Horror jest gatunkiem, po który dość ochoczo sięgają polscy twórcy gier, ale nie zawsze kończy się to dla nich z dobrym skutkiem. Mamy oczywiście specjalizujące się w grach grozy krakowskie Bloober Team i co jakiś czas trafiają się rodzynki pokroju Darkwood, ale też wielu szczególnie początkujących deweloperów poległo serwując nam takie techniczne potworki jak Husk czy narracyjne i gameplayowe wydmuszki pokroju Inner Chains i Agony.
Tak, dobry Horror, to nie tylko kreacja świata, ale także fabuła, umiejętność budowania napięcia i klimat. Czy wszystkie warunki spełnia Unholy od Duality Games? Nie ukrywam, że gdy dowiedziałem się, że za produkcją stoją twórcy PlayWay’owych hitów pokroju Barn Finders czy symulatora badania miejsc wypadków drogowych, ironicznie stwierdziłem, że może być ciekawie? I rzeczywiście jest ciekawie, ale tak bez cienia ironii.
Akcja gry Unholy rozgrywa się w alternatywnej rzeczywistości w bliżej nieokreślonym mieście w Europie Wschodniej. Jego mieszkańcy, podobnie jak główna bohaterka Dorota, są wyznawcami religijnego kultu Źródło wieczności, któremu są całkowicie oddani. Życie kobiety legło w gryzach, gdy wyniku pożaru zginął jej ośmioletni syn. Nie był to jednak nieszczęśliwy wypadek, gdyż do tragedii doszło, gdy Dorota przerywała rytuał, podczas którego wbrew jej woli, miało i tak stracić życie jej dziecko. Krótko po tym pogrążona w rozpaczy bohaterka, dowiaduje się od tajemniczej staruszki, że chłopca wciąż można uratować, ale by to zrobić Dorota musi udać się do wynaturzonego Wiecznego Miasta, w którym władzę sprawuje kasta kapłanów.
Jak się okazuje, jest to przerażające i mroczne miejsce, zniszczone przez tajemniczą plagę, będącą konsekwencją przerwanego rytuału. I tak Dorota zaczyna swoją niebezpieczną podróż po dwóch oddziałujących na siebie światach, w trakcie której dowiaduje się wiele o swojej przeszłości oraz swoim ojcu.
Tak w telegraficznym skrócie prezentuje się zarys fabularny Unholy. I muszę przyznać, że choć początkowo historia wydawała mi się dość naciągana i niezbyt intrygująca, to jednak ostatecznie zdobyła moją uwagę i z każdym kolejnym rozdziałem, pragnąłem coraz bardziej poznać finał historii. I jest to spory atut, gdyż, pomimo iż fabuła Unholy nie rzuca na kolana, to jednak nie jest do bólu przewidywalna i generyczna, co w horrorach, jest obecnie dość rzadkim zjawiskiem.
No dobrze, ale co z rozgrywką zapytacie? I tu również, zostałem całkiem miło zaskoczony. Nie jest to bowiem prosty symulator chodzenia, ale pełnoprawna gra akcji z ciekawymi mechanikami. Takie ambitne podejście w debiucie, zazwyczaj kończy się na twórców porażką, ale pomimo kilku niedociągnięć ekipie Duality Games udało się wrócić z tego starcia z tarczą.
W grze mamy sporo eksploracji, podczas której odnajdujemy porozrzucane po świecie notatki i listy, pozwalające nam jeszcze bardziej zagłębić historię obu światów i poznać losy mieszkańców Wiecznego miasta. Wiele zadań polega na odnalezieniu przedmiotów koniecznych do uruchomienia jakiejś maszyny i tym samym ukończenia zadania. W infiltracji wrogich terenów pomaga nam system masek, za którymi poukrywani są mieszkańcy bezbożnego miasta. Podczas gry tworzymy własne maski, a ich odpowiedni dobór pozwala nam dostrzec ukryte przedmioty czy swobodnie oddychać w toksycznych oparach.
Motorem rozgrywki jest więc rozwiązywanie prostych zagadek środowiskowych oraz unikanie przeciwników, z którymi nie mamy szans w bezpośrednim starciu, choć nie oznacza to, że nie możemy ich pokonać. Zazwyczaj więc skradamy się unikać strażników sekty, kapłanek i zarażonych. Gdy jednak zostajemy dostrzeżeni, najlepiej brać nogi za pas i schować się w najbliższej metalowej szafce na ubrania. Motyw znany, chociażby z Alien Isolation, z tą różnicą, że w Unholy oponenci nie są na tyle sprytni, by wyciągnąć nas z kryjówki, nawet gdy chowamy się w niej na ich oczach. Mimo wszystko uniknięcie schwytania nie jest łatwe, a wrogowie, choć niezbyt inteligentni, bywają dość nieustępliwi.
Wspomniałem, że przeciwników nie możemy pokonać w bezpośredniej konfrontacji, ale to nie oznacza, że w grze nie dysponujemy bronią. Dorota posługuje się procą, z której strzela kryształami wydobywanymi głównie z ciał ofiar tajemniczej plagi. Cztery kolory kryształów, odpowiadają czterem różnym emocją jak: gniew, strach, smutek i pożądania. I tak czerwone kryształy umożliwiają niszczenie przeszkód, niebieskie uruchamiania mechanizmów i przeciążanie obwodów, a żółte przyciągnie wrogów. Taka kombinacja pozwala na sprytne eliminowanie oponentów za pomocą elementów otoczenia, jak chociażby butle gazowe. Szkoda, że twórcy nie postanowili wprowadzić mechanik bezpośredniej konfrontacji, które nie tyle eliminowałby wrogów, ile chwilowo ogłuszały. Mimo wszystko, grając w Unholy nie towarzyszy nam beznadziejne uczucie bezsilności które, chociażby występowało w Outlast 2, w którym jedynym wyjściem było unikanie wrogów i ucieczka. W polskiej grze, pomimo iż mamy świadomość, że wrogowie nad nami dominują fizycznie, posiadamy narzędzia, które z odrobiną sprytu pozwalają nam się z nimi uporać.
Maski i proca, to nie wszystko, co twórcy przygotowali dla graczy, gdyż zaimplementowali także skromny system rozwoju postaci. W każdym rozdziale możemy odblokowywać nowe umiejętności, oddając w zamian odkrywane w trakcie eksploracji wspomnienia. Nowe zdolności pozwalają nam między innymi, szybciej się poruszać, wykonywać wślizg czy przechowywać większość ilość kryształów.
Unholy zapewnia więc całkiem różnorodną rozgrywkę i choć twórcy nie uniknęli kilku błędów, a niektóre mechaniki mogłyby działać lepiej lub być bardziej rozbudowane i mieć szersze zastosowanie, to ostatecznie całość, jak na ambitne przedsięwzięcie małego studia, sprawdza się imponująco dobrze.
Kolejna sprawa, obok której nie możemy przejść obojętnie omawiając produkcję Duality Games jest klimat. Sama gra nie jest szczególnie straszna, brakuje w niej tanich Jump scare’ów, a nastrój grozy zbudowany został na prezentacji świata, świetniej oprawie dźwiękowej i uczuciu zaszczucia. Te ostatnie jednak nie jest intensywne jak, chociażby w Resident Evill VII czy wspomnianym Outlast, tylko że tym pierwszym. Unholy zdecydowanie więcej ma do zaoferowania w kontekście historii i rozgrywki niż samego straszenia, a klimatu stanowi swoisty miks produkcji takich jak The Medium i Scorn.
Wspomniałem o prezentacji świata, lecz czym byłaby ona bez odpowiedniej oprawy wizualnej? Grafika w Unholy stoi na bardzo przyzwoitym poziomie. Początek gry zabiera nas w podróż do blokowisk żywcem wyrwanych z lat 80. XX wieku. Bogactwo szczegółów i pieczołowitość wykonania assetów, sprawiają, że niektóre pomieszczenia wyglądają wręcz fotorealistyczne. Świetnie prezentuje się także Wieczne miasto, w którym czuć klimat organicznych prac Beksińskiego. Nieco gorzej wypadają sylwetki postaci, zwłaszcza w cutscenkach. Szczególnie w oczy rzucają się siermiężne animacje twarzy, które zdradzają budżetowość tytułu.
Wraz z klimatyczną oprawą wizualną, świetnie komponuje się warstwa dźwiękowa. Za soundtrack odpowiada Jan Ingnacy Królikowski, kompozytor mający na swoim koncie nominację do Oscara. Udało mu się skomponować klimatyczną, 19 trackową ścieżkę, która istotnie podkręca jakość doznań płynących do nas z ekranu. Także do gry aktorskiej ciężko mi się przyczepić, choć oczywiście szkoda, że nie ma pełnej polskiej lokalizacji. Graczom nieradzącym sobie z językiem angielskim, muszą wystarczyć rodzime napisy.
Na koniec, muszę wspomnieć o warstwie technicznej. Niestety gra wciąż wymaga doszlifowania i w trakcie przygody natrafiłem na sporo bugów niekiedy ułatwiających innym razem utrudniających rozgrywkę. Przeciwnicy zacinają się na ścinach, zawiesza się ich stan gotowości do ataku, natrafiamy na niewidzialne przeszkody lub wchodzimy do szafy, tak naprawdę będąc obok szafy. Również optymalizacja nie prezentuje się najlepiej i niezależnie od wybranych przeze mnie ustawień graficznych, gra zaliczała nagłe, nieprzyjemne spadki płynności animacji, które z pewnością zdążyliście zauważyć. Nie wiem, czy to problem globalny, czy tylko mojej konfiguracji, która na papierze powinna poradzić sobie z wymaganiami systemowymi.
Podsumowując, Unholy to ambitna i całkiem udana gra akcji z dreszczykiem, która zapewnia przez kilka godzin solidną porcję rozrywki. Do ideału jeszcze sporo brakuje, ale bez wątpienia studio Duality Games pokazało, że potrafi robić gry i warto wyczekiwać kolejnych projektów tej ekipy. Ładna oprawa, angażująca historia i ciekawy pomysł na rozgrywkę, to atuty, za które warto zapłacić zaledwie 100 zł. No, chyba że preferujecie granie na konsoli, wówczas musicie poczekać kilka miesięcy.