Ładne przygodówki. W ostatnich latach mieliśmy ich całą masę. Niektóre były lepsze, niektóre gorsze, ale naprawdę cieszy mnie, że twórcy tego gatunku przejawiają takie artystyczne zdolności, często wrzucając nas do nietuzinkowych i ślicznych światów. TOHU od warszawskiego studia FIreart Games to kolejna z tego typu produkcji, która udowadnia, że nawet gry dla dzieci mogą mieć swoją duszę i unikalną atmosferę.
Wszystko zaczyna się na planecie mającej kształt ryby… Właściwie to nie. To jest ryba! Rybo-planeta. Mieszkająca na niej dziewczynka i jej alter ego w postaci robota opiekują się tajemniczą maszyną, która powstrzymuje zepsucie, mogące wraz ze swoim rozprzestrzenianiem zabić rybę. Niestety, pech chce, że pewnego razu pojawia się zakapturzony złoczyńca, który postanawia tę maszynę zepsuć. Dziewczynka musi udać się w podróż na inne planety, by odnaleźć potrzebne narzędzia do jej naprawy.
Jak widać już teraz, fabuła przedstawiona w TOHU jest dosyć macguffinowa. W ostatecznym rozrachunku sprowadza się do prostego schematu: znajdź dwa przedmioty, by potem zdobyć trzy kolejne przedmioty i zakończyć grę. Zdecydowanie mogło być lepiej, ale rozumiem, że z racji kierowania gry do najmłodszych odbiorców autorzy nie chcieli przesadzać ze skomplikowaniem historii. Dziecka jeszcze nie mam, by móc posadzić je przed monitorem i sprawdzić, jak ono odebrałoby tę opowieść, więc trochę nie czuję się na siłach, by oceniać ją z tej perspektywy.
Dla mnie była zbyt prosta, przez co szybko spadła na dalszy plan wśród o wiele ciekawszych elementów TOHU. Wśród nich na pewno jest oprawa audiowizualna, z dużym naciskiem na grafikę. Stwierdzenie ładne przygodówki, którym zacząłem tę recenzję nie jest na wyrost. TOHU to małe kreskówkowe dzieło sztuki, na które patrzy się z przyjemnością. Na pochwałę zasługują animacje, które sprawiają, że gra jest żywa. Wszystko jest tu w ciągłym ruchu, co powoduje, że zaczynamy patrzeć na inne przygodówki ze statystycznymi tłami jako na niedorobione produkty.
No i nie zapominajmy o samym stylu. Oprawa jest śliczna zarówno, jeśli chodzi o gotową warstwę rysunkową, jak i projekty postaci lub otoczenia. Wiem, że może to brzmieć jak list pochwalny, ale grafika TOHU jest tak ładna, że mógłbym powiesić w domu plakaty ze screenami, np. tym fragmentem z człowiekiem marchewką malującym obrazy i nikt by się nie zorientował, że to scena z jakiejś gry. Sprzyja temu ogólny klimat wylewający się z ekranu. Nietypowy, łączący nostalgię i abstrakcję. Elementy te współgrają ze sobą, sprawiając, że wszechobecna dziwność tutejszych rybo-planet to jedno z ciekawych miejsc w point & clickach.
A jak się ma sama rozgrywka? Cóż, to gra dla dzieci, więc nie spodziewajcie się fajerwerków. W kilku miejscach potrafi zapewnić bardziej wymagające wyzwania logiczne, ale w gruncie rzeczy to prosty tytuł. Najwięcej problemów miałem z obecnymi tu minigierkami. Bywają one trudne, gdyż czasami w niewystarczający sposób sugerują, czy gracz robi coś poprawnie. Jak np. w miejscu, w którym strzelamy do owadów przenoszących bale drewna. Muszą je one wyrzucić, by powstała kładka na drugi koniec rzeki. Problem w tym, że powinny one spaść dokładnie w sugerowane miejsce. Z początku ktoś może zastanawiać się, co robi źle i nie wpaść, że musi wykazać się nie lada precyzją.
Trochę też słabo, że nie wykorzystano w wystarczającym stopniu motywu alter ego bohaterki – robotycznego Cubusa. Przed premierą twórcy zapowiadali, że będzie to dosyć ważny element, ale przemiana w metalowego kompana właściwie służy tylko temu, by raz na jakiś czas przesunąć coś cięższego, z czym dziewczynka ma problem. Widziałem wiele przygodówek, w których zmiana postaci przynosiła więcej różnorodności i pod tym względem TOHU mnie zawiodło. Gra również na polu fabuły powinna przedstawiać jakieś scenki, które świadczyłby o przyjaźni bohaterów, bo jej niestety nie widać.
I to tyle, jeśli chodzi o TOHU. Gra ma kilka niedociągnięć, ale bawiłem się przy niej naprawdę dobrze. To pocieszny i klimatyczny tytuł z nad wyraz ciekawym stylem graficznym. Jest to tytuł ewidentnie przeznaczony dla młodszych odbiorców, o czym świadczy nie tylko prostota fabuły, ale i dialogi napisane bardzo oszczędnym językiem. Fani hardkorowych point & clicków mogą poczuć się zawiedzeni, ale jeśli masz w zasięgu ręki dziecko, z którym chcesz zagrać w przygodówkę, produkcja Fireart Games powinna być na szczycie twojej listy zainteresowań.