonee, czyli bardziej nieśmiałą i wycofaną dziewczynką. Sean Baker, Bria Vinaite znalazł na Instagramie. Reżysera urzekł wizerunek dziewczyny, idealnie pasujący do jego najnowszego filmu. W dobie internetowych gwiazd nie jest trudno wyłowić zdolnych aktorów, dlatego dobra rola debiutującej Bria Vinaite nie może dziwić. Doskonały jest również Willem Dafoe, który jest opiekunem i strażnikiem całego przybytku. Empatyczny kierownik motelu nie tylko ma sporo serca dla przeszkadzających mu w pracy dzieci, ale również trudnych lokatorach, zjawiający się zawsze wtedy, kiedy jest najbardziej potrzebny. Dla Willem Dafoe jest to najlepsza rola od lat.

„The Florida Project” jest kolejny krokiem dla Seana Bakera ku wielkości. Z każdym kolejnym filmem jego dzieła są coraz lepsze, co widać nie tylko w historii, ale i sposobie realizacji. Pomimo tego, że reżyser wciąż porusza się w bezpiecznych dla niego rejonach, to przybliża nam codzienność ludzi, od których wolelibyśmy trzymać się z daleka. A mimo wszystko dokumentalne podejście Bakera owocuje niezwykle pochłaniającym obrazem obcego, nieodstępnego i hermetycznego środowiska, które może być tuż za rogiem, ale w codziennym pędzie jest niemal niezauważalne.

Ocena: 8/10

Oceny wszystkich zrecenzowanych przez nas filmów możecie sprawdzić na MediaKrytyk.
Recenzja
Ocenił Radosław Krajewski