Spike Volleyball – recenzja

Spike Volleyball Logo
Spike Volleyball Logo

Siatkówka to dyscyplina popularna w naszym kraju. Nic dziwnego, bo mamy w ostatnich latach naprawdę wielkie sukcesy w tym sporcie. Skoro więc powstają gry o koszykówce, hokeju, czy piłce nożnej, nie może dziwić próba podjęcia się stworzenia symulatora siatkówki. Powstał więc Spike Volleyball – tytuł od Black Sheep Studio, a wydawcą gry jest Bigben Interactive. Z jednej strony wydaje się, że wydawca ten gwarantuje pewną jakość (seria WRC, TT Isle of Man), z drugiej jednak – Tennis World Tour to jedna z najgorszych gier o tenisie w historii. Niestety, wydaje się, że przywita jakość Bigbena kończy się na grach wyścigowych.

Spike Volleyball Screen (1)
Taki blok, że aż ludzie się za głowę łapią. No i ja też się złapałem jak to zobaczyłem.

Spike Volleyball oferuje fanom siatkówki kilka trybów standardowych dla sportówek – jest zwykły mecz towarzyski, tryb kariery, cotygodniowe wyzwanie i tryb online. Gra rozpoczyna się samouczkiem, który wprowadza nas w podstawowe zasady gry. Autorzy postawili na rozgrywkę wyłącznie za pomocą kontrolera, co akurat wychodzi grze na dobre. Samouczek oprócz odkrywania kolejnych kart, odkrywa też, że jeśli zakupiliśmy grę na Steamie, to…jeszcze możemy dostać zwrot pieniędzy, bo nie przekroczyliśmy dwóch godzin grania.

Nie zrozumcie mnie źle, gra już blado wygląda na screenach – modele postaci z czasów nawet nie poprzedniej generacji, dziwne pozy zawodników, ale to co zaczęło się dziać po pierwszym serwisie przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Zacznijmy może jednak od małych pozytywów, bo tym jest sterowanie. Grałem w pecetową wersję Spike Volleyball na padzie od Xboxa One ze względu na wspomniany wymóg posiadania kontrolera. Gracz może zaserwować piłkę na trzy różne sposoby – naciskamy odpowiedni guzik i przytrzymując go, gałką wybieramy kierunek oraz siłę serwu. Zakładając, że przeciwnik piłkę odbierze, musimy przygotować się do bloku – sterując naszą trójką zawodników pod siatką triggerami. Przyjmujemy piłkę i wybieramy któryś z guzików X,Y,A,B odpowiadającym danym zawodnikom do wystawienia im piłki na atak. Wybieramy uderzenie mocne lub plasowane, gałką kierujemy miejsce ataku i tyle.

Spike Volleyball Screen (2)
Jakiś Jóźwiak ma problem, bo polskich liter gra nie obsługuje.

Sterowania da się szybko nauczyć i w praktyce wypada to bardzo dobrze. Dlaczego więc gra ma tak słabe oceny, skoro jeden z ważniejszych elementów może się podobać? Odpowiedzi jest kilka – pierwszą jest fatalna fizyka gry i animacje. Posyłam piłkę do przeciwnika – jeden zawodnik, choć jest blisko niej, rzuca się na nią z poświęceniem, drugi robi to samo, piłka przyjmuje jakąś dziwną parabolę lotu, dociera do niej atakujący i mocnym atakiem zdobywa punkt. Oglądam powtórkę, bo gra sama chce mi pokazać tę „niesamowitą akcję”. Okazuje się, że atakujący nawet tej piłki nie dotknął, była jakby obok niego. Wiecie, co roku debatujemy, czy lepsza jest nowa odsłona FIFY, czy Pro Evolution Soccer, ale nie mamy zmartwień typu, czy Lewandowski na powtórce kopnął piłkę, czy powietrze. Atakujący w Spike Volleyball najprawdopodobniej mają niewidzialne, wszechpotężne moce. Cała przyjemność z tej gry odbierana jest przez nierealistyczne akcje – może jedna na trzy, cztery jest czymś, co faktycznie możemy nazwać siatkówką. Najczęściej mamy jednak do czynienia z nieporadnymi blokami, gdzie piłka co chwila spada zawodnikom pod nogi albo wycieczkami zawodników przez pół boiska. Błędy, błędy i jeszcze raz błędy. Wygląda to komicznie, ale tylko przez kilka minut, bo potem śmiech rodzi się w frustrację.

Spike Volleyball Screen (3)
Z tej kamery gra się zdecydowanie lepiej.

Po samouczku sprawdziłem co oferuje nam Spike Volleyball – grę online sobie darujmy, bo kilka razy próbowałem znaleźć kogoś do grania, ale oczywiście się to nie udało. Tryb kariery to jedyny sensowny model rozgrywki, który jednak też niczym specjalnym się nie wyróżnia. Tworzymy swój własny zespół – stroje i herb, i włączamy się do walki w rankingach światowych, grając w tzw. lidze międzynarodowej (coś na kształt Ligi Narodów) z kilkudziesięcioma reprezentacjami – kobiet/mężczyzn. Dodam tylko, że Polska jest najmocniejszą reprezentacją w grze, ale zapomnijcie o granie z, czy przeciwko Bartoszowi Kurkowi. Nie ma oczywiście licencji na składy.

Spike Volleyball Screen (4)
Ławka rezerwowych drużyny Iranu woli chyba oglądać banery reklamowe, niż grę swojej drużyny.

Od Spike Volleyball radziłbym się trzymać z daleka. Nawet jeśli jesteście fanami siatkówki, to nie stracicie zbyt wiele, jeśli darujecie sobie ten tytuł. Graficznie może i aż tak nie odpycha, ale  niestety, na ten moment, jest to gra w której dzieją się niesłychane rzeczy i pewnie tak już pozostanie. Chciałbym dobrego hokeja na PC, chciałbym dobrą siatkówkę –  przemyślane sterowanie pokazuje, że dałoby się coś ze Spike Volleyball wyciągnąć więcej.

Plusy
  • uruchamia się
  • raz na kilkanaście akcji można z tego czerpać przyjemność
  • niezłe sterowanie
Minusy
  • oprawa wizualna
  • animacje
  • błędy
  • niedoróbki
  • brak licencji
  • mało zawartości
3.5
Ocenił Kasjan Nowak
Recenzja PC

Recenzja powstała w oparciu o rozgrywkę z PC

Recenzje gier OpenCritic