Sklep Nintendo Switch co tydzień jest bombardowany przez stado nowych indyków, które większość z nas już ogrywała na innych platformach lub zakupiła za grosze w paczkach, subskrypcjach i abonamentach. Podobnie jest z grą autorstwa Cellar Door Games – Rogue Legacy. Niby stara gra, ale niesamowicie ucieszyłem się z informacji o jej debiucie na Switchu.
Produkcja prezentuje gatunek retro platformówki z losowo wygenerowanymi układami poziomów. Za każdym razem, gdy zginiemy rozpoczynamy zabawę od nowa, a zdobyte złoto w czasie eksploracji zamku możemy wydać na kolejne ulepszenia bohaterów, runy lub lepsze uzbrojenie. Mimo bardzo prostych zasad i ubogiej fabuły cała mechanika i gameplay wciąga jak tropikalne bagno.
W grze wcielamy się w dziedzica zamku opanowanego przez złe moce. Nasz król został zamordowany w czasie maniakalnego poszukiwania eliksiru na wieczne życie. Oczywiście naszym zadaniem jest pokonanie zdrajcy i odzyskanie włości. Zadanie to nie jest łatwe i zanim dotrzemy do finałowego bossa, zginiemy wiele razy.
Po śmierci wybieramy swojego następcę spośród trójki jego dzieci. Dlatego bohater ciągle się zmienia, zarówno pod względem klasy, jak i genetycznych dziwactw. Wpływa to na naszą rozgrywkę, czasem ją utrudniając lub ułatwiając. Zdarzają się przykładowo giganci, karły, osoby, które widzą tylko z bliska, daltoniści (gramy wtedy bez kolorów), bohaterowie z alzheimerem (nie widzimy mapy), etc. Poza tym tak jak wspominałem, mamy do dyspozycji kilka głównych klas. Przykładowo dzięki górnikowi zbierzemy więcej złota, ale za to barbarzyńca ma duży pasek życia, co pozwoli nam dojść dalej i łatwiej w głąb zamczyska. Natomiast zabójca ma mało HP, ale za to częściej zadaje krytyczne obrażenia.
Grind i kolejne podejścia
W Rogue Legacy w każdej kolejnej partii ruszamy na żmudną wojnę i zbieramy złoto. Uzbierane finanse sprawiają, że jesteśmy coraz bardziej potężni. W końcu, gdy mamy konkretnie napakowaną postać i wystarczające umiejętności, wchodzimy głębiej w mury zamku i ścieramy się z bossami.
Eksplorację utrudnia to, że po każdym zgonie, praktycznie całe niewydane na ulepszenia złoto, przepada przed rozpoczęciem kolejnego podejścia. Ulepszenia są coraz droższe, a my musimy po prostu zbierać więcej funduszy, by móc cokolwiek kupić. Oczywiście poza tym jest kilka bardzo przydatnych umiejętności do odblokowania, które są niezwykle kosztowne. Oznacza to, że muszą zostać odblokowane w czasie jednej, heroicznej, pełnej przygód wyprawy. Te ciekawe elementy ratują grę przed błędnym kołem grindowej pętli. Gra nie frustruje, choć „zmusza” nas do kolejnego podejścia.
Zamek w Rogue Legacy jest dobrze zaprojektowany. Algorytm nigdy nie wypluwa układów identycznych, a każda forteca jest wypełniona tajemnymi obszarami i nieoczekiwanymi wrogami. Możesz natknąć się na zupełnie nowe skrzydło zamku, spotkać potężnego bossa lub wpaść do wysokiej komnaty, z której trudno wyjść.
Najważniejsze jest jednak to, że Rogue Legacy oferuje niezwykle przyjemny gameplay. Walka jest wymagająca, wrogowie są zróżnicowani, a bohater zwinny i szybki.
Podsumowanie
Rogue Legacy podobnie jak wiele innych indyków, zanim pojawiło się na Nintendo Switch, debiutowało na kilku platformach (PC, PSV, PS3, XONE, etc.). Mimo to gra nadal jest świetna i nadaje się idealnie do mobilnej zabawy. Praktycznie całą produkcję przeszedłem ogrywając ją na mobilnej wersji Switcha, w krótkich partiach, na które akurat miałem czas. Kompletne jej przejście zajęło mi 22 przyjemne godziny. Jeśli szukasz czegoś do mobilnej zabawy, lubisz grind i wyzwania, Rogue Legacy to idealna gra dla Ciebie.