O omawianej przeze mnie grze mogliście słyszeć – jej pojawienie się na Steamie (obecnie jako Early Access) oburzyło Rosjan. Niby to nic dziwnego, wszak nie pokazuje czasów komunizmu w jasnych i przyjemnych barwach, a dodatkowo jeszcze pewne rzeczy mocno przekoloryzowuje. Możliwe, że tęskno Rosjanom do okresu kiedy to zajmowali jeszcze więcej km2 na mapie świata niż obecnie. Mimo wszystko – ktoś tu zapomniał, że to tylko gra. Chicken in The Corn, studio odpowiedzialne za tę produkcję, dało nam możliwość gry w tego city buildera. Nie pozostało mi nic innego jak zakasać rękawy i zacząć budować. Wielkie imperium… z wielkiej płyty.
Soviet City od razu rzuca nas na – nazwijmy to – plac budowy. Pierwsze minuty spędzamy na uczeniu się zasad panujących w grze. Obywatele rozsiani są po naszym mieście, a naszym zadaniem jest utrzymywać porządek. Za to odpowiada wskaźnik terroru i można to przyrównać do poziomu oleju w samochodzie – nie za dużo, nie za mało. Jeśli wskaźnik terroru będzie za wysoki to obywatele będą się buntować, ale brak zamordyzmu spowoduje dużą samowolkę. I na jedno, jak i na drugie pozwolić sobie nie można. Dlatego gracz ma do dyspozycji punkty terroru, dzięki którym straszymy mieszkańców, zabijamy przypadkowych ludzi, czy też…wysyłamy ciężarówki by zgarnęły ciała „Towarzyszy”. Robimy to żeby ciała przerobiono na mięso lub węgiel. Tak, nie żartuję – przynajmniej w początkowej fazie gry. W późniejszych etapach będziemy przygotowywać się do wystrzelenia rakiety na słońce.
Ambitny plan musi wymagać wszelkiego zaangażowania sowieckich obywateli. Gracza również, dlatego kolejne misje są całkiem trudne. Cały czas miałem uczucie, że nie do końca ten tutorial wszystko wytłumaczył i nauczyłem się głównie na własnych błędach. Niby nie ma nic w tym złego, ale wierzę, że twórcy jeszcze to dopracują. Warto ich jednak pochwalić, bo choć Soviet City znajduje się w fazie wczesnego dostępu to wygląda ogólnie na dopracowaną grę. Premiera powinna nastąpić dosyć szybko, a przynajmniej ja mam taką nadzieję.
Osobny akapit należy zostawić dla soundtracku, który jest absolutnie fenomenalny. Połączenie dubstepu, techno z…hasłami propagandy, która szerzyła się w czasach PRLu. Tego nie można całkiem dobrze opisać, a należy posłuchać. Tak jak nie jestem wielkim fanem tych gatunków, tak w Soviet City nie musiałem wyciszać dźwięku. Z tego co zauważyłem, muzyka zmienia się także w zależności od wspomnianego już wcześniej wskaźnika terroru. Jeśli więc za jakiś element miałbym przyznać „dziewiątkę” Soviet City to na pewno za muzykę.
Jednak nie rozpędzajmy się zbytnio. Obecnie Soviet City balansuje pomiędzy kilkoma ocenami. Jako, że to wersja early access to zwykle na pewne wady przymykam oko. Na pewno twórcy powinni zastanowić się nad odpowiednim samouczkiem, sprawić po prostu by gra była bardziej przejrzysta. Za soundtrack brawa, a ja wierzę, że Soviet City nie będzie wspominany tylko ze względu na kontrowersje, jak miało to miejsce z inną polską grą – Hatred.
Co się podoba:
- soundtrack
- klimatu nie można tej grze odmówić
Co się nie podoba:
- za mało intuicyjna