Wilkołaki to jedne z tych mitologicznych stworzeń, których reputację skutecznie zniszczono na przestrzeni licznych dzieł kultury. Jakich? Ot, choćby „Zmierzchu”, co by zbyt daleko nie szukać. W konsekwencji od bardzo dawna nie byłem w stanie dostrzec absolutnie niczego w najmniejszym nawet stopniu interesującego w likantropicznych opowieściach. Okazuje się jednak, że wilkołaki wcale nie muszą kojarzyć się tylko i wyłącznie z pięknymi chłopcami, walczącymi o serca nastolatek z błyszczącymi wampirami, a w historiach o nich można przemycić całkiem interesujące wątki. Idealnym tego przykładem jest Werewolf: The Apocalypse – Heart of the Forest od polskiego studia Different Tales, które nie tylko zdołało wyleczyć mnie ze wszelakich uprzedzeń względem wilkołactwa, ale również sprawić, że motyw ten polubiłem.
Wilkołak z Białowieży
Przede wszystkim jednak WtA: Heart of the Forest jest jedną z najlepszych powieści wizualnych, w które miałem okazję w swoich krótkim życiu zagrać. Duża w tym zasługa nieliniowej i genialnej w swojej prostocie historii, zabierającej nas w dość niecodzienne, jak na growe standardy, miejsce – do Białowieży. To właśnie stamtąd pochodzi Maia Boroditch, główna bohaterka gry, która po latach emigracji powraca w rodzinne strony, by dowiedzieć się więcej o swoim pochodzeniu. Szybko okazuje się jednak, że jej przybycie do Białowieży oraz dręczące ją od jakiegoś czasu koszmary są ze sobą powiązane, a ona sama z przerażeniem odkrywa, że należy do mitycznej rasy Garou – wilkołaków.
Werewolf: The Apocalypse
Podobnie jak w przypadku Vampire: The Masquerade – Coteries of New York od Draw Distance, Werewolf: The Apocalypse – Heart of the Forest oparty jest na jednym z odłamów Świata Mroku. Mowa tu mianowicie o tytułowej papierowej grze RPG Werewolf: The Apocalypse, stworzonej przez Marka Reina-Hagena w 1992 roku. Ciekawostką jest natomiast fakt, iż gra Different Tales jest pierwszą grą wideo opartą o system Wilkołaka, przecierając w pewnym sensie szlak dla nadchodzącego w lutym Werewolf: The Apocalypse – Earthblood.
Podobnie jak w kultowym Vampyre: The Masquerade mamy tu do czynienia z ukrytą społecznością mitycznych stworzeń, których najważniejszą zasadą jest utrzymywanie swojego istnienia w tajemnicy. Ponownie też zza kulis kierować będziemy losami świata, czy też w tym przypadku Puszczy Białowieskiej, walcząc z zagrażającymi jej drwalami. Nie należy jednak spodziewać się podobnej wyniosłości, co w przypadku wampirzego odłamu Świata Mroka. Jak można się spodziewać, wilkołaki w swojej naturze są zdecydowanie bardziej zwierzęce i ich głównym sposobem działania jest siła, ale, jak się okazuje, istnieją również jednostki ceniące sobie przebiegłość. Toteż w kluczowych momentach nie jesteśmy ograniczeni wyłącznie do rozwiązań siłowych i możemy wybrać klasyczną manipulację. Bywa jednak, że najlepszym rozwiązaniem jest po prostu przemiana w jedną z sześciu wilczych form – od zwykłego wilka po klasycznego wilkołaka.
Sztuka dialogu
Podziemne społeczeństwo likantropów pełne jest więc indywiduów o najróżniejszych poglądach, na podstawie których dobierają się w stada i watahy. Patronem tych lubujących się w przemocy jest wilczyca, tych przebiegłych z kolei, co ciekawe, łasica. Jednak nawet wewnątrz tych ugrupowań zdarzają się konflikty, czego świadkami jesteśmy także w Heart of the Forest, które niejednokrotnie zaskakuje różnorodnością swojej obsady. Spotykamy tu bowiem osoby z całego świata o różnej orientacji, a pojawia się nawet osoba niebinarna. Nie jest zatem nudno, zwłaszcza, że w trakcie interakcji z pozostałymi bohaterami tej historii musimy uważać, by rozmówców do siebie nie zrazić. W idealnym świecie nie tylko każdy momentalnie polubiłby Maię i gotów byłby rzucić się za nią w ogień. Niestety choć część z bohaterów faktycznie może okazać się na tyle lojalna, wielu po prostu do siebie zrazimy, co może mieć przykre konsekwencje w późniejszych etapach opowieści.
Dość ciekawie na tle tych wszystkich kolorowych postaci wypada natomiast sama Maia, która początkowo wydawać może się wręcz nijaką. I jest to obserwacja jak najbardziej trafna, bo młoda Borodiczówna faktycznie pozbawiona jest jakiegokolwiek charakteru. Ten stworzyć musimy sami poprzez podejmowane w trakcie gry decyzje. W zależności od wybranych akcji oraz opcji dialogowych, system przyznawać będzie punkty do odpowiednich cech na karcie postaci Mai. Toteż im więcej czasu poświęcać będziemy na kontemplowaniu piękna puszczy, tym wrażliwsza na sprawy duchowe stanie się Maia. Podobnie ma się sprawa z przebiegłością czy choćby odwagą, a to przecież tylko trzy z wielu dostępnych cech. Nasz rozwój będzie też miał wpływ na pewne zachowania bohaterki w trakcie rozgrywki, a nawet na dostępne opcje dialogowe.
Opanuj się!
Rozgrywka w Heart of the Forest nie polega jednak wyłącznie na przeklikiwaniu kolejnych bloków tekstu i wybieraniu pasujących nam linii dialogowych. Twórcy dorzucili do zabawy wskaźniki wściekłości, siły woli oraz zdrowia, które będą rosnąć lub maleć w zależności od dokonywanych wyborów. Pozbawieni siły woli lub zdrowia popadniemy w swego rodzaju apatię i nie będziemy w stanie dokonywać żadnych decyzji. Z kolei od tego jak wściekli jesteśmy, zależeć będzie reakcja Mai na różne sytuacje oraz to, które i jakie opcje dialogowe będziemy mogli wybrać. Zmusza to gracza do zachowania balansu i takiego operowania wskaźnikami, by w krytycznym momencie nie zabrakło nam siły woli, sprawiając, że będziemy mogli co najwyżej wzruszyć ramionami zamiast dokonać ważnej decyzji.
Czy warto kupić Werewolf: The Apocalypse – Heart of the Forest?
W zasadzie jedynym mankamentem Werewolf: The Apocalypse – Heart of the Forest jest fakt, że kończy się ono zdecydowanie zbyt szybko, a samo zakończenie pozostawia pewien niedosyt. Poza tym autentycznie nie mam dziełu Different Tales nic do zarzucenia. Scenariusz jest solidny, oprawa audiowizualna bezbłędna, a olbrzymia liczba wyborów i kilka zakończeń wręcz zachęcają do ponownego przejścia. Nie zawodzi też jakość portu na Switcha – Heart of the Forest działa perfekcyjnie (aczkolwiek, umówmy się, w przypadku tej gry nie mogło być inaczej), a litery w wersji przenośnej są na tyle duże, by móc je bezproblemowo odczytać. Toteż kończąc tę recenzję, mam olbrzymią nadzieję, że to nie ostatni romans Different Tales ze Światem Mroku, bo Werewolf: The Apocalypse – Heart of the Forest wręcz podbiło moje growe serce.