Warhammer 40,000: Battlesector to kolejna produkcja, która rozgrywa się w świetnym uniwersum Warhammera. Games Factory rozdaje licencje na lewo i prawo, być może przez przypadek trafi również do naszej redakcji, ale prawda jest taka, że jednak co roku jakaś dobra produkcja na tej licencji powstaje. Jeśli chodzi o ostatnie 12 miesięcy, to najlepszą grą wydaje się być właśnie Warhammer 40,000: Battlesector, które mogę polecić każdemu fanowi turówek.
Battlesector skupia się na rozgrywce pomiędzy dwoma frakcjami, choć na ten moment kampanię przygotowano tylko dla jednej z nich. Space Marines zostali zaatakowani na planecie Baal przez Tyranidów. Frakcja marinesów – Blood Angels przychodzi z odsieczą, by powstrzymać wrogów i przygotować kontratak. Kampania dla jednego gracza składa się z 20 misji, podczas których poznamy planetę z każdej strony i w ciągu 15 godzin zmierzymy się z tysiącami złowrogich Tyranidów. Oprócz tego do dyspozycji oddano tryb skirmish (tam już Tyranidzi są oczywiście dostępni dla nas) oraz tryb dla wielu graczy. Nowe frakcje i dodatkowe jednostki obiecane są przez twórców – Black Lab Games, w formie DLC. Nie jest to rozwiązanie przyjazne dla graczy, gdyż Tyranidzi powinni dostać jakiś mały pakiet misji, ale dobre i to. Z drugiej strony, studio Black Lab wcześniej przez wiele lat wspierało nieźle przyjętą Battlestar Galactica: Deadlock, więc o jakość dodatków możemy być spokojni.
Jeśli chodzi o zgodność z kanonem Warhammera, czyli zasadami gry bitewnej, jest dobrze. Przed każdą z misji mamy określoną liczbę punktów do stworzenia armii według własnego uznania. W początkowych misjach nie mamy dużego wyboru, ale wraz z kolejnymi postępami w grze, odblokowujemy więcej jednostek. Po skończeniu danego zadania otrzymujemy punkty, za które możemy kupić ulepszenia, nowe bronie, czy umiejętności dla specjalnych bohaterów fabularnych. Battlesector w tym zakresie oferuje całkiem wiele, podobnie do bitewnego pierwowzoru, dzięki czemu w trakcie bitew mamy całkiem sporo taktycznych możliwości. Z biegiem czasu, rozgrywka jest również przyjemniejsza – tutorial może wszystkiego nie tłumaczy, ale wraz z odblokowaniem kolejnych jednostek, czułem, że rozumiem zasady panujące w grze. Do plusów gry należy zaliczyć też to, że następujące po sobie misje różnią się i zawsze mają jakiś smaczek, który wyróżnia ją od wcześniejszych. Podobało mi się to, że misje rozgrywały się na różnych terenach, że czasem musieliśmy się bronić, czasem wykorzystywać posiłki itd. W Battlesector grało mi się po prostu świetnie.
Jakby tego było mało, jednostki możemy ulepszać – po każdej misji dostajemy punkty, za które da się odblokować nowe bronie, dodatkowe wsparcie na polu bitwy, czy jakieś bonusy. Da się w trakcie gry stworzyć silne armie, które specjalizują się w konkretnym działaniu i skutecznie to w misjach wykorzystywać. Jest to w zasadzie konieczne, gdyż niektóre bitwy mogą trwać około godziny i wtedy specjalizacja jednostek jest tutaj kluczowa, tak samo jak odpowiednie ustawienie naszych oddziałów względem wroga. Czułem się często, jakbym faktycznie grał w grę bitewną i poruszał jednostkami niczym na stole. Takie wrażenie, jakie daje Battlesector jest mocną stroną każdej dobrej strategii z Warhammerem w tytule. Oprócz zwykłych jednostek, jest też kilku bohaterów, którzy mają swoje umiejętności i potrafią czasem przechylić szalę na naszą korzyść. Nimi musimy operować bardziej zachowawczo – ich śmierć kończy rozgrywkę. Dobrą stroną Battlesector jest również oprawa audiowizualna. Świetnie wyglądają tła, jak i modele jednostek. Soundtrack również jest przyjemny dla ucha.
Warhammer 40,000: Battlesector zaskakuje kilkoma dobrymi rozwiązaniami, solidną warstwą taktyczną, której wiele nie brakuje do ideału. Kilka aktualizacji, jakieś obszerne DLC i mamy kandydata do szerokiej czołówki strategii tego roku. Na ten moment z pewnością brakuje kolejnych frakcji i kampanii z Tyranidami, które znacznie wzbogaciłby grę. Jeśli szukacie dobrej gry, z akcją dziejącą się w uniwersum Warhammera, Battlesector będzie rozsądnym wyborem.