Śmierć nadejdzie dziś – recenzja filmu

Śmierć nadejdzie dziś1

Filmowcy nie często sięgają po motyw pętli czasowej. Dzień świstaka z Billem Murrayem szybko stał się kultowym tworem i kolejne pokolenia twórców bały się zadrzeć z legendą. Jednak hit Harolda Ramisa to komedia pełną gębą, więc czemu by nie wykorzystać schematu powtarzającego się dnia w innych gatunkach? Zrobił to reżyser Tożsamości Bourne’a, który przed trzeba laty dał nam świetnego akcyjniaka sci-fi Na skraju jutra. Teraz Christopher Landon próbuje wypełnić kolejną niszę, łącząc Dzień świstaka z Krzykiem.

Tree (Jessica Rothe) budzi się na kacu w łóżku jednego z największych przegrywów na kampusie. O poprzedniej nocy dowiaduje się z relacji innych osób, ale dla studentki całonocne imprezy to nic nowego. Dziewczyna właśnie obchodzi swoje urodziny, ale nie zamierza ich świętować, ignorując wszystkie życzenia i prezenty od przyjaciół. Jeszcze tej samej nocy, Tree zostaje zamordowana przez osobę z maską szkolnej maskotki. Zaraz po morderstwie Tree budzi się w tym samym łóżku, tym razem dokładnie pamiętając poprzedni dzień. Dziewczyna będzie musiała dowiedzieć się kto pragnie ją zamordować i doprowadzić do zakończenia powtarzającego się w kółko dnia jej urodzin.

Śmierć nadejdzie dziś2

Jeżeli widzieliście jakikolwiek film bazujący na pętli czasowej, to Śmierć nadejdzie dziś niczym was nie zaskoczy. Produkcja została idealnie skrojona według schematu powtarzającego się dnia. Twórcy ani myśleli wyłamać się w którymkolwiek momencie, aby nieco urozmaicić swój film. Praktycznie obejrzenie świetnego zwiastuna wystarczy, aby poukładać kolejne narracyjne klocki i nie wybierając się do kina przyoszczędzić półtorej godziny. Jednak w Śmierć nadejdzie dziś jest coś intrygującego, bo kto nie chciałby poznać tożsamości mordercy skrywającego się za twarzą bobasa.

Nowy film Christophera Landona nie jest typowym slasherem, w którym hektolitry krwi rozlewają się po całym miejscu zbrodni. Krwi co prawda nie brakuje, ale film ani przez chwilę nią nie epatuje. Identycznie jest z morderstwami. Reżyser nie funduje nam wyjętych na wierzchu flaków, czy znanych z serii „Piła” torture porn. Zapomnijcie też o jump scare’ach, bo tych jest raptem kilka, do tego wszystkie wcześniej sygnalizowane. Pomimo tego twórcy udaje się zachować atmosferę grozy i napięcie, przypominające te z serii Krzyk czy Piątek trzynastego.

Śmierć nadejdzie dziś3

Film w pełni wypełnia swoje horrorowe zadania, tak samo jak te wynikające z pętli czasu, ale scenarzyści nie ustrzegli się paru poważnych błędów. Szczególnie w końcówce, gdzie wyraźnie zabrakło pomysłu na rozwiązanie pewnego wątku, który urywa się w najlepszym momencie. Również tożsamość mordercy i jego motyw rozczarowuje, bo wyraźnie zabrakło tu pewnej podbudowy, aby to wszystko uwiarygodnić i wytłumaczyć.

Śmierć nadejdzie dziś swój sukces zawdzięcza przede wszystkim świetnej Jessice Rothe, która doskonale odnajduje się w tego typu kinie. Aktorka wydaje się stworzona do grania zdzirowatych i jędzowatych nastolatek, którym tylko zabawa, seks i media społecznościowe w głowie. Jessica Rothe sprawdza się zarówno w scenach komediowych, dodatkowo ubarwiając je swoją wszechstronną mimiką, jak i tych wymagających od niej przerażenia i strachu. Szkoda, że reszta obsady pozbawiona jest podobnej charyzmy i energii, przez co często pojawiający się na ekranie Israel Broussard, wydaje się obok koleżanki z planu strasznie drewniany.

Śmierć nadejdzie dziś4

Film Śmierć nadejdzie dziś jest jak jego zwiastun. Najpierw twórcy obiecywali zabawę konwencją w hororowym stylu przy dźwiękach hitu 50 Centa, żeby w finalnym produkcie nawet słynny utwór rapera został zastąpiony irytującą, darmową melodyjką. Pomimo oczywistych wad film Christophera Londona pozostaje niezobowiązującą rozrywką, z której można czerpać masę zabawy, jeżeli nie ma się zbyt wielkich oczekiwań. Na deser pozostaje bardzo udana rola Jessicki Rothe, która mam nadzieję, nie da się zaszufladkować jako dziewczyna od horrorów.

Ocena: 6/10

Oceny wszystkich zrecenzowanych przez nas filmów możecie sprawdzić na MediaKrytyk.
Recenzja
Ocenił Radosław Krajewski