Sonic to dosyć ciekawy przypadek serii, w której jakościowy rozstrzał pomiędzy kolejnymi odsłonami jest kosmicznych. Niektóre tytuły o przygodach niebieskiego jeża są niezłe lub nawet bardzo dobre. Część to totalne średniaki dla zagorzałych fanów maskotki Segi. Jest też bardzo wiele odpadów, o których trudno powiedzieć cokolwiek dobrego jeśli nie ma się na sobie tatuaży z postaciami tej serii. Przy zeszłorocznym Sonic Frontiers, bawiłem się wybornie. Czy więc Sonic Superstars utrzyma ten wysoki poziom? Czy może jednak zgodnie z tradycją serii, po każdej fajnej grze nadchodzi czas crapa?
Sonic i przyjaciele powracają w kolejnej produkcji mającej przypomnieć ludziom, dlaczego niebieski jeż był maskotką Segi i uwielbianą grą platformową. Za produkcją stoi Sonic Team i ekipa Arzest, która nie może pochwalić się zbyt wieloma dobrymi grami, a ich ostatnia platformówka to niesławne Balan Wonderworld, czyli jedna z najgorszych wysokobudżetowych gier ostatnich lat.
Nowy tytuł to produkcja w 2.5D o typowej dla serii fabule. Musimy pokonać doktora Robotnika/Eggmana, zanim schwyta wszystkie zwierzęta z wysepki i zamieni je w roboty do swojej armii podboju świata. Sonic wraz z kumplami zrobi wszystko by temu zapobiec.
Klasyka powraca
Rozgrywka w Sonic Superstars trzyma się klasycznej formuły platformówek. Obserwujemy akcje z boku i pędzimy do końca poziomu, pokonując przeciwników, skacząc po różnych platformach i wszelkich bajerach, jakie stają nam na drodze. Zbieramy złote pierścienie, które służą nam jako życie i napotykamy na portale do szmaragdów dających naszym bohaterom dodatkowe moce w stylu przywoływania klonów, wystrzeliwania pocisków itd. Co jakiś czas walczymy z bossem danej lokacji.
Nic nie jest tutaj przekombinowane i pod tym względem Sonic Superstars jest bardzo retro. Mamy tutaj esencja gier platformowych z dawnej epoki. Na pewno ucieszy to osoby, które mają dosyć zbyt wymyślnych gier i chcą czegoś bardziej w stylu produkcji sprzed lat.
Kampania i Time Trial
Głownym elementem gry jest kampania, w której możemy wcielić się w jedną z kilku klasycznych postaci takich jak Sonic, Amy, Tails czy Knuckles. Pokonujemy poziomy w pogoni za naszym wrogiem, zbieramy kamyki pozwalające odpalić super moce. Po zaliczeniu plansz możemy próbować pokonać je w trybie Time Trial Triel, w którym chodzi o jak najszybsze przejście poziomu.
Jeż kontra jeż
Nowy Sonic oferuje też trochę zabawy dla tych, którzy preferują granie w zespole. W przypadku kampanii mamy wariant kanapowej współpracy do 4 graczy. Jest to bardzo fajna rzecz, bo co-op wzbogaca każdą grę, a platformówkę szczególnie.
Twórcy zdecydowali się na dorzucenie dodatkowego trybu rozgrywki. Battle Mode pozwala na walkę z innym graczem na kanapie, online lub starcia z AI. W nim nasza postać-robot składany z części, które możemy kupować, mierzy się w różnych wyzwaniach z pozostałymi graczami. Opcji jest kilka i mamy zabawę w przetrwanie jak najdłużej, ścigania się czy polowania na gwiazdki. Battle Mode wypada dosyć pozytywnie i gdyby ten tryb był bardziej rozbudowany, miałby szansę przyciągnąć graczy na dłużej.
Nie taki super ten Sonic
Niestety granie w Sonic Superstars nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy. Wynika to z kilku powodów, które dla jednych będą mniejszym, a dla innych większym problemem. Po pierwsze poziomy przepełnione są chwilowymi zapychaczami. Chodzi tu o fragmenty rozgrywki, które pojawiają się na kilka sekund, odrobinę zmieniając zabawę. Mamy momenty, gdzie gra staje się niczym flipper, w których wiercimy pod ziemią albo biegamy po zaciemnionej mapie ze świetlikiem do towarzystwa. Praktycznie w każdym poziomie pojawiają się takie sekwencje, z których nic nie wynika. Część tych elementów jest bardzo fajna, ale nie zostały one kompletnie wykorzystane. Trwają zaledwie kilka sekund, by nigdy już nie powrócić. Szkoda, bo segmenty te mogły uczynić rozgrywkę zdecydowanie bardziej atrakcyjną.
Kolejną z bolączek jest sterowanie. Jest prawie ono tak prymitywne jak w poprzedniej grze twórców, czyli Balan Wonderworldm. Prawie, bo tak naprawdę, jeszcze gorsze. Szmaragdy dające nam wybór dodatkowych mocy wybieramy za pomocą prawej gałki analogowej, co jest bardzo nieporęczne. Na dokładkę nasze super szybkie postacie sprawiają wrażenie ociężałych, a sterowanie nimi jest…nieprecyzyjne.
Powyższe rzeczy są jeszcze do przełkniecie, ale tym, co dobija tytuł, są okropne walki z bossami. Każda z nich ciągnie się niemiłosiernie długo i opiera się na schemacie unikania ataków wroga, by zaatakować go raz i powtarzać taką sekwencję przez kilka minut. Ani to fajne, ani ciekawe i na dłuższą metę męczące.
Wszytko to razem czyni Sonic Superstars produkcją raczej frustrującą. O ile fani serii będą mogli się w niej jakoś odnaleźć, tak przeciętną osobę szukającą przyjemnej platformówki, może spotkać rozczarowanie.
Chociaż ładny
Jedną z rzeczy, która w Sonic Superstars wypada dobrze, jest oprawa graficzna. Tytuł fajnie przenosi klasyczną platformówkę 2D do nowej epoki. Daje to przyjemny dla oka efekt, który z jednej strony uderza w nostalgię, z drugiej może oczarować najbardziej wymagających pod względem oprawy graczy. Całość jest bardzo kolorowa i twórcy dali sporo powodów, by podziwiać różnorodne lokacje, które zwiedzimy z Sonikiem i jego kumplami.
Soundtrack też wypada raczej pozytywnie i melodie przygrywające nam są miłe dla ucha. Nawet lekko bujałem głową przy niektórych utworach, co nie zdarza mi się zbyt często w trakcie gry.
Powrót do przeszłości
Ostatnią rzeczą, na którą chciałem zwrócić uwagę, jest zabawny zbieg okoliczności. Sonic Superstars ma premierę dokładnie w tym samym czasie co nowa gra z Mario w 2D – Super Mario Bros. Wonder. Jest to o tyle ciekawe, że w zamierzchłych czasach Sonic i wąsaty hydraulik konkurowali ze sobą jako maskotki systemów i pretendenci do miana najlepszej platformówki. W tym wypadku nie ma mowy o konkurencji i nowy tytuł Nintendo zjada produkt Arzest na śniadanie. Miałem okazję grać równolegle w Wonder i być może przez to Sonic Superstars zawiódł mnie jeszcze bardziej. Po prostu gra Nintendo sprawiła mi sporo frajdy, a tytuł Segi niemiłosiernie wymęczył.
Dzięki postoję
Sonic Superstars to kolejna odsłona serii skierowana tylko do fanów maskotki Segi. Oni będą w stanie docenić wszystkie smaczki tytułu i próbę przeniesienia ducha klasycznych odsłon do nowej epoki. Ucieszy ich naprawdę ładna oprawa graficzna no bo Sonic dawno nie wyglądał tak dobrze. Reszta graczy natknie się na frustrującą platformówkę z kiepskim sterowaniem i poziomami wypchanymi sztuczkami, które widowiskiem mają przesłonić pustkę w gameplayu. Osobiście grało mi się okropnie i musiałem się zmuszać do odpalania Sonic Superstars, gdy pod ręką była znacznie bardziej przyjemna platformówka. Mam tylko nadzieje, ze kolejna gra z jeżem będzie bardziej w stylu Sonic Frontiers, bo to marka, która bardziej potrzebuje nowego rozdania, niż powrotu do klasycznej formuły.