Chwała Imperatorowi! Śmierć wrogom ludzkości! Koniec wakacji i nadchodzi pora kontynuowania niekończącej się wojny w imię imperium człowieka. Trzeba chwytać wysłużony bolter, wdziać pancerz i ruszyć z mieczem do eksterminacji obcych. Wszystko to za sprawą kolejnej gry z uniwersum Warhammer 40 000, które powoli zbliża się do 40 tysięcy gier na rynku. Tym razem wracamy do walki w drugiej części Space Marine. Czy ten tytuł sprawi, że w końcu wyczyścimy galaktykę z przebrzydłych obcych i heretyków? Dowiecie się z recenzji.
Warhammer 40,000: Space Marine 2 to trzecioosobowa gra akcji stworzona przez Saber Interactive. Tytuł jest sequelem produkcji z 2011 roku, za którą odpowiadają twórcy najlepszych gier z uniwersum 40K, czyli Relic Entertainment. Tytuł wydaje Focus Entertainment, które rok temu dostarczyło nam całkiem solidne i klimatyczne Boltgun przenoszące uniwersum niekończącej się wojny pomiędzy ludźmi, siłami chaosu i kosmitami do formuły boomershootera. Space Marine 2 startuje więc z całkiem solidnej pozycji, ale oczekiwania względem tego tytułu też są wyższe niż ma to miejsce w przypadku większości gier z uniwersum. Produkcja atakuje komputery osobiste, PlayStation 5 i Xbox Series, a my graliśmy na konsoli Microsoftu.
Woja nigdy się nie kończy
Bohaterem Space Marine 2 ponownie jest Demetrian Titus nowy tytuł kontynuuje jego przygodę z części pierwszej. Po walce z orkami i siłami chaosu bohater został podejrzany o herezję i wcielony do Deathwatch, gdzie miał do końca życia eksterminować Xenos obdarty z pozycji. Sytuacja Titusa odmienia się podczas operacji, której celem jest obrona planty Kadaku przed inwazją tyranidów. W walce bohater zostaje śmiertelnie ranny. Jednak z łaski imperatora na Titusa nie czeka zgon, a zamiast tego zostaje poddany operacji, która przemienia go w Primaris Space Marine, czyli wzmocnioną wersję kosmicznych marines. Bohater dostaje swoją jednostkę i misje do wykonania. W trakcie walki o planetę wychodzi na jaw, że prowadzono tam eksperymenty z niezwykle niebezpiecznym artefaktem i to on, a nie ocalenie Kadaku jest prawdziwym celem misji. Titus podejmuje się zadania, ale obawia się, że nieroztropność naukowców znowu doprowadzi do niebezpieczeństwa na miarę tego, z jego poprzedniej kampanii.
Fabuła Warhammer 40,000: Space Marine 2 wypada całkiem nieźle. Jest tutaj trochę mięska dla fanów uniwersum, ale nawet jeśli nie ma się zbyt wiele pojęcia o tym lore, spokojne można grać. Wielu rzeczy na pewno można się domyśleć, chociaż na pewno miłym dodatkiem byłoby streszczenie części pierwszej dla osób, które nie pamiętają gry sprzed ponad dekady lub nigdy nie miały okazji w nią zagrać.
Spora część fabuły opiera się na nieufności i podejrzeniach skierowanych w stronę Titusa przez jego sojuszników. Wydarzenia z poprzedniej gry i trochę dziwne zachowanie bohatera sprawiają, że ma on sporo konfliktów z otaczającymi go postaciami. To w znacznym stopniu napędzą historię i sprawia, że całość nie ogranicza się tylko do zabijania kosmicznych robali i sług chaosu.
Stoimy w miejscu
Rozgrywka w Space Marine 2 nie zmieniła się zbytnio od części pierwszej. Mamy tutaj grę akcji polegającą na zabijaniu gigantycznej liczby przeciwników i pędzenie z punktu A do punktu B po liniowych poziomach. Co jakiś czas czeka nas walka z bossem lub zabawa w zdobywanie czy ochronę jakiegoś punktu. Całość to taka stara szkoła dawnych tytułów akcji bez żadnych drzewek umiejętności, levelowania czy craftowania. Po prostu idziemy i ubijamy wszystko, co nawinie nam się pod oręż z drobnymi przerwami na scenki przerywnikowe lub ekrany ładowania nowych lokacji.
Jedyną gameplayową przerwą w siekaniu jest powrót do naszej bazy, gdzie możemy wybierać misje, zmienić ekwipunek lub po prostu chłonąć unikatowy klimat uniwersum, przyglądając się, jak wygląda życie kosmicznych żołnierzy w tym niesamowitym świecie.
Całość zabawy opiera się na systemie walki, który jest dokładnie taki jak to, co pamiętam z pierwszego Space Marine. Mamy pod ręką broń białą, dwie giwery i granaty plus umiejętność specjalną. Strzelanie i siekanie mieszają się ze sobą, ale nie ma tutaj jakichś wymyślnych i bardzo rozbudowanych kombinacji rodem z tytułów takich jak Bayonetta czy Devil May Cry. Widowiskowość strać bazuje na brutalności naszych akcji, podczas których przechodzimy przez większość wrogów jak przez masło. Przeciwnicy stanowią zagrożenie ze względu na swoją liczbę i często zalewają ekran, co tylko potęguje wrażenie potęgi naszej postaci.
Strzelanie jest wykonane solidne i czuć moc giwer, którymi dysponujemy. Jest ich też trochę i w trakcie misji możemy wymieniać oręż, na inny znaleziony przy ciałach poległych. Dzięki temu mamy okazję biegać z miotaczem ognia czy snajperką.
Jednak to broń biała odgrywa tutaj główną rolę. Mamy do dyspozycji kultowe połączenie piły spalinowej i miecza, nóż bojowy, wielki młot czy miecz. W walce poza siekaniem mamy też możliwość parowania ataków wrogów. Są nawet takie ataki specjalne oznaczone przez niebieską poświatę, które możemy wykonać po udanym parowaniu. Do tego mamy jeszcze brutalne i krwawe egzekucje, gdzie urywamy komuś głowę czy po prostu chwytamy i rozrywamy przeciwnika w pół.
Ochronę przed atakami wrogów stanowi nasz potężny, regenerujący się pancerza. Są także punky życia, które można odzyskać poprzez apteczki lub specjalną umiejętność Titusa. Otóż nasz bohater może co jakiś czas wejść w szał, pod wpływem którego zabijanie wrogów broną białą przywraca punkty zdrowia.
Ogólnie system walki jest stosunkowo prosty, ale bardzo dosadny, niczym sami space marines. Całości brakuje głębi najlepszych slasherów, ale mimo wszystko starcia są widowiskowe i satysfakcjonujące. Tutaj naprawdę czuć moc i potęgę naszej postaci. Pomimo wydawało by się prostych i monotnnych założeń, na których opiera się rozgrywka w Space Marine, w trakcie kampanii zabijanie nie znudziło mnie nawet na chwilę.
Dla kilku osób
Space Marine 2 pozwala na rozgrywkę nie tylko w pojedynkę. Kampanie można zaliczyć grając w trzy osoby online. A na deser mamy jeszcze dodatkowe tryby. Pierwszym z nich jest wieczna wojna, czyli multiplayer z kilkoma mapami i rodzajami rozgrywek. Niestety przy wersji recenzenckiej nie było okazji do pogrania w ten tryb i nie udało mi się połączyć z innymi osobami.
Udało mi się natomiast pograć w tryb operacji, czyli rodzaj rozgrywki nastawionej na kooperację. Są to misje wykonywane w tle wydarzeń z kampanii, które uzupełnienia historię innych Space Marines biorących udział w konflikcie. Można oczywiście grać w pojedynkę ze wsparciem botów, ale rozgrywka została przygotowana z myślą o innych graczach. W gruncie rzeczy zabawa ogranicza się tutaj do tego samego, co w kampami, z tą różnicą, że mamy kilka klas postaci z różnymi umiejętności i ekwipunkiem oraz nabijanie doświadczenia, by odblokowywać nowe skille.
Co ciekawe sporo z umiejętności pojawiających się w tym trybie nie występuje w głównej kampanii i częścią zabawy jest mądre wykorzystywanie zdolności takich jak bariera, przywracanie pancerza czy linka pozwalająca zaatakować wroga na odległość.
Zamysł wydaje się całkiem udany i jeśli ktoś ma ochotę jeszcze trochę pozabijać przeciwników, to ma wymówkę by wydłużyć swoją zabawę w Space Marine 2 o kolejne godziny. Przy zgranej ekipie może być to naprawdę fajna opcja i alternatywa dla produkcji w stylu Left 4 Dead.
Nie takie retro
Wspominałem o tym, że Space Marine 2 bardzo przypomina produkcje sprzed lat i ma klimat klasycznych strzelanek i gier akcji, jakich obecnie nie uświadczymy zbyt wiele. Ostatni większy tytuł w podobnym stylu, jaki kojarzę to Evil West od rodzimego Flying Wild Hog. Jednak w przeciwieństwie do tamtej gry, najnowsza produkcja w uniwersum 40K stawia też na trochę bardziej współczesnych technik zarabiania. W Space Marine 2 zastosowano taktykę kojarzoną z grami jako usługi. Mamy bowiem zapowiedź wsparcia tytuły po premierze z przepustką sezonową i mapą aktualizacji.
Nowe misje, nowi przeciwnicy, więcej sprzętu, dodatkowe poziomy trudności, a nawet nowy tryb rozgrywki pojawiają się na mapie drogowej tego tytułu. Odstaje to trochę od lekkiego retro klimatu produkcji. Jednak wydaje mi się to całkiem rozsądnym rozwiązaniem. Space Marine 2 ma bowiem spory potencjał do bycia bardzo fajnym tytułem kooperacyjnym co z pewnością może wydłużyć żywotność tytułu.
Zwłaszcza, że jak już wspominałem produkcja podobnie jak część pierwsza ma też tryb PvP i może stać się ciekawą opcją dla osób poszukujących trochę bardziej klasycznego multiplayera. Oczywiście nie wiadomo czy to wszystko wypali. Niejeden tytuł z wielkimi ambicjami zwinął się, zanim wypełniona została część z obietnic składanych przed premierą. Trudno mi jednak jest sobie wyobrazić, żeby potencjał Space Marine 2, nie nie został wykorzystany.
Herezja
Jednak mimo wszystko, choć Warhammer 40,000: Space Marine 2 to produkcja, która trafia w mój gust, to też może się od niej odbić wielu graczy, dla których rozgrywka będzie zbyt monotonna. Zwłaszcza, że sam system walki nie jest rozbudowany i nie ma tutaj typowego rozwoju postaci znanego z wielu innych produkcji. Z jednaj strony rozumiem założenia twórców, ale też trochę razi, że w kwestii rozgrywki praktycznie zrobili kopiuj-wklej z oryginału, który właśnie za brak rozbudowanych systemów był krytykowany. Pewnie wielu osobom może to doskwierać, dlatego warto przed zakupem, być w pełni świadomym, co gra oferuje. Nieskrępowaną, efektowną i satysfakcjonującą przemoc, ale nic ponadto.
Kolejnym problem jest to, że AI pozostawia trochę do życzenia. Nasi kompani potrafią się pogubić i przyciąć w trakcie akcji. Szczerze, to nie wiem jak jest z wrogami, bo ekran prawie cały czas jest nimi zalewany i trudno zwrócić uwagę na poszczególne stworki.
Wczytywanie się gry jest z kolei odrobinę dziwne. Z jednej strony ekranów ładowania jest niewiele, z drugiej, jeśli już się pojawiają, to potrafią one trwać wieczność. Kilka razy myślałem, ze gra się po prostu zawiesiła i trzeba będzie ją restartować.
Skala i widowisko
Jednym z mocniejszych aspektów Warhammer 40,000: Space Marine 2 jest strona audiowizualna. Nie chodzi mi o samą jakość grafiki, chociaż i tutaj nie mam się do czego przyczepić. Twórcy z Sabe skutecznie przenieśli klimat uniwersum do gry, a na dokładkę udało im się ukazać skalę konfliktu i rozmachach bitew, jakie są w nim toczone. Nie raz zatrzymywałem się, by porozglądać się i popatrzeć na oddziały walczące w oddali i to, co dzieje się na horyzoncie. Tytuł świetnie oddaje to, że jesteśmy potężną jednostką na gigantycznym polu bitwy gdzie co chwile giną setki jeśli nie tysiące kompanów.
Do tego wszystkie lokacje są wykonane wyśmienicie i aż wylewa się z nich ten unikalny styl 40K gdzie futurystyczna technologia połączona jest z barokowym przepychem. Jak dla nie ten tytuł to najlepiej wyglądająca gra z uniwersum i wyznacza standard dla kolejnych produkcji z większym budżetem.
Audio również wypada super. Głosy postaci są świetne, a dźwięki broni czy otoczenia wypadają bezbłędnie. Naprawdę można się poczuć jak na jakimś futurystycznym polu bitwy z ostrzałem laserami i potworami otaczającymi nas ze wszystkich stron. W aspekcie audio odwalono kawał naprawdę dobrej roboty, który potęguje wyborny klimat całości gry.
Warto wspomnieć jeszcze, że w Space Marine 2 można grać w polskiej wersji językowej. Tytuł zostaje wydany z napisami. Sprawdziłem tę opcję i mam trochę zastrzeżeń to sposobu tłumaczenia pewnych rzecz, ale ogólnie nie jest źle i można spokojnie grać.
Dla wybranych
Warhammer 40,000: Space Marine 2 to bardzo ciekawy tytuł z minionej epoki. Gdybym miał kontakt z tą produkcją lata temu, pewnie stwierdzałbym, ze to solidny tytuł ze średniego segmentu, czyli takie 7/10, które może się podobać, ale nie ma tu nic specjalnego, o ile nie jest się fanem marki. Teraz do sprawy podchodzę odrobinę inaczej, bo pod nawałnicą otwartych światów i niekończących się gier jestem wygłodniały produkcji tego typu. Na dokładkę co-op i dodatkowe misje poza kampanią są atutem, które mogą wydłużyć zabawę o dziesiątki godzin. Nie wiem do końca, jak tytuł poradzi sobie w obecnych czasach, bo trudno mi powiedzieć jak wielu graczy ma apetyt na przepełnione akcją liniowe strzelanki. Mam nadzieje, że jest nas sporo, bo chętnie zobaczyłbym więcej podobnych produkcji. Jako miłośnik Warhammera i fan tego typu produkcji życzę Space Marine 2 jak najlepiej. To tytuł, który zasługuje na sukces. Nie jest to może GOTY i must have 10/10 gra życia, ale naprawdę udana pozycja, która wie, czym chce być, co chce osiągnąć i robi to dobrze.