Zapach spalin, grupa wyrzutków, motocykle i widmo apokalipsy wywołanej przez mordercze maszyny. Brzmi jak scenariusz niezbyt oryginalnego i nieco tandetnego filmu science fiction? Nic bardziej mylnego. Właśnie te, wyżej wymienione słowa, idealnie opisują najnowszą grę studia Tate Multimedia zatytułowaną Steel Rats. Wyobrażacie sobie połączenie platformówki 2.5D i szalonej gry akcji, w której główne role odgrywają członkowie gangu motocyklowego? Na pierwszy rzut oka wydaje się, że pomysł ten okazać się może albo kompletną katastrofą, albo niezwykle udaną produkcją, przy której będziemy się świetnie bawić i bez obaw polecimy ją innym graczom. Jak więc wypada Steel Rats w rzeczywistości? Czy warto poświęcić swój czas nowej produkcji, za którą stoi ekipa odpowiedzialna za kultowego w naszym kraju Kangurka KAO?
Gang dzikich… Szczurów?
Gra niemal od początku wrzuca nas w wir wydarzeń. Znajdujemy się w mieście o nazwie Coastal City, które staję się ofiarą terroru, za którym stoją mordercze maszyny powstałe ze złomu. Naszym pierwszym zadaniem jest odszukanie pozostałych członków tytułowego gangu, Stalowych Szczurów. Dopiero po odnalezieniu trzech osób wchodzących w skład grupy, zabawa rozpoczyna się na dobre. Ekipa wyrzutków postanawia ocalić swoje miasto przed zagładą i stawia czoła maszynom, w momencie, gdy wszyscy stracili już nadzieję. Sama fabuła nie jest ambitna i podobne historie widzieliśmy już w wielu grach wideo, czy też filmach akcji. Jestem nieco zawiedziony tym elementem i wydaję mi się, że poświęcenie więcej uwagi warstwie fabularnej, mogłoby sprawić, że historia przedstawiona w Steel Rats zapadłaby w pamięci na dłużej.
Warto jednak dodać, że gra nie podaję nam całej historii na tacy. Rozgrywka podzielona jest na poziomy. Na każdym z nich ukryte są sekrety, które dostarczają nam nie tylko bonusu punktowego, ale również informacji o uniwersum i głównych bohaterach i ich przeszłości. Warto więc, jeżeli czujecie niedosyt, poświęcić chwilę i dokładnie przeszukiwać kolejne tereny, bowiem dopiero wówczas, niektóre kwestie przedstawione za sprawą głównej linii fabularnej, rozjaśnią się i nabierają sensu.. Poza tym możemy też lepiej poznać samych bohaterów, co wpływa na ich odbiór i pomaga nam lepiej zrozumieć ich charaktery i motywacje. Mimo wszytko, fabuła w Steel Rats to tak naprawdę jedynie tło dla rozgrywki. Ta jednak sprawdza się bardzo dobrze.
Wybuchy, szybka jazda i zapach spalin
Ciężko było mi sobie wyobrazić platformówkę, w której główne role obsadzone są członkami gangu motocyklowego. W końcu większości przedstawiciele tego gatunku kojarzą się z takimi tytułami jak gry z serii Mario, czy Rayman, a osią rozgrywki jest skakanie, pokonywanie przeszkód i rozwiązywanie zagadek środowiskowych. Jak więc Steel Rats radzi sobie z tymi elementami? Przyznam, że mogłoby być lepiej. Choć nie ma ich zbyt dużo, to potrafią zirytować. Wszystko to za sprawą kamery, która lubi nie nadążyć za naszymi poczynaniami oraz słabo dopracowaną opcją skoku, który najzwyczajniej w świecie trzeba wyczuć. Gra rzadko zmusza nas do korzystania z niego, przez co gdy przychodzi moment, w którym trzeba skorzystać z owej umiejętności, to możemy się nieco pomęczyć. Zwłaszcza gdy czujemy oddech przeciwnika na plecach. Przyznam szczerze, że jeden poziom, który zawierał w sobie elementy platformowe i ucieczkę przed wrogą maszyną, sprawił, że z moich ust poleciało kilka niecenzuralnych słów.
Całe szczęście twórcy dużo większy nacisk położyli na walkę z wrogimi maszynami, a elementy stricte platformowe zastępuje szybka jazda, lawirowanie pomiędzy przeszkodami i masakrowanie robotów za pomocą zamontowanej na przednim kole piły mechanicznej. Jeżeli chodzi o starcia z oponentami, to są one naprawdę widowiskowe i potrafią być wymagające, zwłaszcza jeśli stracimy koncentrację i zaczniemy szarżować bezmyślnie na każdego wroga. Starcia z bossami również zmuszają nas do pomyślunku i znalezienia sposobu na wyjście z owej batalii zwycięsko. Choć starć z większymi wrogami nie ma zbyt wiele, to zostały one zrealizowane poprawnie. Ważne jest, aby wiedzieć kiedy zaatakować oraz orientować się w potencjale ofensywnym naszych oponentów. Na naszej drodze pojawia się bowiem wiele rodzajów maszyn, zarówno większych, jak i mniejszych, a każda z nich posiada własne ataki.
Różnorodność ofensywną oferują nam również nasi bohaterowie. Dzięki możliwości swobodnego przełączania się pomiędzy nimi, walki są niezwykle widowiskowe, a my możemy znaleźć postać, która najbardziej pasuje do naszego stylu gry. W Steel Rats nie zabrakło również systemu rozwoju postaci. Oparty jest on po prostu o wykupowanie kolejnych umiejętności oraz ulepszania już posiadanych. Nowe zdolności odblokowywane są wraz z postępem fabularnym. Po zakończeniu każdego poziomu mamy dostęp do kilku nowych talentów. Ich zakupu dokonujemy za pomocą złomu, który w produkcji Tate Multimedia pełni funkcję waluty. Pozyskujemy go z pokonanych wrogów, zniszczonych przeszkód oraz dzięki realizacji dodatkowych wyzwań, które zwiększają nasz wynik punktowy.
Światła, cienie i muzyka
Na uwagę zasługuje również oprawa audiowizualna. Od strony graficznej Steel Rats prezentuje się bardzo dobrze. Oko cieszy przede wszystkim tło, które zostało stworzone z dbałością o detale, co w grach tego typu nie zawsze ma miejsce. Największe wrażenie zrobiła jednak na mnie gra świateł i cieni. W momentach gdy przemierzamy spowite w mroku wnętrza budynków, parki czy las, a jedynym źródłem światła jest lampa naszego motocykla, gra wygląda naprawdę wyśmienicie. Buduje to niesamowity klimat, który kojarzył mi się z serią Metro. Nie spodziewałem się, że w grze takiej jak Steel Rats, będę miał okazję podziwiać tak świetnie zrealizowaną grę świateł, z którą często problemy mają wysokobudżetowe produkcje. Nieco gorzej wypadają modele postaci i mniejszych maszyn, lecz czym większy oponent, tym bardziej cieszą oko. W kwestii technicznej kłuć w oczy mogą jedynie okazjonalne spadki płynności animacji. Nie są one częste i zdarzają się tylko pod koniec rozgrywki, gdy na ekranie dzieje się naprawdę sporo.
W tym miejscu warto również poświęcić chwilę scenkom przerywnikowym. Nie można im nic zarzucić, są zrealizowane w ciekawy sposób oraz co najważniejsze, bardzo dobrze przekazują graczowi ładunek emocjonalny. Podobnie jak sekrety, które polegają na odczytywaniu przez dane postaci informacji na temat swojej przeszłości, czy też miasta.
Ścieżka dźwiękowa zarówno pod względem poziomu jak i klimatu, świetnie współgra z oprawą wizualną. Najbardziej w ucho wpadł mi utwór, który towarzyszy nam w menu głównym. Nie gorzej dobrana została muzyka podczas walki i starć z bossami. Nic dziwnego, że do edycji Deluxe dodawana jest ścieżka dźwiękowa, bo bez wątpienia zasługuje ona na uznanie. Cieszy fakt, że deweloperzy z Polski przywiązują tak dużą uwagę właśnie do tego elementu, który bez wątpienia znacząco wpływa na odbiór gry.
Voice acting również jest atutem produkcji studia Tate Multimedia. Głosy zostały bardzo dobrze dobrane do postaci, są wyraziste i oddają świetnie ich charakter.
Podsumowanie
Steel Rats to bez wątpienia tytuł, któremu warto się przyjrzeć. Nie jest to typowa gra platformowa, dlatego gracze, którym nie leży Raymana, Limbo czy Unravel, mogą się przy niej świetnie bawić. Nowy tytuł twórców Kangurka KAO oferuję naprawdę dużo dobrego, a poziomy, w których nie brakuje sekretów i wyzwań sprawiają, że do gry podchodzić można kilka razy. W Steel Rats nie ma miejsca i czasu na nudę. Jeśli przymkniecie oko na niezbyt udane elementy platformowe i okazjonalne spadki płynności, to nie będziecie zawiedzeni.