Recenzja Shin Megami Tensei V: Vengeance

Shin Megami Tensei V Vengeance
Shin Megami Tensei V Vengeance

Kilka lat temu miałem okazję zagrać w kolejną odsłonę jednej z moich ulubionych serii gier RPG. Cudowny tytuł dał mi okazję, by kontynuować apokalipsę, pertraktować z demonami i zbierać macca. Byłem naprawdę oczarowany i niezwykle zadowolony, że Atlus po raz kolejny udało się stworzyć niezwykle klimatyczną produkcję o wyjątkowej atmosferze, która świetnie sprawdza się jako kontynuacja cyklu Megami Tensei. Teraz po czterech latach mam okazję powrócić do gry za sprawą jej ulepszonej wersji. Czy ponowna wizyta w świecie Shin Megami Tensei V: Vengeance sprawi mi tyle samo frajdy co za pierwszym razem?

Megami Tensei to uwielbiana i kultowa seria japońskich gier role playing, która ma już 37 lat na karku. Cykl słynie z unikatowej tematyki i nietypowej mechaniki negocjacji z przeciwnikami. Niestety na zachodzie seria została zdecydowanie przesłonięta przez spin-off, jakim jest Persona. Jednak powoli Megami Tensei przebija się do mainstreamu. Cztery lata temu na Nintendo Switch trafiła piąta, duża część cyklu Shin Megami Tensei V. Wyśmienity JRPG był jedną z ekskluzywnych produkcji dostępnych wyłącznie na konsoli Nintendo. Teraz ta sytuacja odmienia się za sprawą Shin Megami Tensei V: Vengeance, czyli rozbudowanej wersji tytułu przeznaczonej już nie tylko na Switcha, ale także komputery osobiste, systemy PlayStation i Xbox Series. Ja miałem okazję grać na PlayStation 5 i ponownie powrócić do Tokyo po wojnie pomiędzy aniołami i demonami.

Apokaliptyczna wizja

Fabuła Shin Megami Tensei V: Vengance zaczyna się w szkole. Nasz bohater wraca po zajęciach ze znajomymi do akademika. Ostatnio jednak szkolny kampus nawiedziła seria tajemniczych zaginięć. Wszyscy są odrobinę zestresowani i poddenerwowani. Podczas powrotu do domu zbaczamy ze ścieki, co kończy się dla nas prawdopodobnie w najgorszy możliwy sposób. Trafiamy do innego świata, który prezentuje się jak apokaliptyczna wersja Tokio. Na miejscu można zastać jedynie potwory i demony. Jakby tego było mało, interakcja z jednym z lokalnych stworzeń sprawia, że nasza postać przestaje być zwykłym człowiekiem i staje się czymś zupełnie innym. W ten trochę niefortunny sposób rozpoczyna się największa przygoda naszego życia, od której zależeć będzie przyszłość istnienia.

Shin Megami Tensei V: Vengance już na otwarcie wita nas niezwykłą i unikatową mieszanką filozofii i religii. Z pierwszych minut gry dowiadujemy się o istnieniu boga, demonach, konflikcie pomiędzy ideologiami i tym, do czego może to wszystko doprowadzić. Całość jak przystało na cykl, skupia się mocno na wyborze i konsekwencjach, a także zderzeniu pomiędzy chaosem a porządkiem. Nasza postać zostaje rzucona w wir wydarzeń i sporów, które wpłyną na kształt rzeczywistości.

Oryginalna wersja gry to jedna ścieżka z czterema zakończeniami. Nowością w Vengance jest dodatkowa ścieżka fabularna nazwana Canon of Vengeance, gdzie nasza przygoda toczy się w trochę inny sposób i prowadzi do nowych zakończeń. Jest to zaimplementowane w całkiem sprytny sposób, bo już w pierwszych minutach gry mamy okazje wybrać, która wersja historii nas interesuje. Dzięki temu osoby grające wcześniej w podstawową wersję tytułu mogą od razu zabrać się za nową ścieżkę.

Wielki świat bez ludzi

Sporą część gry spędzimy w zniszczonym świecie, gdzie ludzkość wyginęła, pozostawiając po sobie jedynie resztki symboli cywilizacji. Zardzewiałe samochody, zniszczone budynki i puste autostrady będą wszystkim, co zostanie po ludzkości. To niezwykle klimatyczne tło dla naszej przygody spełnia także trochę inne zastosowanie. Wynika to z tego, że Shin Megami Tensei V: Vengance serwuje nam, nazwijmy to, namiastkę otwartego świata. Lokacje, po których się poruszamy, są spore z masą rzeczy i sekretów. Mamy znajdźki w postaci różnych stworków, kamiennych posągów czy zwłok pozwalających na zdobycie nowych umiejętności postaci. Jest też całkiem sporo dodatkowych misji zlecanych nam przez różne demony, a także dodatkowe starcia z silniejszymi przeciwnikami. Dzięki temu gra nie jest bardzo liniowa, ale nie serwuje się nam także pustego świata, gdzie nie ma za wiele do roboty. W przypadku Shin Megami Tensei V: Vengance udało się stworzyć świetny balans. Do tego mapy są znacznie bardziej wertykalne niż w innych grach JRPG. W nowej wersji mamy nawet dostęp do specjalnych magicznych linii, które pozwalają na grindowanie, by dotrzeć do różnych poukrywanych lokacji i obserwacje ruin świata z dachów wyniszczonych budynków czy różnych wyżyn. Dzięki temu mamy wrażenie, że rzeczywiście znajdujemy się w wyniszczonym świecie przyszłości, gdzie Tokio jest bezkresną pustynią.

Ten apokaliptyczny aspekt, który osobiście najmocniej kojarzy mi się z odsłonami Shin Megami Tensei został tutaj świetnie zachowany i robi naprawdę mocne wrażenie.

Twoja tura, Tomek

Walki prowadzone są w dosyć klasycznym trybie turowym, gdzie my i towarzyszące nam demony atakujemy przeciwników. Jest tutaj jednak trochę interesujących patentów. Pierwszym z nich jest tak zwany Press Turn, znany choćby z Persony. Polega to na tym, że atakując słabość wroga lub zadając krytyczne obrażenia, dostajemy dodatkowy ruch do wykonania. Rozwiązanie to zachęca do eksperymentowania z atakami na bazie elementów tak, by poznać, czym najlepiej zadawać obrażenia. Jednocześnie należy uważać na słabości naszej postaci i demonów, które biorą udział w walce. Jest tak dlatego, że wróg również może zabrać nam turę i wykonać dodatkowy taak jeśli wykorzysta słabość danej postaci.

Drugim interesującym systemem jest korzystanie z umiejętności Magatsuhi. Jest to coś, do czego mamy dostęp po naładowania specjalnego paska podczas bitew. Możemy wtedy wykorzystać jedną ze specjalnych umiejętności, które odblokowujemy wraz z wykonywaniem zadań pobocznych. Fajnym mykiem jest tutaj to, że możemy odblokować ciekawe rozwiązania. Ja postawiłem na przykład na odzyskiwanie punktów życia co turę tak długo, jak Magatsuhi jest w pełni naładowane, ale z niego nie korzystam. Shin Megami Tensei V: Vengance rozbudowuje ten system o wiele dodatkowych funkcji w tym specjalne grupowe Magatsuhi. Zdecydowanie rozwija to pole do strategii, bo taki tego typu mają naprawdę wiele zastosowań i stają się niezwykle przydatne w starciach z potężniejszymi przeciwnikami i bossami.

Dzięki podobnym rozwiązaniom zbudowanym na solidnym gruncie turowego JRPG, system walki w Shin Megami Tensei V jest rozbudowany i sprawdza się wyśmienicie. Vengance jeszcze odrobinę dopakowuje rozgrywkę, czyniąc ten tytuł jednym z najlepszych JRPG na rynku. A to w pewnym sensie tylko wierzchołek góry lodowej, bo nie wspomniałem chyba jeszcze o moim ulubionym rozwiązaniu z tej gry.

Uważaj na słowa

Unikatową cechą gier z multiwersum Shin Megami Tensei jest to, że zwyciężamy, nie tylko wykańczając wrogów. Możemy też przekabacić ich na swoją stronę i wciągnąć do własnej armii demonów. Sprowadza się to do tego, że podczas starca z wrogiem, zamiast ataku, możemy wybrać opcję rozmowy. Wtedy czeka nas dialog z demonem i w zależności od wybranych podczas rozmowy opcji, możemy pozyskać nowego członka do ekipy lub zmarnować turę. Proces rozmowy jest stosunkowo prosty, ale genialnie uzupełnia resztę gry. Mamy tutaj masę zabawnych kwestii i po prostu absurdalnych dialogów pomiędzy bohaterem a demonami. Zdarzają się także ciekawe sytuacje w stylu wtargnięć naszych kompanów czy demonów zadających nam zagadki w stylu rozpoznaj to stworzenie niczym segmenty w przerwach w oryginalnej bajce Pokemon. Wszystko to jest nie tylko zabawne, ale ma znacznie dla rozgrywki i tego jak potoczy się nasza przygoda. W końcu kluczem do zwycięstwa jest tutaj dobra ekipa demonów walczących po naszej stronie.

Demon za demonem

Warto wspomnieć o jeszcze jednym elemencie gry. W Shin Megami Tensei V naszymi towarzyszami i członkami zespołu są demony napotykane podczas przygody. Do ekipy możemy przyłączyć praktycznie każdego napotkanego przeciwnika. Na dokładkę, jeśli pobawimy się w czarną magię i system fuzji, możemy tworzyć kolejne demony. Polega to na tym, że z ofiary kilku członków naszej paczki można stworzyć nową, silniejszą bestię. Przy odrobinie kombinowania da się stworzyć naprawdę potężne demony z super umiejętnościami odziedziczonymi po „rodzicach”, których poświęciliśmy.

System ten jest niezwykle ciekawy, bo gra zachęca nas do eksperymentowania i ciągłego zmieniania naszej ekipy. Demony mają różne moce i słabości, więc będą mniej lub bardziej przydatne w danych sytuacjach. Do tego jest ich pełno i człowiek czuje tę chęć do złapania ich wszystkich.

Shin Megami Tensei V: Vengance dorzuca do zabawy więcej demonów i fuzji, a także nowe systemy łączenia już posiadanych stworków. Dzięki temu mamy więcej kombinacji i okazji do eksperymentowania z tym systemem.

Rozwój postaci

Chyba nie ma gry RPG bez levelowania i jakiejś formy rozwoju i wzmacniania postaci? Shin Megami Tensei V: Vengance bazuje na kilku ciekawych systemach. Poza tradycyjnym zdobywaniem poziomów, które wiąże się z polepszaniem statystyk postaci mamy też kilka innych sposobów na stanie się silniejszym. Po pierwsze im wyższy poziom naszej postaci, tym mocniejsze demony możemy rekrutować do naszej armii. Przy fuzjach bawimy się w dziedziczenie umiejętności demonów, by zbudować potwora z pożądanymi przez nas atakami i zaklęciami.

Dalej mamy jeszcze system esencji, które można podzielić na dwie kategorie. Część to różne głównie pasywne skille, które odblokowujemy za specjalne punkty. Nowe umiejętności do zakupu pojawiają się po zaliczaniu pewnych questów i ubijaniu specjalnych potworów. Jest tam cała masa opcji od zwiększenia ilości zaklęć, z jakich możemy korzystać, poprzez więcej demonów trzymających się z nami, aż do różnych wzmocnień statystyk czy możliwości zmniejszenia ilości napotykanych przeciwników. Opcji jest cała masa i odblokowanie ich wszystkich wymaga wielokrotnego przechodzenia gry.

Drugą częścią jest możliwość zdobywania czarów różnych demonów, tak by nasza postać mogła z nich korzystać. Specjalne przedmioty dają nam dostęp do skilli demonów, a także wyjątkowych umiejętności innych stworzeń. Tworzy się z tego całkiem rozbudowany system wzmacniania postaci i rozwoju ekipy.

Shin Megami Tensei V nie jest takie trudne?

Twórcy zdecydowali się na uczynienie Shin Megami Tensei V trochę bardziej przystępną grą. Po pierwsze mamy możliwość pobrania dodatkowego poziomu trudności, który gwarantuje przejście gry każdemu. Po drugie do samej gry wprowadzono trochę rozwiązań ułatwiających przetrwanie. Sprawne przemieszczanie się pomiędzy teleportami, specjalne przedmioty odnawiające zdrowie i manę rozsiane po mapach. Jest także potężny specjalny atak, który ładujemy w trakcie gry.

Powyższe rzeczy nie sprawią, ze gra z automatu staje się bułką z masłem (poza najniższym poziomem trudności), ale czynią Shin Megami Tensei V: Vebgance tytułem mniej hardkorowym od starszych odsłon. Pamiętam, jak przedzieranie się przez lochy na PlayStation 2 szło mi jak krew z nosa, bo wszędzie czyhała śmierć. Tutaj nie jest aż tak trudno. Osoby przyzwyczajone do współczesnych gier muszą jednak liczyć się z tym, jak łatwo tutaj zginąć i stracić postęp. Chwila nieuwagi może oznaczać śmierć naszego bohatera i widok menu głównego gry. Jeśli dawno nie zapisywaliśmy stanu gry, to czeka nas niemiła niespodzianka.

Sam przez nieuwagę kilka razy traciłem trochę czasu w grze. Należy pamiętać o częstym zapisywaniu postępów. Jest to ważne, zwłaszcza jeśli przywykliśmy do checkpointów i powtarzania walk po wpadce, których tutaj na dobra sprawę nie ma. Twórcy zdali sobie z tego wszystkiego sprawę i mamy możliwość zapisywania postępów praktycznie w każdym momencie. Warto z tego korzystać.

Narzekanie zostało wysłuchane

Gdy miałem okazję grac w oryginalną wersję gry kilka lat temu, jedna rzecz była ewidentna. Shin Megami Tensei V wyciskało ze Switcha ostatnie soki i zdarzają się chrupnięcia, a framerate nie jest stabilne. Niestety konsola Nintendo ograniczała możliwości tego tytułu. W przypadku Shin Megami Tensei V: Vengance jest lepiej, bo przynajmniej w pewnych kwestiach ograniczenia Switcha nie są już przeszkodą.

Dzięki temu tytuł jest znacznie płynniejszy i na PlayStation 5 nie zauważyłem jakichś problemów technicznych. Trochę nie ma co się dziwić, bo ze względu na swój rodowód Shin Megami Tensei V: Vengance nie wygląda jak produkcja na konsole obecnej generacji. Solidna wizja artystyczna i styl ratują tytuł i prezentuje się on nieźle i zdecydowanie ratują produkcję. Jednak tytułowi zdecydowanie bliżej do gier z PlayStation 3 niż tego co prezentują współczesne produkcje AAA. Na szczęście świetna rozgrywka i klimat zdecydowanie rekomendują średni wygląd gry. Zwłaszcza że na rynku mamy sporo fenomenalnie wyglądających produkcji, które nie oferują wiele pod względem rozgrywki i udowadniają, że dobry gameplay jest wart więcej niż miliard polygonów.

Jeszcze kilka nowości

Shin Megami Tensei V: Vengance to rozbudowana wersja oryginalnej gry. Poza wspomnianą, nową ścieżką fabularną, większą ilością demonów, nowymi skillami itd. mamy jeszcze trochę mniejszych i większych dodatków. Jednym z ciekawszych jest Demon Haunts, czyli specjalne miejsce, gdzie możemy pogadać z demonami z naszej ekipy. Można tam posłuchać ciekawych konwersacji podarować stworkom prezenty i otrzymać dary od nich. Jest to całkiem miły dodatek, który może sprawić, że jeszcze bardziej przywiążemy się do demonów, które zabieramy ze sobą na batalie.

Poprawie uległa także mapa, dodano nowy widok z lotu ptaka. Dopracowano trochę system rozpoczynania starć, tak by łatwiej było nam zaczynać pojedynki jeśli to my pierwsi uderzymy wroga. Polepszono nawigacje i wyszukiwanie w różnych menu związanych z rozwojem postaci, zdobywaniem skilli i fuzjami.

Zadbano także o najbardziej wciągniętych graczy i do Shin Megami Tensei V: Vengance dorzucono nowy poziom wyzwania Godborn w nowej grze. Pozwala on na podniesienie limitu postaci do 150 poziomu i sprawia, że przeciwnicy stanowią jeszcze większe wyzwanie.

Wszystko to w połączeniu z nową ścieżką kampanii, lepszym systemem zapisywania gr, czy większą ilością demonów do walki i rekrutowania, czyni Vengance naprawdę dopakowaną i ulepszoną wersją Shin Megami Tensei V.

Shin Megami Tensei versus Persona

Jedną kwestą, którą należy poruszyć, jest to, jak najnowsze SMT ma się do Persony. Jest to o tyle ważne, że Persona zyskała sporo fanów w ostatnich latach. Osoby te mogły usłyszeć o powiązaniach pomiędzy MegaTen a ich ulubioną grą JRPG, co skusi ich do sięgnięcia w ciemno po Shin Megami Tensei V: Vengance. Przy braku wiedzy może dojść do sporego zawodu, bowiem oba cykle znacznie się od siebie różnią.

Początkiem wszystkiego był cykl książek Digital Devil Story, z którego narodziła się seria gier Megami Tensei. Persona jest spin-offem Shin Megami Tensei, który wykorzystywał elementy oryginałów, ale apokaliptyczne wizje świata zostały zamienione na rzecz rozterek i problemów nastolatków.

Persona charakteryzuje się tym, że bohaterowie są uczniami, znaczna część akcji skupia się na ich problemach i interakcjach pomiędzy postaciami. Mamy tutaj system budowania relacji z innymi bohaterami i najnowsze gry wyraźnie dzielą się pomiędzy sekcje walki i symulację życia nastolatka. Cykl Shin Megami Tensei jest mroczniejszy, z apokaliptycznym klimatem, trudniejszą rozgrywką i mniejszym naciskiem na interakcje pomiędzy postaciami. Zamiast tego mamy zazwyczaj rozważania filozoficzne dotyczące idei. SMT prezentuje nam także bardziej typową rozgrywkę opartą na lochach bez elementów socjalnych.

Obie serie są naprawdę fajne i wciągające, ale to trochę inny typ gry i sympatia do cyklu Persona nie gwarantuje, że wciągniemy się w Shin Megami Tensei V: Vengance. Warto jednak dać temu tytułowi szansę i otworzyć się na odrobinę starej szkoły JRPG.

Tego mi brakowało

Shin Megami Tensei V: Vengance to dosyć specyficzny tytuł, który nie do końca pasuje do obecnej epoki. Nie piszę tego jako coś negatywnego. Wręcz przeciwnie. Jako osoba, która ma styczność z całą masą gier RPG (nie przepuszczę żadnego tytułu), zauważyłem, że wiele produkcji jest zbyt łatwych. Często narzekam, że potencjał systemu walki danej produkcji nie zostaje w pełni wykorzystany, bo same starcia nie wymagają od nas niczego. Spamowanie ataku może być kluczem do sukcesu. Shin Megami Tensei V to zgoła odmienna bajka.

Tutaj trzeba wiedzieć, co się robi, planować i korzystać ze wszystkiego, co oferuje nam gra. Inaczej po prostu sobie nie poradzimy. Z tego powodu SMT nie jest tak przystępne jak inne gry. Jednak to sprawia, ze przygoda z tym tytułem jest wyjątkowa i wciąga bardziej niż konkurencja.

Shin Megami Tensei V to kandydat do gry roku!

Chyba nie jest trudno się domyślić, ale Shin Megami Tensei V: Vengance zrobiło na mnie bardzo dobre wrażenie. Spodziewałem się wyśmienitej gry i to właśnie dostałem. Tytuł świetnie buduje na dorobku serii i dostarcza wielu godzin JRPG z najwyższej półki. Dodatki i ulepszenia zawarte w Vengance nie są może rewolucyjne, ale czynią tytuł zdecydowanie lepszym. No i jest tutaj wystarczająco dużo rzeczy, by nawet po zakończeniu zwykłego Shin Megami Tensei V zagrać jeszcze raz. Jak dla mnie to spory sukces i przykład na to jak powinny wyglądać remastery i remake, jakie w ostatnich latach są nagminnie wyrzucane na rynek. Vengance jest idealną okazją, by sprawdzić jedną z najlepszych serii JRPG wszech czasów i dlatego mocno polecam ten tytuł każdemu, komu japońskie role playe nie są straszne.

Plusy
Minusy
9
Ocenił Tomek Piotrowski

Recenzja powstała na podstawie rozgrywki z konsoli PlayStation 5

Recenzje gier OpenCritic