Siadając do recenzji Wasteland 3 mam wiele myśli, to chyba najbardziej wyczekiwana przeze mnie gra tego roku i po jej przejściu mam ochotę na kolejną wyprawę do Kolorado – ta pierwsza była prawie doskonała. Z drugiej jednak strony, tak jak w przypadku poprzedniej części serii studia inXile, raczej na lepsze mi wyjdzie, przejście gry dopiero po serii patchów, które Bryan Fargo ładnie opakowuje w „Game of the Year Edition”. To jakiś fetysz studia z Kalifornii, by każdą swoją kolejną produkcję przygotować z wielkim sercem, pasją, ale też przestarzałą oprawą graficzną i błędami technicznymi, po których musisz wrócić się do zapisu sprzed czterdziestu minut. Mimo wszystko zdecydowanie warto było na Wasteland 3 tyle czekać.
Druga odsłona serii, debiutująca w czasach prehistorycznych, czyli jakieś sześć lat temu, przykuła moją uwagę swoją wizją postapokalipsy. To było dosyć ciekawe połączenie – czarny humor przeplatał się z wieloma moralnymi decyzjami, w świecie, w którym człowiek był warty mniej niż parę naboi. Trup ścielił się gęsto tam, gdzie tylko pojawiali się Strażnicy Pustkowi. Nie inaczej ma się sytuacja w Wasteland 3, gdzie elitarna jednostka November przybywa do Kolorado na prośbę Patriarchy – miejscowego watażki mającego kontrolę nad skutym lodem stanem. Jego dni wydają się być policzone, ponieważ okoliczne gangi, w tym Dorseyowie, którzy zmasakrowali pierwszą flotę Strażników przybyłych do Kolorado, nie próżnują i rosną w siłę, siejąc spustoszenie w górskich rejonach. Dzieci Patriarchy również sprzeciwiają się swojemu ojcu i mają chrapkę na władzę w stanie. Nasza jednostka ma pomóc Patriarsze zaprowadzić porządek, dzieci zgarnąć do aresztu, a wszystkich okolicznych watażków wyeliminować.
Historia przygotowana przez inXile sama w sobie nie jest jakaś świeża, zwłaszcza, że dochodzą do tego mało zaskakujące zwroty akcji, ale sposób w jaki prowadzone są poszczególne wątki, stoi już na wysokim poziomie. Możemy przez misje poboczne lub rozmowy z wieloma postaciami, dowiedzieć się całkiem sporo o ich motywach postępowania, co wprowadza nam mętlik w głowie przy podejmowaniu decyzji. Wiele z nich zasiewa ziarenka niepewności, czy postąpiliśmy słusznie z naszym sumieniem, czy też przyjętą przez nas postawą w grze. Na pewno stanęliśmy po dobrej stronie? To pytanie w Wasteland 3 zadajemy sobie całkiem często i to z pewnością można zaliczyć na plus. Nie śpieszno mi do zdradzania szczegółów fabuły, ale muszę jednak zganić twórców za jej zakończenie. Następuję ono zdecydowanie za szybko i nie mam tu na myśli o czas. Główna historia to temat na jakieś 25 godzin, ale z misjami pobocznymi spokojnie doliczyć trzeba drugie tyle. Problem polega na tym, że epilog jest niezbyt rozbudowany i od podjęcia kluczowej dla losów Kolorado decyzji, mija raptem kilkadziesiąt minut do ostatniej walki. Podsumowując całość, należy jednak oddać cesarzowi, co cesarskie – Bryan Fargo i inXile kolejny raz pokazali, że da się stworzyć dojrzałą historię z wieloma sposobami na rozwiązanie danego tematu, a jednocześnie puszczać oko do gracza w takich sytuacjach jak ta z powyższego screena. Nie rozumiem też dlaczego nie zaimplementowano do gry jakiejkolwiek mechaniki związanej z odczuwaniem zimna. Duża, niewykorzystana szansa.
Każdy kto grał w RPGa, wie, jak ważnym punktem w grze jest kreator postaci. Programiści z Kalifornii ułatwili znacznie sprawę, jeśli chodzi o złożoność jego i charakterystyk bohatera znanego z Wasteland 2. Gracz musi stworzyć z początku parę bohaterów – może do tego użyć przygotowanych wcześniej przez twórców postaci lub „ulepić” je zupełnie od podstaw. Już w tym miejscu należy zastanowić się nad stylem gry, ale także na jak największym uzupełnianiem się bohaterów. Ja np. stworzyłem snajperkę ze smykałką do handlu (wiecie jak drogie są naboje w Kolorado?) i otwierania zamków, oraz żołnierza potrafiącego zastraszać przeciwników, dzięki czemu częściej dochodziło do kapitulacji przeciwnika niż do rozlewu krwi. Z kolejnymi strażnikami dołączającymi do naszej ekipy jest podobnie – możemy ich stworzyć lub skorzystać z szablonu. Ostatnia dwójka w naszej drużynie to postacie napotkane w trakcie gry – wracają starzy znajomi jak żul, pijak i największy menel USA w jednym, czyli Scotchmo, ale zwerbować da się ogólnie kilku nowych, nieźle napisanych bohaterów. Mam jednak wrażenie, że w ogólnym rozrachunku „dwójka” miała ciekawszych i bardziej gadatliwych protagonistów. Zwłaszcza, że częściej komunikowali swoje niezadowolenie bądź sprzeciw. Podobnie jak w poprzedniej odsłonie, towarzysze mogą nas opuścić, gdy zrobimy coś, co spowoduje ich gniew.
Jeśli chodzi o rozwijanie postaci w Wasteland 3, to kwestia ta podzielona została na 3 części – atrybuty, umiejętności i cechy. Za każdy zdobyty kolejny poziom doświadczenia, wydajemy punkty na rozwój bohatera w tych trzech aspektach. Atrybuty odpowiadają za podstawowe parametry postaci, takie jak ilość punktów życia, szansę trafienia, czy szczęście do uniku, czy trafienia krytycznego. Umiejętności są związane z czynnościami wykonywanymi w trakcie gry, jak choćby wspomniane przeze mnie wcześniej zastraszenie postaci, czy otwieranie zamków. Co parę poziomów można przypisać sobie nową cechę – niektóre mogą pomóc nam w walce lub zwiększyć na stałe jakiś bazowy atrybut. Nie brzmi groźnie, a na pewno nie tak skomplikowanie jak było to we Wasteland 2. Schemat pozostał ten sam, ale przy okazji uległ uproszczeniu, co wyszło rozgrywce tylko i wyłącznie na dobre.
Strażnicy Pustkowi swoją główną kwaterę otrzymują od Patriarchy, ale nasze centrum dowodzenia musi być stale rozwijane. W trakcie gry dołączają do nas nie tylko spragnieni przygód najemnicy, ale także ludzie, którzy mogą nam pomóc w szerszej skali. Tylko od naszych decyzji i chęci eksploracji całej mapy świata zależy, czy dołączy do nas m.in. kucharz, lekarz, czy mechanik, który okazuje się być najważniejszą osobą w kwaterze. Kolorado wzdłuż i wszerz przemierzamy Kodiakiem – pojazdem przystosowanym do jazdy w trudnych warunkach, którego jednak powinniśmy w trakcie gry, właśnie u mechanika, ulepszać żeby trafić do rejonów bardziej napromieniowanych. Maszyna czasem będzie także brać udział w walce – dzięki upgrade’om założonym w kwaterze, możemy zrobić z Kodiaka istną bestię do zabijania.
Wyprawa wgłąb Kolorado to także spotykanie wędrownych kupców mogących nas zaopatrzyć w najważniejsze dobra (jest dużo rodzajów broni i amunicji), znajdowanie złomu do sprzedania za niezłą kasę, a także ciekawe misje poboczne do zrealizowania. Nie chcę psuć zabawy, ale jednostka November odbierze również wiadomość od zdesperowanych elfów z warsztatu Świętego Mikołaja. Cały Bryan Fargo – potrafi kilkukrotnie nieźle zaskoczyć. Z wykonywaniem zadań wiążę się jeszcze jedna sprawa, mianowicie chodzi o naszą reputację. Działania Strażników Pustkowi mogą odbić się szerokim echem i tak jak niektórzy docenią nasze działania w Kolorado, tak inni mogą nas znienawidzić – czasem ma to także wpływ na dialogi.
Przemodelowaniu względem poprzedniej odsłony uległ także system walki. Bryan Fargo przy tworzeniu Wasteland 3 ewidentnie przeanalizował wszystkie „za i przeciw”, dzięki czemu system oparty na inicjatywie, też niezły swoją drogą, zastąpiono klasycznymi turami wykonywanymi na przemian. Każda z postaci ma odpowiednią ilość punktów akcji, które może wydać na jakiekolwiek działanie – jeśli nasz atak kosztuje 3 punkty akcji, a mamy ich 12, to możemy po prostu strzelić 4 razy do przeciwników. Rzecz jasna, rozwiązań taktycznych jest tu znacznie więcej, możemy schować się za osłonami, ustawić kontratak, gdy wróg wejdzie w nasze pole widzenia, a nawet, gdy mamy sprawnego mechanika, korzystać z udogodnień w postaci wieżyczek, czy pułapek. Walczyć będziemy sporo, więc dużo czasu będziemy spędzać w oknie ekwipunku i wymieniać pukawki naszych bohaterów na coraz to mocniejsze. Dodatkowo, gdy mamy w drużynie kogoś, kto ma taką umiejętność, możemy również dokonywać modyfikacji pancerza i broni. Wszystko po to, by w starciach wykorzystywać każdy, nawet najmniejszy element przeciwko wrogom.
Swoją drogą, sztuczna inteligencja przeciwników nie stoi na jakimś wybitnym poziomie. Momentami czułem, że walczę z bandą głupich i głupszych, a grałem na normalnym poziomie trudności. Jeśli jesteście wielkimi fanami RPGów, a zwłaszcza, jeśli graliście w „dwójkę”, to radziłbym zacząć od razu od ustawienia sobie poprzeczki znacznie wyżej. Starcia są efektowne, ale pomijając problem z niedoborem amunicji (głównie w pierwszej połowie gry), to raczej się nie namęczycie za bardzo. Nawet ostatnia walka nie była jakimś wyzwaniem, zdążyłem zakończyć ją w dwóch turach, ale też zdaję sobie sprawę, że mogło to być po części spowodowane moimi decyzjami w grze.
Nie da się jeszcze uciec od jednej sprawy, czyli bugów – kolejny raz trzeba sięgnąć pamięcią do poprzedniej odsłony, ale o ile w wielu porównaniach Wasteland 3 góruje nad „dwójką”, tak tutaj trzeba przyznać, na nieszczęście nas – graczy, remis. Nie pamiętam kiedy ostatnio grałem w produkcję mającą taką liczbę niedoróbek, czy błędów. Gra nie jest awaryjna, raz tylko zdarzyło się, że wyrzuciła mnie do pulpitu. Niestety musiałem raz cofnąć się aż o 40 minut, gdyż po przebijaniu się przez tabuny wrogów, gra nie chciała wyjść z ekranu walki. Wobec tego nie mogłem zapisać gry, jak również przejść do Kodiaka i zakończyć misję. To była akurat grubsza sytuacja, ale jest wiele mniejszych pierdółek, przez które trzeba wczytać zapis gry lub ginie jakiś nasz protagonista.
Oprawa audiowizualna projektów inXile to zwykle długa historia – nie inaczej ma się sprawa przy Wasteland 3. Nie ma co dyskutować nad strefą audio, bo voice-acting stoi na dobrym poziomie, a na bardzo wysokim soundtrack, z którego niektóre utwory puszczałem sobie w aucie. Nie muszę dodawać, że bardzo rzadko to robię, ale ciężko tutaj nie zachwycić się udźwiękowieniem. W dodatku świetnie grają ze sobą momenty, gdzie do walki przypisany jest konkretny utwór, co nie tylko świetnie buduje klimat, ale robi też wręcz piorunujące wrażenie. Jest to dzieło Marka Morgana, który wcześniej pracował nie tylko przy poprzedniej odsłonie serii, ale także przy Planescape: Torment, czy Fallout: New Vegas.
Gorzej ma się temat oceny oprawy graficznej. Podoba mi się dobry i czytelny interfejs, ale technicznie to jest to wszystko co najwyżej poprawne. Owszem, jest lepiej niż w przypadku Wasteland 2, ale inXile musiałoby się bardzo postarać żeby drugi raz przygotować coś tak strasznego. Unity to nie jest zły silnik, wszak co chwilę recenzujemy gry, które działają na nim i myślę, że dało się z niego wycisnąć znacznie więcej. Jednak, będąc też uczciwym, zdaję sobie sprawę, że w grach RPG to nie jest najważniejsza sprawa, więc przyjmijmy, że Wasteland 3 w tym aspekcie wyszło akceptowalnie. Trója z plusem. Niestety są jeszcze dwie kwestie „in minus” – czasy ładowania i optymalizacja. Mój Boże, różnica w używaniu dysku SSD do HDD w takim Microsoft Flight Simulator to jak porównać Golfa III do Porsche Panamery, ogromna różnica. Tutaj, pomimo zainstalowaniu gry na znacznie szybszym dysku, potrafiłem czekać kilkadziesiąt sekund na załadowanie kolejnej lokacji, nawet tych małych, co jest rzeczą absolutnie nie do przyjęcia. Z optymalizacją też bywają problemy u niektórych graczy, chociaż u mnie pojawił się tylko raz, gdzie przez całą walkę gra chrupała niemiłosiernie, by po jej zakończeniu, jak gdyby nigdy nic, działać znowu poprawnie.
Czy warto kupić Wasteland 3?
Może z tej recenzji bić przekonanie, że wiele plusów Wasteland 3 zabija jego strona techniczna. Myślę, że pewne aspekty na pewno utrudniają rozgrywkę, dzięki czemu nie zamierzam w tym momencie ponownie wracać do Kolorado. Gra musi zostać porządnie załatana, najlepiej gdyby jeszcze zrobić coś z czasami ładowania lokacji. Jednak nie da się ukryć, że Wasteland 3 to kawał świetnego RPGa, którym zachęca do ponownego przejścia. Koniec końców, dzieło Bryana Fargo broni się rewelacyjnie podaną fabułą, porządnym systemem walki, trudnymi decyzjami podejmowanymi na przestrzeni kilkudziesięciu godzin, z których wiele z nich ma przełożenie na ostateczne rozwiązanie kwestii Patriarchy i jego poddanych. Jeśli jeszcze się zastanawiacie, to nie ma żadnej dyskusji – czy teraz, czy przy okazji edycji rozszerzonej (czy jak tam się będzie zwać ulepszona wersja gry), musicie po Wasteland 3 sięgnąć – to jeden z najlepszych RPGów ostatnich lat.
Kopia gry została dostarczona przez gog.com
Jeśli chcecie wyruszyć do Kolorado w Wasteland 3, możecie dorwać grę tutaj.