Wampiry to stworzenia z folkloru, którym bardzo skutecznie udało się przeniknąć do popkultury i świadomości ludzi na całym świecie. Mimo to nie ma zbyt wielu gier z krwiopijcami w roli głównej. Jest to o tyle dziwne, że pośród tego co się dotychczas ukazała, jest sporo perełek jak cykl Blood Omen/ Legacy of Kain, Maskarada czy rewolucyjna Castlevania z Alucardem w roli głównej. Teraz do grona elity gier o wampirach ma szansę dołączyć V Rising. Czy ten tytuł oczaruje graczy i wyssie sporo kasy z ich portfeli?
V Rising to produkcja Stunlock Studios wydana ostatnio przez Level Infinite, czyli niesławne Tencent na Steam. Tytuł spędził kilka lat w ramach Early Access i w tym okresie pozyskał spore grono fanów. Teraz na PC ląduje pełna wersja gry, a w najbliższym czasie V Rising ma zaatakować również PlayStation 5.
Dzieci nocy
Akcja V Rising rozgrywa się w świecie, gdzie po wielu konfliktach i wojnach wampiry zostały prawie wybite. Teraz po setkach lat w spoczynku stworzenia nocy wychodzą ze swych trumien w ruinach, by ponownie zapanować nad fantastyczną krainą. Czy nasza postać zdobędzie władzę absolutną i zapanuje nad światem?
Historia krainy, w której rozgrywa się akcja V Rising jest całkiem ciekawa. Nie jest to jednak jeden z tych tytułów, gdzie fabuła gra pierwsze skrzypce. Zamiast tego możemy się dowiedzieć na temat świata gry z trailerów, materiałów promujących grę czy opisów bossów. Trochę szkoda, bo jest tutaj sporo fajnych pomysłów i klimatycznych rozwiązań, które w pewnym sensie są gdzieś w tle dla rozgrywki.
Mieszaj gatunki
V Rising to połączenie Action RPG w stylu hack and slash i gry typu survival nastawionej na zbieranie surowców, craftowanie i budowanie. Można powiedzieć ze mamy do czynienia z mieszanką Diablo i produkcji takich jak Don’t Starve, czy niezwykle popularne Palworld. Mowa więc o grze, którą można podzielić na dwie dosyć odmienne części.
Z jednej strony mamy hack and slash, gdzie siepiemy przeciwników i korzystamy z różnych zaklęć. Walczymy też ze specjalnymi przeciwnikami i bossami. Starcia są całkiem dynamiczne, bo wymagają od nas unikania wrogich ataków i wykorzystywania słabości przeciwników. System walki nie jest może absolutnym mistrzostwem i wszystko nie jest rozbudowane do granic możliwości, ale sprawdza się to tutaj naprawdę dobrze i miałem sporo frajdy z oklepywania zwykłych przeciwników i starć z bossami.
Drugą częścią V Rising jest survival z mechaniką opartą na zbieraniu surowców i tworzeniu nowych struktur i przedmiotów. Mamy różne drzewa, głazy i podobne rzeczy, które wykorzystujemy do tworzenia broni i budowy stacji przerabiania rzeczy i tworzenia nowych. W ten sposób ciągle craftujemy coś bardziej skomplikowanego, by wykorzystać to przy tworzeniu przedmiotów i struktur z wyższego poziomu. Ma to znaczenie, bo im lepszy sprzęt, tym łatwiej będzie pokonywać przeciwników.
Do tego dochodzi jeszcze system pory dnia. Jako wampir nie radzimy sobie zbyt dobrze w słońcu i jeśli nie przebywamy w cieniu, to zamienimy się w grzankę. Obok tego jest jeszcze krew, która trzeba pić, by zdrowieć i zdobywać różne wzmocnienia. Jest ona także surowcem wykorzystywanym przy naszej wampirzej kryjówce. Możemy bawić się w zbudowanie zamku godnego Drakuli lub innego sławnego wampira.
Rozwój postaci
Rozwój postaci w V Rising różni się od klasycznych gier RPG. Nie mamy tutaj typowego nabijania poziomów i rozwoju postaci na bazie punktów doświadczenia. Zamiast tego stajemy się silniejsi poprzez tworzenie mocniejszych broni, zbroi i innych przedmiotów. Do tego pokonywanie bossów i wykonywanie misji nagradza nas nowymi przepisami i możliwością odblokowania czarów z różnych drzewek. W wielu innych produkcjach endgame wygląda właśnie w ten sposób. Mamy więc dosyć ciekawe rozwiązanie wycinające z zabawy spory kawałek z normalnych gier hack and slash.
Jest to całkiem ciekawa zagrywka i dobrze łączy się z główną mechaniką gry, jaką jest craftowanie. Rozwój postaci wpisuje się w cały cykl tworzenia silniejszych przedmiotów i zbierania lepszych surowców, by tworzyć coraz lepsze rzeczy. Dzięki temu cała zabawa kręci się wokół odpowiednich systemów i wszystko napędza się nawzajem. Ma to jednak zarówno swoje zalety jak i wady. Tutaj praktycznie cała rozgrywka opiera się na jednym głównym
elemencie.
Nie dla każdego
V Rising to jedna z tych pozycji, które są całkiem fajne, ale nie trafią do każdego gracza. Wynika to z tego, że survival to dosyć specyficzny rodzaj gier, który nie przyciągnie uwagi wszystkich osób. Najlepiej mi porównać produkcje tego typu do wszystkich symulatorów farmy w stylu Story of Seasons. Rozgrywka opiera się tutaj na powielaniu tych samych rutynowych czynności, by gromadzić surowce, które pozwolą nam zainwestować w kolejne rzeczy pozwalające zbierać więcej surowców.
W pewnym momencie rozgrywka zaczyna przypominać pracę i zbieramy jakieś kamienie, by użyć ich do wytworzenia maszyny, która pozwoli nam na zbieranie innego rodzaju kamienie, które z kolei są niezbędne, by móc stworzyć dany rodzaj podłogi w naszym zamku. Osobiście bawi mnie to tylko do pewnego momentu i gdy grind po kolejne rzeczy staje się coraz dłuższy, a na horyzoncie nie ma ciekawego celu, odpuszczam sobie zabawę. Wiem jednak, ze wiele osób bawi tworzenie, zdobienie i rozwijanie swojego świata. Dla nich V Rising powinno być fajną opcją dzięki naprawdę solidnemu systemowi walki i czarów, a także unikatowemu klimatowi.
Jeśli jednak ktoś nie ceni sobie rozgrywki polegającej w głównej mierze na zbieraniu rzeczy, to na dłuższą metę wynudzi się przy tej produkcji niemiłosiernie.
Wygląda nieźle
Oprawa graficzna V Rising wpisuje się w standardowy wygląd produkcji hack and slash. Lokacje są całkiem klimatyczne i mają w sobie lokacje elementy horroru, który fajnie buduję atmosferę produkcji. Różne osady i małe miasteczka uderzają w nutę mrocznego średniowiecza. Podobnie jest z przeróżnymi ruinami i ponurymi lasami pełnym najrozmaitszych stworzeń. Design przeciwników jest całkiem niezły i sprawdza się całkiem dobrze w praniu. Całość wypada po prostu solidnie i jest dobrą rzemieślniczą robotą. Nie ma tu jednak niczego naprawdę porywającego czy chociażby tak unikatowego jak to, co widzimy w No rest for the wicked, które niedawno trafiło na Early Access. W ogólnym rozrachunku V Rising wypada dobrze, ale nie jest to oprawa graficzna, o której będzie się pamiętać przez dłuższy czas.
Świeża krew
V Rising odniosło już spory sukces. Ponad milion egzemplarzy gry, sprzedany jeszcze przed premierą jest świetnym wynikiem, zwłaszcza biorąc pod uwagę, ze to tytuł mniejszego studia. Nie ma co się temu dziwić. W końcu mowa o całkiem fajnym tytule w niezwykle popularnym gatunku. Trudno odmówić twórcom, że udało im się stworzeni naprawdę solidnego produktu. Należy jednak pamiętać, ze to dosyć specyficzna produkcja i nie podejdzie ona wszystkim. Ja nie byłem w stanie delektować się tym tytułem i dłuższą metę ten typ rozgrywki był dla mnie zbyt nudny. Jednak mimo to, znalazłem w V Rising sporo fajnych rzeczy. Dlatego uważam, że to jeden z tych tytułów, które warto mieć na oku. Może się okazać, że właśnie ta gra pochłonie Was na setki jeśli nie tysiące godzin.